Janusz Iwanicki: Do przerwy powinno być 3:1

W tej części meczu pierwsze skrzypce w drużynie Stali grał Janusz Iwanicki, który śmiało może kandydować do miana jednego z najlepszych prawoskrzydłowych drugiej ligi.

Artur Długosz
Artur Długosz

Janusz Iwanicki w Stali gra od kilku sezonów. Dziś nikt nie potrafi wyobrazić sobie podstawowej jedenastki zielono-czarnych bez tego niezwykle przebojowego piłkarza. Popularny Iwan w każdym meczu daje z siebie wszystko. To jeden z nielicznych graczy jedynego drugoligowca z Podkarpacia, do którego fani nigdy nie mają pretensji.

W spotkaniu ze Śląskiem Wrocław szkoleniowiec Stali, Władysław Łach na skutek kontuzji niektórych graczy z podstawowej jedenastki musiał zagrać rezerwami. Sam szkoleniowiec nie był zadowolony z postawy niektórych piłkarzy. Swojego zdania na ten temat nie chciał zdradzić także Iwanicki: - Mówi się, że nie ma ludzi niezastąpionych, ale na pewno widać było, że niektórych brakuje. Nie będę oceniał gry kolegów. Od tego jest trener, on widzi wszystko. To jego rola by wszystko ocenić i wyciągnąć wnioski. Prawoskrzydłowy Stali w pierwszej połowie meczu zagrał kapitalne zawody. W swoim stylu dryblował i mijał zawodników z Wrocławia. Brakowało tylko celnych dośrodkowań. Druga część gry nie była już tak udano w wykonaniu tego gracza. Pierwszy od dawna został on przez szkoleniowca zmieniony, a jego miejsce zajął Jakub Ławecki. Co na to sam piłkarz? - Czy słabo grałem w drugiej połowie? Tak, zgadzam się z tym. Trener postanowił dokonać zmiany i ja to szanuję - mówi Iwanicki.

W dniu meczu ze Śląskiem Wrocław Janusz Iwanicki obchodził swoje urodziny. Piłkarz skończył 26 lat. Sobie prezentu nie sprawił, gdyż bramki nie strzelił. Wszyscy obserwatorzy meczu Stali ze Śląskiem zgodnie twierdzą, że zwłaszcza po pierwszej połowie zielono-czarni powinni prowadzić różnicą kilku bramek. Podobnie uważa sobotni solenizant: - Do przerwy jeżeli byłoby już nawet 3:1 to nie byłoby nic dziwnego. Moim zdaniem szczególnie w pierwszej połowie narzuciliśmy dosyć mocne tempo, w drugiej części spotkania już tego trochę brakło.

Dlaczego więc, skoro Stal miała taką przewagę nie udało się piłkarzom ze Stalowej Woli umieścić piłki w bramce wrocławian? Na przeszkodzie stanął Wojciech Kaczmarek, rewelacyjnie dysponowany tego dnia bramkarz WKS-u. - Muszę powiedzieć, że bramkarz Śląska wyprawiał cuda, z linii wybijał. Nieprawdopodobne sytuacje wybronił - mówi prawy pomocnik Stali. Mimo, że Stal grała składem rezerwowym, to nie od braku umiejętności zależała indolencja strzelecka. - Te sytuacje, których nie wykorzystaliśmy to już nie zależą od braku naszych umiejętności. Zawodnik stoi, strzela z metra, a bramkarz jakimś cudem wybija ręką. Śląsk miał dziś dużo szczęścia - dodaje Iwanicki.

Na koniec spytaliśmy jednego z najlepszych piłkarzy Stalówki o gola, którego zdobył Śląsk Wrocław. Wszyscy, którzy widzieli to trafienie uznają je za przypadkowe i szczęśliwe. Nie inaczej sądzi ceniony i popularny wśród kibiców w Stalowej Woli Iwan: - Bramka dla Śląska była dosyć przypadkowa, już nie będę o tym mówił. Będę się jednak twardo upierał - do przerwy powinno być 3:1. Ta jedna bramka dla Śląska niech już będzie - kończy nasz rozmówca.

Na sam koniec spytaliśmy Janusza Iwanickiego o wyrównujące trafienie dla Stali. Pomocnik Stali skomentował je z uśmiechem na ustach: - Jarek Wieprzęć (strzelec gola dla Stali dop. red) dopiął swego, starał się strzelić bramkę, miał dwie okazje aż w końcu się udało.

Już w najbliższą sobotę Stal Stalowa Wola podejmować będzie ŁKS Łomża. W barwach Stali od pierwszych minut na boisku pojawi się zapewne Iwanicki. Jak zaprezentuje się on na tle dosyć słabo grającego rywala z Łomży? Jednego możemy być pewni - pomocnik Stali znów da z siebie wszystko i prawdopodobnie będzie jednym, jak nie najlepszym zawodnikiem na placu gry.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×