W lipcu bieżącego roku świat Calcio obiegła informacja, że szkoleniowiec Bologni - Sinisa Mihajlović zmaga się z białaczką. Mimo ciężkiej choroby, Serb nie porzucił jednak drużyny i cały czas, gdy tylko był w stanie i pozwalali mu na to lekarze, prowadził ją na kolejnych meczach.
W sumie Mihajlović przeszedł trzy cykle chemioterapii, które pozwoliły mu zwalczyć chorobę.
- Nigdy nie czułem się jak bohater, jestem tylko człowiekiem - powiedział na specjalnie zwołanej konferencji prasowej. - Tej choroby nie da się pokonać wyłącznie odwagą, potrzeba leczenia i opieki.
ZOBACZ WIDEO: Mateusz Borek: Lewandowski powinien wrócić do Polski i powiedzieć "Teraz ja wam pokażę jak się szkoli"
Czytaj także: Transfery. Zła informacja dla Krzysztofa Piątka. Milan ma plan "B", Mandzukić zamiast Ibrahimovicia
- To nie wstyd. Jedyną rzeczą, której nie mogą stracić pacjenci to chęć do życia. Niezbędna jest cierpliwość by walczyć z tą paskudną chorobą. Spędzanie czterech miesięcy w pokoju bez wdychania świeżego powietrza nie było łatwe.
Trener podziękował także wszystkim osobom, które napotkał podczas swojej kuracji, a także za całe wsparcie w tym banery, które pojawiały się między innymi na stadionie Bologni czy listy.
Czytaj także: Serie A. Wojciech Szczęsny zdradził, dlaczego został bramkarzem. "Zrobiłem to dla ojca"
Pomimo wzniosłej chwili, Serb nie zamierzał jednak oszczędzać swoich piłkarzy. Bologna bowiem aktualnie zajmuje dopiero 15. miejsce w tabeli i ma zaledwie 3 punkty przewagi nad strefą spadkową.
- Nie chciałem aby moja choroba stała się wymówką dla Bologni. Oczekiwałem więcej na boisku. Mimo wszystko jestem zły z powodu wyników drużyny oraz jej postawy. Od teraz piłkarze muszą dać z siebie 200 procent. Musimy zacząć zdobywać punkty - podkreślił.
Mimo wszystko, gdy szkoleniowiec dostrzegł wszystkich swoich podopiecznych, którzy przybyli mu na powitanie, nie mógł powstrzymać się od uśmiechu. - Zrobią wszystko aby uniknąć treningu - zażartował.