PKO Ekstraklasa. Wojna domowa w Wiśle Kraków. Grupa Błaszczykowskiego grozi przerwaniem misji ratunkowej

Przy Reymonta 22 trwa wojna domowa. Misja ratowania piłkarskiej Wisły Kraków przez grupę skupioną wokół Jakuba Błaszczykowskiego może zostać przerwana w każdej chwili. - Dopadło nas wszystkich ostatnio spore zniechęcenie - mówi Tomasz Jażdżyński.

Maciej Kmita
Maciej Kmita
Jakub Błaszczykowski Newspix / JAKUB GRUCA / FOKUSMEDIA.COM.PL / Na zdjęciu: Jakub Błaszczykowski
Gdy "grupa ratunkowa" z Bogusławem LeśnodorskimRafałem Wisłockim, Jarosławem Królewskim, Jakubem BłaszczykowskimTomaszem Jażdżyńskim i Piotrem Obidzińskim na czele uchroniła Wisłę Kraków przed upadkiem, pisaliśmy, że na to, co zeszłej zimy wydarzyło się w Krakowie, nie wpadliby nawet scenarzyści Netlfixa. Życie napisało jednak ciąg dalszy tej historii, z właściwym dla trzymających w napięciu produkcji zwrotem akcji.

Ludzie, którzy niespełna rok temu bez namysłu ruszyli na pomoc kołyszącemu się nad przepaścią klubowi, i ryzykując majątkiem i reputacją, szli ramię w ramię, stanęli teraz po dwóch strony barykady. Przy Reymonta 22 trwa wojna domowa, a władze piłkarskiej Wisły mówią wprost: tracimy cierpliwość i albo będzie po naszemu, albo wcale.

Dzisiaj wrogu - wczoraj bracie

Błaszczykowski, Jażdżyński i Królewski, udzielając prowadzącej piłkarską sekcję Białej Gwiazdy Wiśle SA 4 mln zł pożyczki na przetrwanie, zapewnili sobie pełną kontrolę nad klubem i odcięli Towarzystwo Sportowego "Wisła", formalnego właściciela piłkarskiej spółki, od wpływu na bieżące zarządzanie. Zagwarantowali sobie też prawo do pierwokupu akcji od TS-u.

ZOBACZ WIDEO: Rosną szanse Roberta Lewandowskiego na Złotą Piłkę? "Messi i Ronaldo zeszli na ziemię"

Pod nowymi rządami piłkarska Wisła powoli staje na nogi. Funkcjonuje na zdrowych zasadach i - nawet bez zewnętrznego inwestora - zaczęła być rentowna, a wypracowany zysk przeznacza na spłatę długu, który w dziewięć miesięcy stopniał o 9 mln zł - do 28 mln zł. Triumwirat nie zamierza jednak skorzystać z prawa do przejęcia Wisły SA, a ustami Jażdżyńskiego tłumaczy to postawą TS-u, które ma rzucać kłody pod nogi grupie ratunkowej.

Przewodniczący rady nadzorczej Wisły SA udzielił "Dziennikowi Polskiemu" i portalowi interia.pl wywiadu-rzeki, w którym zdradził kulisy rozmów między Wisłami, doprowadzając do tąpnięcia w środowisku. Na pytanie, o to, czy jedyną przeszkodą w przejęciu przez niego oraz Błaszczykowskiego i Królewskiego Wisły SA jest konflikt z TS-em, odpowiada: - Problemów jest wiele, ale rzeczywiście postawa Towarzystwa Sportowego jest teraz absolutnie kluczowa.

Co istotne, prezesem TS-u jest Rafał Wisłocki, który od stycznia do lipca stał na czele Wisły SA i firmował nowe otwarcie jako niesplamiony powiązaniami z gangsterami z grupy Sharks przedstawiciel władz klubu. Za jego sprawą na ratunek Wiśle ruszył Jarosław Królewski - jego kolega z dzieciństwa. To był moment zwrotny w akcji ratowania klubu. Królewski był akceleratorem działań kibiców, a sam dorzucił do klubowej kasy kilkaset tysięcy złotych więcej niż tylko 1,33 mln zł pożyczki.

Czytaj również -> Skowronek: Skłamałbym, gdybym powiedział, że nie mam obaw

Od kilku miesięcy Wisły rozmawiają o uregulowaniu kluczowych spraw jak prawa do nazwy "Wisła Kraków", którą TS zastrzegł już w 2012 roku, i historycznego herbu klubu, który jest własnością TS-u oraz kontroli długu właścicielskiego. Piłkarska spółka chciałaby też przejąć zupełną kontrolę nad dystrybucją pamiątek i akademią piłkarską, która jest oczkiem w głowie Wisłockiego, i jednocześnie pozbawić TS prawa do prowadzenia sekcji piłkarskiej w jakiejkolwiek kategorii wiekowej.

Według Jażdżyńskiego, TS wstępnie zgodził się na zaproponowane przez SA rozwiązania, ale potem się z tego wycofał: - Po kilku tygodniach wydawało się, że doszliśmy do porozumienia, ale po kilku dniach otrzymałem informację, że zarząd w pełnym składzie nie wyraził zgody na realizację ustaleń. Następnym krokiem były dwa spotkania pomiędzy nami a władzami TS. Niestety, nie zrobiliśmy przez ten cały czas żadnego istotnego kroku w kierunku porozumienia.

Rozwód celebrytów

Wisłocki miał Jażdżyńskiemu za złe wyjście do mediów i przedstawienie TS-u w złym świetle. "Ustaliliśmy, iż do czasu zakończenia rozmów nie będziemy komentować omawianych przez nas spraw w mediach. Staram się dotrzymywać umów. Czyny. Nie Słowa" - napisał prezes TS-u na Twitterze.


- Staraliśmy się do tej pory nie upubliczniać tej różnicy zdań, ale czekamy już prawie tydzień od ostatniego spotkania i ponad dwa tygodnie od naszego pierwszego pisma, a czas ucieka. To kibice są główną siłą akcji ratunkowej i według mnie mają prawo wiedzieć, co się dzieje - wyjaśnia Jażdżyński.

Po kilku dniach Wisłocki sam jednak wykorzystał "Dziennik Polski" i portal sport.tvp.pl do zabrania głosu. Konflikt między Wisłami zaczął przypominać rozwód celebrytów w świetle reflektorów. Obie strony wyciągają brudy na wierzch, a wiślacka część Internetu płonie.

- To jest coś, czego najbardziej chciałem uniknąć. Chodziło mi o to, żebyśmy "nie przelewali krwi" w mediach, tylko załatwili wszystkie sporne kwestie wewnątrz Wisły - przyznaje Wisłocki. Towarzyszący mu członek zarządu, prawnik Tomasz Ordys, dodaje: - Padło słowo oferta. My natomiast mieliśmy wrażenie, że jest to bardziej stanowisko spółki, które zakłada, realizację wszystkich ich postulatów i to niezależnie, od tego, czy leżą w interesie TS Wisła, czy nie do końca.

Według Jażdżyńskiego, nie ma pola do negocjacji i TS ma tylko jedno wyjście - spełnić żądania SA: - Przedstawione przez nas postulaty to nie jest stanowisko negocjacyjne, nie chcemy się targować jak na Kleparzu. Pod koniec pierwszego spotkania, widząc całkowity brak zrozumienia dla naszych argumentów, Kuba [Błaszczykowski] przekazał zarządowi TS, a my z Jarkiem [Królewskim] w pełni się z nim zgadzamy, że nie chcemy nikogo na nic naciągnąć czy siłą zmuszać. Po prostu nie widzimy inaczej szans powodzenia misji ratunkowej.

Ordys: - Takie podejście trochę nas zdziwiło, bo z jednej strony oferent przychodzi do nas i kładzie ofertę na stół, ale z drugiej praktycznie od razu zastrzega, że nie podlega ona żadnej negocjacji. W skrócie, albo dajemy to, czego druga strona od nas oczekuje, albo jest to koniec dalszych rozmów.

Nóż w plecy

Zdaniem Jażdżyńskiego, TS wbija piłkarskiej spółce nóż w plecy. Grupie ratunkowej nie udało się też dojść do porozumienia z największymi wierzycielami, czyli miastem i Tele-Foniką, ale to postawa TS-u zaskoczyła przewodniczącego rady nadzorczej piłkarskiej spółki.

- Jesteśmy w kropce. O ile spodziewaliśmy się braku współpracy ze strony miasta, wiedzieliśmy, że Tele-Fonika może mieć swoją strategię nieprzystającą do naszej, o tyle blokada ze strony TS jest bardzo trudna do zrozumienia. Szczególnie, że upadek spółki akcyjnej skokowo pogorszy sytuację Towarzystwa - zauważa przewodniczący rady nadzorczej.

Przy Reymonta 22 nie chcą iść śladem Widzewa Łódź czy Łódzkiego Klubu Sportowego, które upadły, by pod względem formalnym zacząć wszystko od zera. Według Jażdżyńskiego, w tym scenariuszu Wisła straci swoją tożsamość, a do tego nie wolno dopuścić.

- Warto zrozumieć, że Wisła po upadku to już nie będzie ten sam klub. Klub, którego nigdy nie zlikwidowano z braku zainteresowania, nic mu nie dodano do nazwy, nie gra na czyjejś licencji, nie uciekł przed zobowiązaniami w nowe życie. I o utrzymanie tej wartości powinniśmy walczyć - i my to robimy, ale nie damy rady sami przeciw wszystkim - mówi Jażdżyński.

- Jeśli trafimy do IV ligi, to powrót potrwa wiele lat. I to niekoniecznie tylko pięć, polecam przykłady innych drużyn wracających do Ekstraklasy. Po tym powrocie świat byłby już inny. Wisła pewnie nie byłaby największym klubem w mieście, stadion może już nie być stadionem - wymienia przewodniczący rady nadzorczej.

Czytaj również -> Zwycięstwo Wisły w debiucie Artura Skowronka

Formalne przejęcie Wisły SA przez triumwirat oddala się. W piłkarskiej spółce dają wprost do zrozumienia, że jeśli TS się nie ugnie pod ich żądaniami, to wycofają się z ratowania klubu, co doprowadzi do upadku piłkarskiej Wisły, a winą za to kibice obarczać będą TS.

- Daliśmy sobie trochę czasu na oswojenie się z sytuacją. Powoli tracimy jednak możliwość manewru. Rozmowy z TS utknęły. Nie ma zgody na sprawne przejęcie spółki ze strony Tele-Foniki. Przyznam, że dopadło nas wszystkich ostatnio spore zniechęcenie - zdradza Jażdżyński.

W podobnym tonie na łamach "Dziennika Polskiego" wypowiada się Krzysztof Kołaczyk - były prezes Rakowa Częstochowa, którego do pracy w Wiśle ściągnął Błaszczykowski: - Wszystko ma swoje granice, również granice tego ryzyka. Na pewno jeśli nie pójdzie to do końca po naszej myśli, to ja sam sobie nie wyobrażam pewnych scenariuszy. Jest granica - nie chcę użyć słowa "wariacji" - i Kuba tę granicę zna. I jeżeli będzie naprawdę źle, to powie "pas".

***

Wisła musi walczyć o przetrwanie nie tylko w gabinetach, ale też na boisku. Biała Gwiazda przegrała siedem ostatnich spotkań, wyrównując klubowy rekord, i po pierwszej rundzie sezonu zasadniczego zajmuje ostatnie miejsce w tabeli PKO Ekstraklasy.

Spadek do I ligi byłby równoznaczny z upadkiem klubu. Na udziale w rozgrywkach PKO Ekstraklasy w sezonie 2018/2019 Wisła zarobiła 9,278 mln zł - to blisko 1/3 jej rocznego budżetu. Odcięcie od tego źródła finansowania doprowadziłoby Białą Gwiazdę do bankructwa.

Po ostatnim meczu Macieja Stolarczyka w roli trenera Wisły zastąpił Artur Skowronek, który zadebiutuje jako opiekun 13-krotnych mistrzów Polski w niedzielnym meczu ze Śląskiem Wrocław.

Czy TS Wisła powinno spełnić żądania Wisły SA?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×