- Było to bardzo dobre spotkanie w naszym wykonaniu, zwłaszcza w pierwszej odsłonie. Szkoda tylko, że przed przerwą nie prowadziliśmy 3:0, bo oszczędzilibyśmy sobie momentu niepokoju po golu kontaktowym. Straciliśmy wtedy nieco pewności siebie, ale później wszystko wróciło do normy - powiedział Waldemar Fornalik, trener Piasta Gliwice.
Rozstrzygającym momentem tego spotkania było trafienie Jorge Felixa na 3:1, które ustaliło wynik meczu. - Trzecia bramka zamknęła mecz. Mogliśmy grać swoje i zespołowi należą się gratulacje za pomysł i sposób rozegrania. Nie mieliśmy słabych punktów, więc możemy być zadowoleni z wyniku i gry. Cieszy też fakt, że mamy na swoim koncie 28 punktów - przyznał szkoleniowiec Piastunek.
Po niemrawym początku sezonu mistrzowie Polski wrócili na odpowiednie tory. - Sytuacja jest dobra. Po ciężkim początku sezonu i łączeniu ligi z pucharami, a także myślami zawodników o transferach, sytuacja się unormowała. Nowi piłkarze dołączyli już w trakcie sezonu, więc musieliśmy czekać aż osiągną optymalną dyspozycję. Od jakiegoś czasu moi podopieczni mogą pokazywać poziom, na który faktycznie ich stać. Na starcie sezonu niekoniecznie tak było - zaznaczył były selekcjoner reprezentacji Polski.
ZOBACZ WIDEO: Wisła Kraków w poważnym kryzysie. "Dzieje się coś dziwnego"
Po raz kolejny sztab szkoleniowy Piasta dostał jasne sygnały od zawodników, którzy wchodzą na boisko z ławki rezerwowych. - Cieszymy się, że stać nas na dokonywanie zmian, które przynoszą oczekiwanie efekty. Pomijam już fakt, że rezerwowi zdobywają bramki. Wszyscy wiedzą, że konkurencja jest duża. Każdy czeka na to, żeby wejść na boisko i pokazać się z jak najlepszej strony - podkreślił opiekun niebiesko-czerwonych.
Na szczególną uwagę zasługuje akcja Patryka Tuszyńskiego. - Patryk miał trudne wejście do zespołu, bo nie wszystko wychodziło mu tak, jakby sobie tego życzył. Jednak ta akcja na 3:1 była znakomita. Mijał zawodników, a na koniec dograł świetną piłkę i Jorge Felix zdobył bardzo ważną bramkę - cieszył się Fornalik.
Nastrój w obozie Jagiellonii Białystok był zgoła odmienny. - Było to dla nas nieudane spotkanie pod każdym względem. Jestem bardzo niezadowolony z naszej postawy w pierwszej połowie. Piast miał za dużo miejsca, a my byliśmy zbyt mało agresywni, przez co przegrywaliśmy większość stykowych piłek - powiedział Ireneusz Mamrot.
- Po przerwie widać było, że chcemy odrabiać straty. Początek był bardzo dobry i złapaliśmy kontakt. Na naszą niekorzyść wpłynęły jednak kontuzje. W momencie, gdy łapaliśmy rytm i zaczęliśmy dobrze grać, z boiska musieli zejść Martin Kostal i Martin Pospisil. Nie pomógł nam też brak Tarasa Romanczuka, więc środek pola był nieco inaczej zestawiony. Szczególnie zejście Pospisila nas osłabiło i w ofensywie nie byliśmy już tak płynni. Ponadto narażaliśmy się na liczne kontry Piasta. Przegraliśmy zasłużenie - przyznał trener Jagi.
Co konkretnie stało się kontuzjowanym? - W przypadku Kostala mówimy o jakimś naciągnięciu. Jeśli jednak chodzi o Pospisila, to czekamy na informacje ze szpitala. To dla nas bardzo ważny zawodnik, więc mam nadzieję, że jego kontuzja nie jest tak poważna, jak wyglądała na boisku - skomentował 48-latek.
Po piętnastu kolejkach białostoczanie mają na koncie dwadzieścia trzy punkty. - Nie chcę na gorąco robić analizy. Przyjdzie na to czas. Musimy myśleć o kolejnych meczach, bo ten był najsłabszym w sezonie. Odnieśliśmy czwartą porażkę i z pewnością zasłużoną. Tamte były zupełnie inne - podsumował Ireneusz Mamrot.