Tuż po transferze do Unionu Berlin, Rafał Gikiewicz spotkał się z dziennikarzami na salce konferencynej. Pytany o cele wyparował, że interesuje go awans do Bundesligi. Dziennikarze spojrzeli na niego jak na szaleńca, niektórzy nie byli w stanie powstrzymać śmiechu, co w tej sytuacji było odruchem wręcz uzasadnionym. Przecież Union przez większość rundy wiosennej sezonu 2017-18 oglądał się za siebie i każda porażka mogła powodować zagrożenie degradacją. A tu nagle przychodzi do nich uśmiechnięty i zadowolony z siebie facet i mówi coś o awansie.
- Czy ty w ogóle zdajesz sobie sprawę z tego, ile bramek puściliśmy w poprzednim sezonie? - zapytał jeden z Niemców. Gikiewicz, zgodnie z prawdą, miał odpowiedzieć, że 46. Od tamtego czasu minęło 1,5 roku, Polak zagrał przeciwko wielkim gwiazdom niemieckiej piłki, a teraz będzie chciał zatrzymać rozpędzoną ekipę z RB Lipsk (18.30)
Wspominając tamtą rozmowę z dziennikarzami, nie można zapominać, że Gikiewicz był tylko jednym z dwunastu nowych zawodników. Do klubu przyszedł też świetny szwajcarski trener Urs Fischer. Plany więc były poważne. Nie da się jednak przecenić roli Polaka w awansie. W aż 14 meczach zachował czyste konto, jego 33 puszczone gole to wynik o 9 bramek lepszy od drugiego w tej klasyfikacji HSV.
ZOBACZ WIDEO: Euro 2020. Maciej Szczęsny: Nie będzie łatwo, ale nie ma co rzucać się ze skały
Gikiewicz zachował aż 14 razy czyste konto, co spowodowało, że wygrał "Białe rękawice". Co więcej, ze średnią 2,66 w klasyfikacji kickera, był nie tylko najlepszym bramkarzem, ale drugim najlepszym piłkarzem 2. Bundesligi. Został też przez kibiców wybrany najlepszym piłkarzem Unionu. A to nie wszystko. Już po awansie, ma 24 puszczone gole w 18 meczach. Może nie jest to imponujące dla kogoś z boku, ale przecież to wynik taki sam jaki osiągnęła Borussia Dortmund, niewiele gorszy od Bayernu. Biorąc pod uwagę, że rywale prowadzą regularny ostrzał na bramkę Unionu, to wynik świetny.
Najwięcej obronionych strzałów w Bundeslidze w sezonie 2019/20
Bramkarz | Klub | Obronione strzały |
---|---|---|
Rafał Gikiewicz | Union Berlin | 69 |
Zack Steffen | Fortuna Duesseldorf | 67 |
Yann Sommer | Borussia M'Gladbach | 66 |
Robin Zentner | Mainz | 61 |
Jiri Pavlenka | Werder Brema | 58 |
Trzeba przy tym pamiętać, że Polak zachowuje bardzo wysoką skuteczność, przy okazji w magazynie kicker ze średnią 2,88 jest 7. na swojej pozycji. Mówiąc w dużym skrócie, jest w Bundeslidze kimś.
Skuteczność (tylko bramkarze, którzy rozegrali [b]w Bundeslidze w sezonie 2019/20 powyżej 10 spotkań)[/b]
Bramkarz | Klub | Procent obronionych strzałów |
---|---|---|
Yann Sommer | Borussia M'Gladbach | 76,5 % |
Rafał Gikiewicz | Union Berlin | 73 % |
Alexander Nuebel | Schalke 04 | 72,7 % |
Lukas Hradecky | Bayer Leverkusen | 69,6 % |
Peter Gulacsi | RB Lipsk | 69 % |
Jest to wszystko o tyle ciekawe, że przecież nie jechał do Niemiec jako wielka gwiazda PKO Ekstraklasy, był wręcz zawodnikiem niechcianym, jednym z tych, którym inni na siłę chcieli udowodnić ich miejsce w szeregu. Do Gikiewicza dobrze pasuje powiedzenie, że "nikt nie jest prorokiem we własnym kraju". Historia Rafała w Polsce jest trudna. W wywiadzie dla jednej z olsztyńskich telewizji mówił nawet, że jego celem było "udowodnienie czegoś, że można wybić się z Olsztyna, mimo tego że tu zawsze byłem za słaby, żeby grać".
Wychowany na osiedlu Jaroty w Olsztynie, Gikiewicz nie znalazł nigdy uznania w swoim mieście. Niby był w Stomilu, ale patrzył z boku jak szansę dostają inni. Grywał w lokalnych klubach, chodził do szkoły i dojeżdżał na treningi "Golfem trójką" na gaz do Ostródy i marzył o wielkiej karierze. A gdy już dostał szansę w Jagiellonii Białystok, skończyło się skandalem.
Gikiewicz został posadzony na ławkę rezerwowych w meczu z Arisem Saloniki. Powiedział wprost co o tym myśli ("Jeśli nie będę grał odejdę"). Gdy jego drużyna puściła bramkę, zaczął się śmiać. Michał Probierz zesłał go za to do Młodej Ekstraklasy, nie pomogły tłumaczenia, że śmiał się z żartu, który właśnie ktoś opowiedział.
Nagle jego pensja spadła z kilkunastu do zaledwie 3 tysięcy złotych, ubrania zaczęła prać matka, poczuł się jak klasyczny półzawodowiec, taki jakich wielu w niższych ligach.
- Zawsze miałem pod górkę i musiałem pchać rower. Nie gryzę się w język i mam swoje zdanie, nawet jak dziesięciu ma inne zdanie to ja podniosę rękę i wyrażę swoje - mówi Gikiewicz w programie "Bojar nie tylko o kulturze", choć oczywiście i Probierz w tamtej sytuacji znalazłby wielu zwolenników.
ZOBACZ Rafał Gikiewicz sam negocjuje kontrakt z Unionem
Podobnie było w Śląsku. Jego brat bliźniak głośno skrytykował Patrika Mraza, który przyszedł na trening z widocznymi oznakami wielogodzinnego spożywania alkoholu. Łukasz naruszył święte niepisane prawo. Nie załatwił sprawy po cichu, ale - co tu dużo mówić - doniósł na kolegę. Rafał musiał wybierać - trzymać stronę brata czy drużyny. Wybrał tak jak wybrałby każdy człowiek. Ale musiał zapłacić. Mraz wyleciał z klubu, za to obaj Gikiewiczowie przebierali się w oddzielnej szatni. Wkrótce Rafał został zesłany do rezerw. Ćwiczył z nastolatkami i jak potem mówił, dzięki temu docenił to co miał, wiedział, co stracił. Z czasem wszystko odzyskał, a może to za mało powiedziane. Kilka lat od tych zdarzeń jest topowym bramkarzem Bundesligi, jest znaczącą postacią w kraju, który przecież produkuje doskonałych bramkarzy na potęgę.
ZOBACZ: Kamil Grabara - od supertalentu do superpośmiewiska
W rozmowie z WP SportoweFakty skomentował to: - W Polsce po prostu nie dano mi prawdziwej szansy. W Niemczech ją dostaję. W kraju zawsze coś komuś nie pasowało. Fakt, że od zawsze musiałem sobie wszystko wyszarpać pomógł mi na Zachodzie. Wiedziałem, że tu również będę musiał walczyć. A często jest na odwrót. Polski piłkarz przyzwyczajony, że w Polsce wszystko łatwo mu przychodzi, za granicą dostaje po tyłku.