Liga Mistrzów: SSC Napoli - Genk. Wielki wieczór Arkadiusza Milika

Getty Images / SSC NAPOLI/SSC NAPOLI / Na zdjęciu: Arkadiusz Milik
Getty Images / SSC NAPOLI/SSC NAPOLI / Na zdjęciu: Arkadiusz Milik

Przez miesiąc nikt nie zdążył powiedzieć Polakowi, że w Napoli jest kryzys. Arkadiusz Milik wrócił po kontuzji w wielkim stylu i strzelił trzy gole w meczu Ligi Mistrzów z Genk (4:0).

Ten wieczór należał do niego! Arkadiuszowi Milikowi we wtorkowym meczu z KRC Genk wychodziło wszystko. Już w 2. minucie nie zmarnował prezentu od bramkarza. Odebrał mu piłkę, skoro golkiper nie potrafił jej opanować, i od razu uderzył z bardzo bliskiej odległości. Z kolei 24 minuty później Polak wbiegł między obrońców w polu karnym i podwyższył wynik po dośrodkowaniu z prawej strony. A w 38. minucie wykorzystał rzut karny i pogrążył 17-letniego bramkarza Belgów.

Tak wyglądał pierwszy hat-trick piłkarza Napoli w historii Ligi Mistrzów. Do tego to pierwsze gole Milika w tych rozgrywkach od marca 2017 roku, ponad dwa lata czekał na kolejne! Ale jak już się przełamał i zabrał do strzelania, to był szybki jak Zlatan Ibrahimović. Bo hat-trick Milika z Genk był pierwszym tak szybkim w LM od października 2013 roku, kiedy Szwed w barwach PSG równie prędko zaskoczył Anderlecht.

Milik odrobił lekcję na szóstkę. Jeszcze dwa miesiące temu, w pierwszym meczu z Genk, Milik pudłował na potęgę. Najpierw nie udało mu się na raty dobić strzału kolegi, potem główkował w poprzeczkę. Przed przerwą spudłował po raz trzeci. SSC Napoli w banalny sposób straciło punkty, a frustracja wicemistrzów Włoch sięgała zenitu.

ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: Anna i Robert Lewandowscy na imprezie świątecznej Bayernu. Żona polskiego piłkarze wyglądała zjawiskowo

- Mecz mógł być lepszy, gdybyśmy wykorzystali swoje okazje - żalił się Carlo Ancelotti.

- W pierwszej połowie mieliśmy wiele okazji, gdybyśmy wtedy trafili, mecz potoczyłby się inaczej - dodał Dries Mertens.

To był początek wielkich problemów wicemistrza Włoch. Bo kiedy zremisowali w LM po raz drugi, do szatni zszedł wściekły syn prezydenta, Aurelio de Laurentiisa. Razem z ojcem nie mógł znieść rozczarowujących wyników w Serie A i kolejnej, banalnej straty punktów. Zagroził piłkarzom grzywnami. Doszło do bójki, a potem gracze odmówili wyjazdu na karne zgrupowanie. Do tej pory topór wojenny wisi między nimi a prezydentem.

-> "Gattuso obejmie Napoli od środy!". Sensacyjne doniesienia włoskich mediów

Tymczasem w spotkaniu, które ma przesądzić o posadzie Ancelottiego, Milik wrócił w wielkim stylu. Zagrał po miesiącu przerwy, chociaż jeszcze w tym tygodniu "Il Matino" zapowiadało, że do końca roku nie ma szans na występ. Napastnik kolejny raz udowodnił, że ma wielki charakter. Potrafił wrócić do gry na najwyższym poziomie po dwukrotnym zerwaniu więzadeł. Teraz podniósł się po kontuzji mięśni brzucha i zagrał świetny mecz mimo fatalnej atmosfery w klubie.

Trafnie występ 25-latka ocenił w studiu Polsatu Sport Artur Wichniarek, były reprezentant Polski. - Milik przez kontuzję nie uczestniczył bezpośrednio w konflikcie. Wrócił do gry "na luzie" - analizował w przerwie spotkania. Dobrze, żeby Milik utrzymał ten luz utrzymał do Euro 2020.

Czytaj też: Szokujący raport ws. mundialu. Były prezydent FIFA przekupiony przez rosyjskiego oligarchę

Komentarze (1)
avatar
Jarek Witkowski
10.12.2019
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
a teraz poczytajcie France szajsball i zobaczycie jak pięknie zmilczeli Milika