Kibice uwielbiają, jak ich ukochana drużyna wygrywa, strzela dużo goli, sama nie traci ich wcale, a jeszcze awansuje w tabeli. W miniony wtorek swoich fanów chcieli w ten sposób uradować piłkarze Tottenhamu. Starali się bardzo, bo w meczu Ligi Mistrzów rozgromili u siebie Crvenę Zvezdę Belgrad. Wbili mistrzowi Serbii aż pięć goli, a rywalom nie pozwolili zdobyć choćby jednej bramki.
W ten sposób podopieczni menedżera Mauricio Pochettino poprawili swoje notowania w grupie "B", bo - stosując nazewnictwo rodem z polityki - są już w niej na biorącym, drugim miejscu. Tak więc awans do 1/8 finału przestał przypominać londyńczykom czegoś w rodzaju "mission impossible", a raczej jawi się teraz jako niewinna igraszka.
Mimo wysokiego zwycięstwa nad Crveną nikt nad grą "Kogutów" - nomen omen - nie piał z zachwytu. Wtorkową kanonadą bowiem wszystkich win odkupić nie mogły. A od początku sezonu grzeszył Harry Kane, wraz z kolegami, wielokrotnie i - nie raz, nie dwa - bardzo ciężko. Odpadli londyńczycy z Pucharu Ligi z czwartoligowym Colchester, przegrali u siebie w Premier League z Newcastle, a w Lidze Mistrzów dostali manto od Bayernu Monachium. Mało? No to jeszcze przypomnijmy podróże z nieba do piekła - od 2:0 do 2:2 z Olympiakosem Pireus i Arsenalem, czy od 1:0 do 1:2 z Leicester. Wystarczy? Jeśli nie, to dorzucę jeszcze 0:3 z Brighton i 1:1 z ostatnim w tabeli Watfordem. Tak od połowy sierpnia gra, a właściwie człapie i męczy kibiców, finalista Ligi Mistrzów z ubiegłego sezonu!
ZOBACZ WIDEO: Premier League. O.S.T.R wkracza do gry!
Manchester United szuka wzmocnień. "Na rynku jest niewielu Kane'ów i Lewandowskich" - Czytaj więcej
Ale w najbliższą niedzielę kibicowską sympatię stołeczne "Koguty" mogą odzyskać. W jednej w chwili, a dokładnie - w dwie godziny. Nadarza się okazja rewanżu za finał Champions League z Liverpoolem i zmniejszenia dystansu do lidera ekstraklasy. Wprawdzie zagrają londyńczycy bez kontuzjowanego bramkarza Hugo Llorisa, ale za to już ze zdrowym Christianem Eriksenem. Jeśli jednak piłkarze Pochettino zdobędą twierdzę Anfield, fani wybaczą im wcześniejsze upokorzenia.
Tylko jest jeden problem, a właściwie dwa. Liverpool u siebie w Premier League nie przegrał od dwóch i pół roku, a z Tottenhamem nawet od ponad ośmiu lat. Moi koledzy - Marcin Rosłoń i O.S.T.R, który w niedzielę debiutuje w roli komentatora sportowego w Canal + Sport, już O.S.T.R.Z.Ą sobie zęby na to kosmiczne meczycho.
Wzmocnić diabelski atak
Jeszcze większe cięgi niż Tottenham, zbiera w tym sezonie od ekspertów Manchester United. Zaledwie 14. miejsce w tabeli, zaledwie dwa punkty nad strefą spadkową, a gdyby sporządzić tabelę uwzględniającą tylko wyniki drugich połów meczów Premier League, to Czerwone Diabły znajdowałyby w niej na ostatnim miejscu. Były reprezentant Szkocji, a dziś wzięty komentator telewizyjny Graeme Souness nie ma wątpliwości, że to najgorszy Manchester United od 30 lat.
Czwartkowe wyjazdowe zwycięstwo nad Partizanem Belgrad w Lidze Europy utwierdziło wszystkich w przekonaniu, że menedżer Ole Gunnar Solskjaer, znakomity przed laty napastnik, największe problemy ma... w ataku. Przecież jedyny celny strzał w tym meczu oddali goście z rzutu karnego, a w poprzednim spotkaniu LE, z holenderskim Alkmaar, nie umieli wcelować w bramkę ani razu! Zresztą w Premier League - poza meczem z Chelsea - Czerwone Diabły też nie grzeszą skutecznością. Więcej niż jednego gola w meczu nie potrafią strzelić za żadne skarby świata.
Solskjaerowi stawia się zarzut, że sprzedał latem Romelu Lukaku do Interu Mediolan i nie sprowadził na Old Trafford godnego następcy. Belg jednak w ubiegłym sezonie strzelił w lidze tylko 12 goli, więc na miano wyborowego snajpera raczej nie zasłużył. Zresztą od czasu Robina van Persiego, czyli od końca ery sir Aleksa Fergusona, żaden piłkarz MU nie zdobył w lidze 20 lub więcej bramek.
Dziś za strzelanie goli dla Czerwonych Diabłów odpowiedzialni są Marcus Rashford, Anthony Martial i 18-letni Mason Greenwood. Wspiera ich Daniel James, a od czasu do czasu także Scott McTominay. Na innych, na razie, nie ma co liczyć. Nie ustają zatem dyskusje o styczniowym transferze napastnika, a nawet dwóch.
Były kapitan MU, Roy Keane, nie licząc się z kosztami (bo to nie jego pieniądze) podsuwa kandydaturę Harry’ego Kane’a z Tottenhamu, w mediach zaś najczęściej wymienia się Moussę Dembele z Olympique’u Lyon, Mario Mandżukicia z Juventusu i Thomasa Muellera z Bayernu - Czytaj więcej. Nie mam wśród nich zdecydowanego faworyta, choć nie podlega dyskusji, że przedniej formacji przydałoby się zarówno ilościowe jak i jakościowe wzmocnienie.
Ale mam też nieodparte wrażenie, że snajperska niemoc MU może wynikać z czegoś innego. Napastnicy żyją przecież z podań, a na Old Trafford zaniedbano dział kreacji. Pomocnikom brakuje pomysłów, a jeśli już się rodzą w ich głowach, to albo o ułamek sekundy za późno, albo nie są zbyt oryginalne. Może więc warto zapytać w styczniu Tottenham o Christiana Eriksena, lub Leicester o Jamesa Maddisona? Tani z pewnością nie będą, ale jeśli dzięki ich pomocy Rashford, Martial i Greenwood zaczęliby strzelać jak na zawołanie, to może warto zapłacić wysoką cenę…
Plan transmisji Premier League
Sobota, 26 października
Gorączka Piłkarskiej Soboty, 13:00, CANAL+ SPORT 2
Manchester City – Aston Villa, 13:25, CANAL+ SPORT 2, CANAL+ 4K
Burnley – Chelsea, 18:25, CANAL+ SPORT 2
Gorączka Piłkarskiej Soboty, 20:30, CANAL+ SPORT 2
Niedziela, 27 października
Newcastle – Wolverhampton, 14:44, CANAL+
Liverpool – Tottenham, 17:25, CANAL+ SPORT i CANAL+ 4K