Bundesliga. Rafał Gikiewicz: Zdobyłem i obroniłem Berlin

Getty Images / Maja Hitij/Bongarts / Na zdjęciu: Rafał Gikiewicz
Getty Images / Maja Hitij/Bongarts / Na zdjęciu: Rafał Gikiewicz

Byłem pewien, że moi kibice nie zrobią mi krzywdy. Widziałem też, że niemieccy zawodnicy z mojego zespołu lekko się boją - opowiada Rafał Gikiewicz, który zatrzymał pseudokibiców Unionu Berlin.

Klub Rafała Gikiewicza wygrał z Herthą Berlin 1:0 w pierwszych derbach miasta w historii. Po spotkaniu fani Unionu wbiegli na murawę z zamiarem zaatakowania kibiców gości. Powstrzymał ich polski bramkarz.

- Można powiedzieć, że zdobyłem i obroniłem Berlin jednego wieczoru. Zareagowałem impulsywnie, taki już jestem, tak nakazała mi głowa i serce. Na stadionie były dzieci, również moje, i w jakiś sposób zapobiegłem zamieszkom po meczu - opowiada Gikiewicz w rozmowie z TVN24.

Bramkarz nie chce zdradzić, co powiedział kibicom, w większości były to niecenzuralne słowa. - Mówiłem do nich w trzech językach, polskiego i angielskiego nie będę cytował, bo nie wypada. Po niemiecku krzyczałem "raus" (potocznie: wynocha) - to było jedno z delikatniejszych określeń, jakie do nich skierowałem - śmieje się.

ZOBACZ WIDEO: "Druga połowa". Łukasz Piszczek pożegna się z reprezentacją Polski. "To nie jest dobry moment na taką celebrację"

- Byłem pewien, że moi kibice nie zrobią mi krzywdy. Widziałem też, że niemieccy zawodnicy z mojego zespołu boją się zareagować bardziej zdecydowanie. Ja podbiegłem i pokazałem im bramę - komentuje piłkarz.

Bundesliga. Niemcy zachwyceni Rafałem Gikiewiczem! Polski bramkarz zatrzymał pseudokibiców Unionu Berlin

Postawa Gikiewicza została doceniona w niemieckich mediach, Polak był na czołówkach tamtejszych gazet, dziennikarze chwalili go za odwagę. Ale piłkarz musiał się później tłumaczyć za swoje zachowanie w domu. - Po meczu dostałem burę od żony i znajomych, że mogło to się gorzej skończyć, ale byłem przekonany, że nic się nie stanie. Na szacunek kibiców w Niemczech pracuje od 6 lat - tyle tu gram. Taki jestem, idę swoją drogą, robię to, co czuję - opowiada.

- To były pierwsze derby w historii, musiało się dziać, ale w pewnym momencie zrobiło się niebezpiecznie - race były wystrzeliwane w kierunku trybun, moje dzieci i żona musieli opuścić sektor i udać się do pomieszczenia wewnątrz stadionu, bo zrobiło się niebezpiecznie. Najważniejsze, że nic się nie stało i wygraliśmy. Berlin jest czerwony - dodał Gikiewicz.

Bundesliga. Derby Berlina dla Unionu. Czyste konto Rafała Gikiewicza

Po dziesięciu kolejkach Union zajmuje czternaste miejsce w Bundeslidze.

Źródło artykułu: