Maor Melikson i Rodzina Świętej Wojny

Archiwum prywatne / Krzysztof Dąbrowa  / Na zdjęciu: Maor Melikson słucha opowieści Alfreda Trauba
Archiwum prywatne / Krzysztof Dąbrowa / Na zdjęciu: Maor Melikson słucha opowieści Alfreda Trauba

Alfred miał białą gwiazdę w sercu i żydowską krew w żyłach. Zanim umarł, zyskał też nowego przyjaciela. Był nim pierwszy Żyd w historii Wisły Kraków.

Głowę Alfreda Trauba nękali już wtedy Parkinson z Alzheimerem. Gdy jednak Maor Melikson, największa gwiazda Wisły Kraków, zapukał do drzwi skromnego mieszkania w krakowskiej dzielnicy Krowodrza, w schorowane ciało 78-latka wstąpiły nowe siły. Alfred opowiadał piłkarzowi o zamordowanym ojcu Julianie, o mamie Marii, na którą spadł ciężar samotnego wychowania syna. Opowiadał, jak pisał w Wiśle Kraków broszury meczowe. I jak za walkę z komunistami od szarego świata odgradzały go więzienne kraty.

Melikson słuchał ponad dwie godziny. Kurtuazyjne z początku spotkanie zamieniło się w przyjaźń. W 2015 roku Parkinson z Alzheimerem wygrali walkę o głowę Alfreda.

Gdy kilka dni temu Maor Melikson oświadczył, że kończy piłkarską karierę, wnuk Alfreda - Krzysztof Dąbrowa - napisał na Facebooku: "Maor pozostanie dla mnie jednym z największych piłkarzy. Radości dziadzia po poznaniu ulubionego piłkarza nigdy nie zapomnę".

ZOBACZ WIDEO: Kamil Kosowski komentuje sytuację Wisły Kraków. "Serce boli. Spadek z Ekstraklasy trzeba brać pod uwagę"

Krzysztof - w przeciwieństwie do dziadka - jest zagorzałym kibicem Cracovii. Klubu, z którym Wisła od dziesięcioleci toczy w Krakowie "świętą wojnę".

Imię: Alfred. Nazwisko: Traub. Urodzony: 1935 rok. Żył: miejsce puste

Z Alfreda był krakowski cwaniak. I to taki, że imię i nazwisko na płycie nagrobnej kazał sobie napisać już 10 lat przed śmiercią. Zamówił też miejsce na Cmentarzu Rakowickim. Alfred Traub lubił się z siebie śmiać.

Jego ojciec Julian był krakowskim Żydem, mama Maria była katoliczką. Ślub wzięli jeszcze przed wojną, Julian (prowadził zakład fryzjerski) przyjął wtedy katolicki chrzest. Alfred urodził się więc już katolikiem. Tatę znał krótko, Niemcy zamordowali go w Auschwitz wraz z grupą zaprzyjaźnionych księży salezjan.

On po wojnie został chemikiem, był inspektorem w Państwowym Urzędzie Miar i Jakości. Jeździł po Polsce. Sprawdzał, czy zakłady obuwnicze działają zgodnie z przepisami. W stanie wojennym władza wsadziła go za kratki, bo drukował opozycyjne ulotki i gazetki. Doniósł na niego przełożony.

Klaus Fischer - król lodu. Zobacz, kogo ściga Robert Lewandowski

- Dziadek mówił o sobie, że jest krakusem w 15. pokoleniu. Mocno angażował się w lokalne sprawy, znali go miejscowi dziennikarze, on znał ich. Przyjaźnił się z krakowskimi artystami. I był twardym antykomunistą. Jednocześnie nadal pamiętał, że płynie w nim żydowska krew. Pomagał Polakom odnajdować rodziny w Izraelu - wspomina Krzysztof.

Jego dalekie kuzynostwo też musiało uciekać z Polski, gdy władza Gomułki w latach 60. wypowiedziała Żydom wojnę.

Słabsza gwiazda

Miłość do Wisły Kraków poczuł w 1948 roku. - Kiedyś go zapytałem, czy jest jakikolwiek racjonalny argument, dlaczego on - żydowskiego pochodzenia - kibicuje Wiśle? - wspomina Krzysztof.

Opowiedział wtedy o meczu właśnie z 1948 roku, decydującym o mistrzostwie Polski. Cracovia grała z Wisłą na byłym stadionie miejscowej Garbarni, ponoć najpiękniejszym w Polsce. Obiekcie położonym nad rzeką Wisłą, z drewnianymi trybunami. Pasy wygrały 3:1, a Alfred uważał, że Biała Gwiazda została oszukana przez sędziego. I z tego żalu, współczucia dla słabszego, zaczął jej kibicować.

Cracovia powstała jako klub środowiska akademickiego. Nie zamykała się na żadną kulturę czy wyznanie, grali w niej też Żydzi. Józef Lustgarten, który uważany jest za założyciela "Pasów", też był Żydem. Klub podkreślał swoją polskość biało-czerwonymi barwami. Wisła była inna. Gdy w 1938 roku Warta Poznań postulowała wykluczenie z PZPN piłkarzy i klubów niechrześcijańskich, Wisła ten "paragraf aryjski" (tak nazywało się to prawo) poparła. Cracovia była przeciwna.

Między innymi dlatego potem w "świętej krakowskiej wojnie" Cracovia była "pier**** Żydami".

Wnuk Krzysiek opowiada: - Zaczął kibicować Wiśle, ale nigdy nie nienawidził Cracovii. Miał takie stare krakowskie podejście, które wpoił też mi. Jak ktoś jest z Krakowa od kilku pokoleń, to na pierwszym miejscu stawia ukochany klub. Drugie w kolejności są inne miejskie kluby. Potem - w prostej linii - drużyny z Małopolski, a potem drużyny polskie. Oczywiście poza Legią Warszawa.

Bilet na derby Krakowa. Jedna z pamiątek po Alfredzie Traubie
Bilet na derby Krakowa. Jedna z pamiątek po Alfredzie Traubie

Alfred nie miał problemu z wyzwiskami ze strony wiślaków. Wnuk wyjaśnia: - Ja też próbuję to tłumaczyć ludziom z zewnątrz. Określenie "Żydzi" oczywiście ma w tym przypadku negatywny wydźwięk. Wiem, jak brzmi. Ale w rzeczywistości nie jest antysemickie. Tu nikt nie myśli w kategoriach "Ach ci źli Żydzi". To po prostu utarty przez lata frazes, którym jedna strona próbuje dołożyć drugiej. Tak jak kibice Cracovii mówią o wiślakach "psy", bo Wisła była milicyjna.

Alfred kibicował Wiśle. Krzysztof wybrał Cracovię. Wspólnie z wnukiem był na swoim ostatnim meczu Białej Gwiazdy. W październiku 2013 roku na sparingu z VfL Wolfsburg.

Wymarzona wizyta

W drużynie Białej Gwiazdy nie było już wtedy Maora Meliksona, pierwszego Izraelczyka w historii Wisły. Gdy krakowski klub w styczniu 2011 roku sprowadzał pomocnika z Hapoelu Beer Szewa, Alfred był wniebowzięty. Czekał latami na piłkarza, w którym płynie ta sama krew. Melikson miał ojca Izraelczyka, ale mama Rivka urodziła się w Legnicy. Dzięki niej piłkarz dostał w 2012 roku polski paszport. Franciszek Smuda chciał go nawet powołać do kadry na Euro. Melikson wahał się, bo miał już w CV towarzyskie mecze dla Izraela. Ostatecznie odpuścił grę dla Biało-Czerwonych.

Podbił za to polską ligę, zachwycał szybkością, panowaniem nad piłką, przebojowością. W 2011 roku zdobył z Wisłą mistrzostwo Polski. Alfred, tak jak kiedyś zbierał wycinki z gazet o wiślackiej legendzie Henryku Reymanie, tak teraz kolekcjonował wszystko, co było związane z Meliksonem.

Czekolada Wisła. Jedna z pamiątek po Alfredzie. Traub pracował też dla Wisły, w ówczesnym Dziale Propagandy. Czyli dzisiejszym biurze prasowym.
Czekolada Wisła. Jedna z pamiątek po Alfredzie. Traub pracował też dla Wisły, w ówczesnym Dziale Propagandy. Czyli dzisiejszym biurze prasowym.

Gdy pod koniec 2012 roku Maor zapukał do jego drzwi, Alfred był w siódmym niebie. Wizytę wymyślił Krzysztof, wtedy już pracownik Radia Kraków. Opowiada: - Dziadek był dla mnie zawsze autorytetem, idolem, najbliższą osobą. Nie konsultowałem z nim tych odwiedzin. I nie powiedziałem Maorowi, że to jest mój dziadek. Tylko że jest taki chory, starszy pan z Krakowa, który bardzo chciałby go poznać. Gdy rozmawiali, też nie wiedział, że jesteśmy rodziną. Dopiero potem mi przyznał, że się domyślał.

Krzysztof wspomina, że dziadek żył skromnie, a pieniądze, które miał, głównie wydawał na leki. Był zakłopotany odwiedzinami, ale ta wizyta nadzwyczaj go ożywiła. - Miał taki przypływ energii, jakiego nie miał od wielu lat i jakiego nie miał już później - wspomina Krzysztof. - To jemu Maor powiedział wtedy jako pierwszemu, że odejdzie z Wisły.

Alfred dostał od piłkarza koszulkę Białej Gwiazdy z podpisem i obietnicę kolejnego spotkania. Melikson zaproponował też, że zapłaci za podróż Alfreda do Izraela, aby ten mógł spotkać się z rodziną. 78-latek jednak musiał odmówić, był już zbyt chory na tak dalekie i męczące loty.

Mówił: - Miałem dzisiaj w domu najsympatyczniejszego zawodnika Wisły Maora Meliksona. Wprawdzie nie mamy wspólnego języka, ale mamy wspólną krew, ponieważ mój tatuś urodził się Żydem i mam do tego zawodnika Wisły szczególną sympatię. A poza tym jest doskonałym zawodnikiem. Przyniósł mi w prezencie swoją koszulkę z numerem 5 i dedykacją dla mnie. Obiecał, że przyjdzie powtórnie.

Koszulką, którą Maor Melikson podarował Alfredowi
Koszulką, którą Maor Melikson podarował Alfredowi

Melikson nigdy już Alfreda nie odwiedził. Kilka dni później przeniósł się do Valenciennes we Francji, jeszcze stamtąd wysyłał przyjacielowi prezenty, pytał o zdrowie. Jeszcze raz zaproponował podróż do Izraela, napisał Krzysztofowi, że zaopiekuje się jego dziadkiem. Nie mógł przyjechać do Polski, gdy Alfred zmarł w listopadzie 2015 roku, choć chciał. Powód: obowiązki klubowe.

Grób nadal czeka

Kilka dni temu 35-leni Maor Melikson zakończył piłkarską karierę. To dlatego Krzysztof zdecydował się na emocjonalny wpis na Facebooku. Chciał tym sposobem podziękować piłkarzowi za jego dobroć. "Składam mu największy hołd uznania" - napisał.

Alfred Traub jeszcze przed śmiercią zdecydował się na pośmiertne przekazanie ciała Collegium Medicum Uniwersytetu Jagiellońskiego. Rodzina nigdy nie pytała, co się z nim działo. Krzysztof podejrzewa, że ze względu na choroby to głowa dziadka mogła być najbardziej interesująca dla naukowców. Z tego powodu nie miał prawdziwego pogrzebu, tylko symboliczną mszę. Zgodnie z prawem uczelnia po 5 latach od przekazania ma obowiązek zwrócić ciało. I zapłacić za pogrzeb.

Grób na Cmentarzu Rakowickim ciągle na niego czeka.

Źródło artykułu: