PKO Ekstraklasa. Korona - Arka. Mirosław Smyła: Rozpiera mnie nieludzka złość

PAP / Piotr Polak / Na zdjęciu: Mirosław Smyła
PAP / Piotr Polak / Na zdjęciu: Mirosław Smyła

- Rozpiera mnie nieludzka złość i to nie podlega dyskusji. Wrze we mnie, ale musimy podejść profesjonalnie do tematu - powiedział Mirosław Smyła po przegranym przez Koronę Kielce 0:1 meczu z Arką Gdynia.

Optycznie piłkarze Arki Gdynia nie grali w Kielcach lepiej od Korony, ale wygrali 1:0. - Oczywiście był to dla nas bardzo ciężki mecz do grania, ze względu na sytuację w tabeli obu zespołów. Tego typu spotkania nazywamy meczami o sześć punktów. Gratuluję moim zawodnikom tego, że pokazali bardzo dobry charakter i ducha drużyny. To były dla nas bardzo ważne trzy punkty, co jest najważniejsze - powiedział Aleksandar Rogić.

- Oczywiście musimy poprawić jeszcze wiele elementów w naszej grze, ale łatwiej jest nad tym pracować mając dobry wynik. Najważniejsze co jest w piłce nożnej, to postęp i mam nadzieję, że to zwycięstwo nas zbuduje i pomoże zdobyć punkty w dwóch ostatnich meczach w roku - dodał trener Arki Gdynia.

Sergiu Hanca adoptował biedną rodzinę. Zobacz więcej!

Korona miała dużo okazji, jednak brakowało jakości pod bramką rywala. - To wszystko co się działo, rozpoczęło się od meczu w Warszawie. Straciliśmy wiodących piłkarzy - Cebulę i Gnjaticia. Okazuje się, że nie do końca znaleźliśmy następców, albo ich nie ma. To smutne i przykre, ale mimo obrazu meczu, w którym tworzymy mnóstwo sytuacji, jestem niezadowolony ze środka pola. W drugiej połowie wszedł Zalazar. Nabiegał kilometry i wyglądało to lepiej, ale esencją piłki nożnej są bramki. Tłumaczenie się, że tworzymy dużo sytuacji, to nie ten moment i czas. W szatni jest gorąco i panuje złość. Mamy nadzieję, że wszystko przekłujemy do trudnego i bardzo ważnego meczu z Cracovią - zauważył Mirosław Smyła, szkoleniowiec Korony Kielce.

ZOBACZ WIDEO: Losowanie Euro 2020. Kto trafi z barażu do grupy z Polską? "Będziemy faworytem niezależnie od przeciwnika"

Porażka spycha Koronę do strefy spadkowej. - Rozpiera mnie nieludzka złość i to nie podlega dyskusji. Wrze we mnie, ale musimy podejść profesjonalnie do tematu. Trzeba się przygotować do jeszcze dwóch spotkań, bo składanie broni nie jest w naszym stylu - podkreślił Smyła.

Spore zainteresowanie meczem Śląsk - Legia. Zobacz więcej!

Po pierwszej połowie zdjęty został Uros Duranović, który zmarnował cztery dogodne sytuacje do strzelenia gola. Wszedł za niego Michal Papadopulos. - W drugiej połowie na boisko wyszły dwie typowe dziewiątki. Obaj mieli swoje szanse i mogli ten mecz zamknąć. Papadopulos strzelał z pięciu metrów, Żyro trafił obok bramki. Mając tyle sytuacji, prawdopodobieństwo strzelenia kolejnej jest lub nie. Duranović był zdruzgotany i było to widać, a esencją było sam na sam z bramkarzem. Z przodu musi być ktoś, kto strzela bramki. Oddaliśmy 20 strzałów na bramkę - żałował trener kieleckiego klubu.

Źródło artykułu: