O zwolnieniu Niko Kovaca jako pierwszy tuż przed godz. 21:00 poinformował Christian Falk z dziennika "Bild", a kilkanaście minut później oficjalny komunikat w sprawie wydał Bayern.
Rozstanie z Chorwatem nie jest niespodzianką, ale zaskoczeniem jest zwrot akcji przy Saebener Strasse. Jeszcze kilka godzin wcześniej niemieckie media, w tym sam Falk, informowały, że Kovac dostanie ostatnią szansę i poprowadzi Bayern w środowym spotkaniu Ligi Mistrzów z Olympiakosem Pireus, a później w sobotnim klasyku Bundesligi z Borussią Dortmund.
Kovac przekonał się jednak o tym, by nie chwalić dnia... przed kolejnym wschodem słońca. W niedzielę wieczorem, podczas spotkania szkoleniowca z prezydentem Ulim Hoenessem, przewodniczącym rady nadzorczej Karlem-Heinzem Rummeniggem i dyrektorem sportowym Hasanem Salihamidziciem, ustalono, że dla dobra Bayernu misja Chorwata dobiegnie końca już teraz.
ZOBACZ WIDEO: "Druga połowa". Czy Robert Lewandowski ma szansę na Złotą Piłkę? "Życzę mu tego z całego serca"
- Gra naszego zespołu i wyniki przez niego osiągane wymagały naszej reakcji. Uli Hoeness, Hasan Salihamidzić i ja w niedzielę przeprowadziliśmy poważną rozmowę z Niko i podjęliśmy decyzję, że Niko nie będzie już trenerem Bayernu. Wszyscy żałujemy takiego rozwoju sytuacji. Dziękujemy Niko za pracę, jaką wykonał dla Bayernu. Zwłaszcza za zdobycie dubletu w ubiegłym sezonie - komentuje Rummenigge.
- Uważam, że w zaistniałej sytuacji to właściwa decyzja - przyznaje Kovac i dodaje: - Ostatnie wyniki i nasza gra pozwalają mi ją zrozumieć. Wraz z bratem dziękuję Bayernowi za ostatnie półtora roku. To był dobry czas. Zdobyliśmy mistrzostwo, Puchar i Superpuchar Niemiec. Życzę klubowi i drużynie wszystkiego najlepszego
Znamienne jest to, że rozstanie ze szkoleniowcem skomentował nie Hoeness, który zarzekał się, że "będzie bronił Kovaca do ostatniej kropli krwi", a Rummenigge, który od początku nie był entuzjastą zatrudnienia Chorwata. Więcej o relacjach między kierownictwem klubu pisaliśmy TUTAJ.
To znak, że w Bayernie już teraz decydujący głos ma Rummenigge - Hoeness usunął się w cień, choć formalnie prezydentem będzie do 15 listopada. "Kalle" może zatem układać Bayern według własnego planu, a dotąd musiał wypracowywać kompromis z Hoenessem. Ostatnim jego owocem było właśnie zatrudnienie Kovaca.
Nieudany eksperyment
Niko Kovac był trenerem Bayernu od początku sezonu 2018/2019. Pod jego wodzą zespół z Monachium rozegrał 65 spotkań: 45 z nich wygrał, 12 zremisował, a 8 przegrał. Bezpośrednią przyczyną zwolnienia Kovaca była sobotnia klęska z Eintrachtem Frankfurt - Bayern uległ Orłom 1:5 i była to jego najwyższa porażka od kwietnia 2009 roku.
W minionym sezonie Kovac poprowadził Bayern do pierwszego od 2016 roku dubletu, ale z Ligi Mistrzów odpadł już w 1/8 finału - najwcześniej od edycji 2010/2011. Nowy sezon monachijczycy zaczęli od porażki w Superpucharze Niemiec z Borussią Dortmund (0:2), a w lidze zanotowali najgorszy start od 2010 roku.
Zwolennikami zatrudnienia Kovaca byli Hoeness i Salihamidzić. Rummenigge optował za zatrudnieniem Thomasa Tuchela, ale musiał ustąpić prezydentowi i dyrektorowi sportowemu. Hoeness i Salihamidzić zdecydowali się na eksperyment - od 40 lat Bayernu nie prowadził nikt z tak przeciętnym CV jak Kovac. Zarówno piłkarskim, jak i trenerskim.
Ostatnim szkoleniowcem bez wielkiego dorobku na boisku albo na ławce, który został zatrudniony przez Bayern, był Węgier Pal Csernai. Po nim Bawarczyków prowadzili Udo Lattek, Jupp Heynckes, Soeren Lerby, Erich Ribbeck, Franz Beckenbauer, Giovanni Trapattoni, Otto Rehhagel, Ottmar Hitzfeld, Felix Magath, Juergen Klinsmann, Louis van Gaal, Pep Guardiola i Carlo Ancelotti, czyli albo wybitni piłkarze, albo szkoleniowcy w szczycie kariery, albo łączący obie te cechy.
Tymczasem Kovac jako piłkarz był co najwyżej solidnym rzemieślnikiem, a jako trener dopiero stawiał pierwsze kroki. Na szansę w Bayernie zasłużył, przynajmniej w opinii Hoenessa i Salihamidzicia, ledwie dwuletnią pracą w Eintrachcie Frankfurt - ligowym średniaku, którego wcale nie wzniósł ponad przeciętność.
W sezonie 2015/2016 utrzymał Orły w Bundeslidze dopiero w barażu, a kolejne rozgrywki jego zespół kończył na 11. i 8. miejscu. Nie są to wyniki, za które powinno się wręczać klucze do gabinetu przy Saebener Strasse. Na pożegnanie z Frankfurtem zdobył Puchar Niemiec, w finale pokonując Bayern, ale to nie miało wpływu na decyzję Hoenessa - zatrudnienie Kovaca mistrz Niemiec ogłosił kilka tygodni przed triumfem Orłów w DFB Pokal.
Wariant tymczasowy
Bayern nie wytypował jeszcze docelowego następcy Kovaca. W najbliższych meczach z Olympiakosem Pireus (06.11) i Borussią Dortmund (09.11) mistrza Niemiec poprowadzi dotychczasowy asystent Kovaca - Hansi Flick.
Wśród szkoleniowców, którzy mieliby przejąć Bayern, wymienia się Jose Mourinho, Ralfa Rangnicka, Erika ten Haga czy Mauricio Pochettino. Więcej o tym TUTAJ.
Szalone liczby
Kovaca przed zwolnieniem nie uratował nawet Lewandowski. Choć Bayern gra w tym sezonie poniżej oczekiwań, "Lewy" jest w życiowej formie. W 16 występach kapitan reprezentacji strzelił aż 20 goli, trafiając do siatki w 14 meczach. Zdobył bramkę w każdej z pierwszych 10 kolejek Bundesligi, ustanawiając nowy rekord ligi.
W ogóle Lewandowski za kadencji Kovaca wystąpił w 63 z 65 meczów, strzelając w nich 60 goli, a przy 15 asystując. Przebywał na boisku przez 96 proc. czasu i miał 44-proc. udział w zdobyczy bramkowej zespołu. Został królem strzelców Bundesligi i Pucharu Niemiec 2018/2019, a w tym sezonie jest zdecydowanym liderem klasyfikacji strzelców niemieckiej ekstraklasy.