PKO Ekstraklasa. Legia - Wisła. Pogrom w Warszawie. Pokaz siły drużyny Vukovicia

Legia Warszawa zagrała fantastyczny mecz i wygrała 7:0 z Wisłą Kraków. Trzy gole zdobył w tym spotkaniu Jose Kante. Zresztą dla wielu zawodników z Warszawy był to "mecz na przełamanie".

Marek Wawrzynowski
Marek Wawrzynowski
zawodnik Legii Warszawa Luquinhas (w środku) cieszy się ze zdobytej bramki podczas meczu 13 kolejki piłkarskiej Ekstraklasy z Wisłą Kraków PAP / Piotr Nowak / Na zdjęciu: zawodnik Legii Warszawa Luquinhas (w środku) cieszy się ze zdobytej bramki podczas meczu 13. kolejki piłkarskiej Ekstraklasy z Wisłą Kraków
Nie ma wątpliwości, że na papierze Legia Warszawa nie ma w PKO Ekstraklasie konkurencji. Tyle, że nie zawsze przekładało się to na boisko. W meczu z Wisłą piłkarze ze stolicy pokazali, że gdy mają dobry dzień, trudno o rywala dla nich.

Brazylijczyk Luquinhas to jeden z tych zawodników, obok których nie da się przejść obojętnie. W gąszczu nóg od razu wiadomo, która należy do niego. O takich piłkarzach mówi się, że mają pokrętło w nodze albo też, że mogą wiązać nogą krawaty. Najlepiej na podstawce od piwa. Może jest w tym opisie trochę przesady, ale nie tak wiele. Brazylijczyk z piłką robi rzeczy, których inni nie potrafią. Jest szybszy, lepszy technicznie, ma większy repertuar zwodów. To skrzydłowy kompletny. Poza jednym "ale". Niestety kluczowym. Luquinhas nie ma statystyk. Dwie asysty w 12. meczach w tym sezonie to za mało na piłkarza, który miał - jak mawiają Anglicy - robić różnicę.

Czytaj również -> Druga najwyższa porażka Wisły w historii

W meczu z Wisłą Kraków Brazylijczyk już w drugiej minucie dał do zrozumienia, że ma zamiar to zmienić i po podaniu Michała Karbownika, pokonał Michała Buchalika. Trzeba oddać trenerowi Legii Aleksandarowi Vukoviciowi, że przeniesienie Luqinhasa ze skrzydła za plecy napastnika to pomysłowa i dobra zmiana.

ZOBACZ WIDEO Serie A: Wpadka Interu! Nie wykorzystał szansy na objęcie prowadzenia w lidze [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]

Jeszcze w pierwszej połowie dwie bramki dołożył Jose Kante, kolejny, któremu do pełni szczęścia brakowało statystyk. Akurat w przypadku środkowego napastnika "czyste konto" to dość spory problem. Reprezentant Gwinei do meczu z Wisłą nie był w stanie pokonać żadnego bramkarza, choć wiele razy był bardzo blisko.

Legia od początku zdominowała gości, była dla przeciwnika zdecydowanie za szybka, coraz lepiej funkcjonowało zrozumienie między zawodnikami w ofensywie. Widać od wielu meczów, że mają dużo swobody w poszukiwaniu rozwiązań, że nie są związani taktycznym schematem. Ale do tej pory różnie to funkcjonowało. W meczu z Wisłą zaskoczyło. Kilka minut po przerwie Kante dołożył kolejną bramkę – dobitkę po własnym rzucie karnym. Warto podkreślić, że karnego wywalczył Luquinhas.

Wisła nie miała w tym meczu argumentów, zresztą podobnie jak w całym sezonie. Niewiele zostało z ofensywnej siły, która mogła postraszyć każdego ligowca. Dziś drużyna z Krakowa ma poważne problemy by stworzyć akcję pod bramką rywala. W Warszawie zespół Macieja Stolarczyka był tłem dla wicemistrza Polski. Pretensje kibiców do piłkarzy były trochę nieuzasadnione. Trudno odmówić im zaangażowania. Po prostu przy dobrym dniu Legii mało kto w Polsce może wywieźć z Łazienkowskiej pozytywny wynik. Zwłaszcza przy obecnym stanie kadrowym Wisły jest to niemożliwe.

ZOBACZ: Relacja z meczu Legia - Wisła minuta po minucie

W pewnym momencie w składzie Legii znowu było aż czterech wychowanków, co pokazuje wyraźnie, w którą stronę idzie Legia. Majecki, Wieteska i Karbownik są już w tej chwili liczącymi się postaciami, w drugiej połowie na boisku pojawił się Mateusz Praszelik, który kilkoma zagraniami pokazał, że też ma ochotę częściej prezentować się publiczności przy Łazienkowskiej.

ZOBACZ: Śląsk znowu wygrywa w lidze

Na kwadrans przed końcem na 5:0 podwyższył Arvydas Novikovas, który po słabym początku sezonu strzela kolejną bramkę. Aleksandar Vuković mimo ogromnej liczby krytycznych głosów mu zaufał i znowu wygrał. Zresztą i sam szkoleniowiec Legii przeszedł drogę od sporej niechęci do przynajmniej akceptacji. O miłości jeszcze mowy nie ma, ale jeśli drużyna będzie tak grała w kolejnych meczach to kto wie…

Na kilka minut przed końcem szóstego gola dołożył Paweł Wszołek, a na 7:0 podwyższył Jarosław Niezgoda. Sędzia nawet nie przedłużył meczu. Skrócił męki gości.

Legia Warszawa – Wisła Kraków 7:0(3:0)
1:0 Luquinhas 2’
2:0 Kante 18’
3:0 Kante 32’
4:0 Kante 53’
5:0 Novikovas 76’
6:0 Wszołek 81'
7:0 NIezgoda 90'

Składy
Legia: Majecki – Jedrezjczyk, Wieteska, Lewczuk, Karbownik – Martins (71.Niezgoda), Antolić (59. Gvilia) – Wszołek, Luquinhas (58. Praszelik), Novikovas - Kante

Wisła: Buchalik – Burliga, Wasilewski, Janicki, Sadlok – Mak (46. Zdybowicz), Boguski, Klemenz, Savicević, Wojtkowski (46. Moya) - Brożek ?(66. Silva)

Sędziował: Krzysztof Jakubik (Siedlce)
Żółte kartki: Kante, Jędrzejczyk – Klemenz

Widzów: 22413

Czy Legia zdobędzie mistrzostwo Polski w sezonie 2019/20?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×