Sporo wspólnego ma piłka z polityką. Chuligani piłkarscy nie różnią się zbytnio od chuliganów partyjnych. Przekonał się o tym Tomasz Frankowski, europoseł, który doświadczył fali prymitywnych ataków. Były napastnik reprezentacji Polski został zaatakowany przez grupę hejterów - "kibiców" partii rządzącej.
To dość nowa sytuacja, bo wcześniej raczej wiekowi piłkarze dostawali się do parlamentu, tacy jak Jan Tomaszewski czy Grzegorz Lato, którzy grali w czasach, gdy agresja na stadionach nie była tak powszechna. Z kolei Cezary Kucharski, który na stadionach spotykał się z ogromną dawką chamstwa, w polityce z aż tak prymitywnymi atakami nie miał do czynienia.
Wielu sportowców trafia do polityki, jednak piłkarze najlepiej wiedzą, czym jest agresja werbalna. Na stadionach jest to norma. Wielu kulturalnych ludzi kochających futbol, ubolewa nad poziomem kultury na naszych obiektach. Weźmiesz dziecko na mecz, uszy zwiędną.
ZOBACZ WIDEO: Euro 2020. Maciej Szczęsny: Nie będzie łatwo, ale nie ma co rzucać się ze skały
Tomasz Frankowski załapał się dodatkowo na "ciekawe" czasy. W piłkę w polskiej lidze grał w okresie, gdy chuligani zamienili ją w swoje prywatne królestwo, gdy ruchy kibicowskie zaczęły zamieniać się w gangi, co odczuwamy do dziś.
Gdy w 2005 roku odszedł z Wisły Kraków do hiszpańskiego Elche, został wyklęty przez kibiców "Białej Gwiazdy" i musiał się im tłumaczyć. Trzeba przyznać, że Wisła to specyficzny klub, posiadający do dziś najbardziej agresywnych "internetowych chuliganów", z którymi jakikolwiek dialog pozbawiony jest sensu. Różne widziałem zachowania kibiców, ale takiego chorego, odpornego na argumenty fanatyzmu nigdzie indziej w Polsce nie ma. Co też zresztą jest jednym z problemów klubu, bo jednak poważny biznes takich patologii unika. Dla niektórych to jednak powód do dumy.
W 2007 roku, gdy zawodnik wrócił do kraju po dwuletnim pobycie za granicą i zaczął trenować z Wisłą, dla której strzelał seryjnie gole w latach 1998-2005, zderzył się z oświadczeniem kibiców: "Wśród bardzo oddanych Wiśle kibiców jest bardzo wiele osób, które nadal uważają i zawsze uważać będą, że dla Tomasza Frankowskiego nie ma miejsca na Reymonta. Dla nas Wisła jest treścią całego życia, dlatego postawa, jaką Frankowski reprezentował uciekając z Wisły za większymi pieniędzmi w trudnym dla klubu momencie, spychając na bardzo daleki plan wszelakie wartości świadczące o jakimkolwiek szacunku do naszych trójkolorowych barw, jest dla nas zachowaniem niegodnym, jedynie nadającym się do potępienia, więc na każdym kroku Frankowskiego potępiać będziemy".
ZOBACZ: Polska Ekstraklasa na peryferiach Europy
Pod artykułami z tamtego okresu można poczytać sporo agresywnych i prostackich komentarzy. Od tamtych wydarzeń minęło ponad 12 lat, a kraj się nie zmienia. "Franek" przekonał się, że język ze stadionów przeniknął do życia codziennego.
Wysyp chamstwa pod zdjęciami Tomasza Frankowskiego jest niebywały. Były piłkarz zagłosował za rezolucją potępiającą działania rządu. "Franek - Łowca bramek" został zdrajcą, przeklętym sprzedawczykiem, a nawet psem.
Oto kilka próbek i to tych łagodniejszych: "Czy to prawda ze pan jest sprzedawczykiem i pan jest targowiczaninem głosując przeciw Polsce ?", "Najpierw głosujesz przeciw Polsce A potem jedziesz dzieci odwiedzać?", "Frankowski wstyd mi za ciebie", "Parszywcu, ty byłeś sportowcem? Sprzedałeś się za błyszczące monety i luksusowe życie, plujesz na nas bo poszedłeś na salony. Przeklinam cię, przeklinam, przeklinam".
ZOBACZ: Najlepsi Polacy odchodzą do średniaków
Niby to wszystko bardziej śmieszne niż straszne, taki tam żałosny folklor, jednak trzeba przyznać, że trafił z deszczu pod rynnę. Na szczęście Frankowski ma spore doświadczenie i wiele wskazuje, że spłynęło to po nim. Jak napisał: "Ja Wasz hejt wytrzymam. Ale miejcie choć tyle przyzwoitości i nie piszcie obraźliwych komentarzy pod zdjęciami dzieci. Skupcie swój jad pod tym postem". Jak w najlepszych czasach, pokonał przeciwnika - w tym przypadku internetowych chuliganów - klasyczną podcinką.