W bramce Radosław Majecki, przed nim Filip Piszczek, Daniel Łukasik, Adam Chrzanowski i Guilherme, w drugiej linii Lukas Haraslin, Cafu, Darko Jevtić i Ricardinho, w ataku Adam Buksa i Jarosław Niezgoda, a w odwodzie Grzegorz Sandomierski, Dominik Nagy, Joao Amaral, Patryk Klimala czy Artur Sobiech - gdyby w jednej szatni zebrać piłkarzy, którzy zimą zostali zawodnikami zagranicznych klubów, to ten zespół z miejsca stałby się kandydatem do mistrzostwa Polski.
W przerwie między rundami - jak co pół roku - zagraniczne kluby wybrały z PKO Ekstraklasy najbardziej wyróżniających się piłkarzy i najlepiej zapowiadających się młodzieżowców. A to jeszcze nie koniec, bo okno transferowe wciąż jest otwarte m.in. w Stanach Zjednoczonych i na Wschodzie, a Kazachstan i Rosja to kierunki ostatnio popularne wśród polskich piłkarzy.
PKO Ekstraklasę drenuje cała Europa (i od niedawna także USA), ale wcale nie robią tego przedstawiciele najmocniejszy lig Starego Kontynentu. Ci w tym sezonie sięgają nad Wisłę rzadziej niż wcześniej. W poprzednim oknie tylko Lazio Rzym sprowadziło Patryka Dziczka, by od razu umieścić go - lidera mistrza Polski i najlepszego młodzieżowca minionych rozgrywek - w II-ligowej Salernitanie. W styczniu do TOP5 trafili natomiast jedynie Majecki i Haraslin.
ZOBACZ WIDEO: Rzeźniczak przesadził z tweetem o Lechu Poznań. "Przeprosiłem, bo ten wpis był nie na miejscu. Czasem trzeba ugryźć się w język"
Oferty nie do odrzucenia
Pierwszy w ostatniej chwili został wypożyczony z Lechii Gdańsk do 13. drużyny Serie A - US Sassuolo. Przy transferze Majeckiego warto zatrzymać się dłużej. Monaco zapłaciło za niego Legii Warszawa 7 mln euro - to nowy rekord polskiej ekstraklasy, ale w skali Europy najwyższy transfer z polskiej ligi nie robi na nikim wrażenia. Nawet na sąsiadach z południa.
Czeskie kluby mają na koncie trzy lepsze sprzedaże (8,5, 12 i 15), a rekordzista ligi słowackiej był wart 7,5 mln euro. Nie ma w tym przypadku, że wyższy sprzedażowy rekord od PKO Ekstraklasy ma aż 26 lig Europy, bo to mniej więcej odzwierciedla miejsce polskiej ligi w rankingu UEFA - 28.
Majecki jest (dokończy sezon w Legii na wypożyczeniu z Monaco) być może najbardziej utalentowanym piłkarzem PKO Ekstraklasy, więc jego transfer nie dziwi. Nie jest zaskoczeniem też to, że uwagę zagranicznych klubów przykuli Niezgoda i Buksa, czyli dwaj najskuteczniejsi Polacy ostatnich dwóch sezonów.
Niepokojące jest to, że z Polski wyjeżdżają też objawienia jednego sezonu jak rok temu Damian Kądzior, Rafał Kurzawa czy Arkadiusz Reca, jednej rundy jak teraz Klimala albo nawet rezerwowi jak Piszczek. - Wyjeżdżają nawet nie bardzo dobrzy, a średni zawodnicy. Jeżeli piłkarz podejmie decyzję o wyjeździe z Polski, szanse na jego zatrzymanie są niewielkie - mówi trener i wiceprezes Cracovii Michał Probierz, który pracuje w ekstraklasie nieprzerwanie od 14 lat.
Czytaj również -> Ivan Fiolić - jak Darko Jevtić, tylko lepszy
W lidze, z której w świat wyruszyli Robert Lewandowski, Arkadiusz Milik i Krzysztof Piątek, najłatwiej wypromować snajpera. PKO Ekstraklasa jest więc regularnie drenowana z najlepszych strzelców. Po odejściu Niezgody najskuteczniejszym Polakiem jest 36-letni Paweł Brożek. A Klimala który mógł przejąć schedę po Niezgodzie i Buksie, wyjechał do Celticu Glasgow już po jednej udanej rundzie. Jego 8 bramek w polskiej lidze mistrz Szkocji wycenił na 4 mln euro.
Jagiellonia nie mogła odrzucić takiej oferty, bo nigdy nie zainkasowała więcej za piłkarza. Białostoczanie godnie zarobili na 21-latku, podobnie Legia na Majeckim i Niezgodzie, a Pogoń na Buksie. Do tego nowe kluby zaproponowały tym piłkarzom nieporównywalnie wyższe pensje. To już dwa powody, dla których te oferty nie mogły zostać odrzucone, a przecież jest też czysto sportowy aspekt - rozwój w bardziej stymulującym środowisku.
- Chcielibyśmy zatrzymać najlepszych, ale co zrobić, gdy przychodzą i mówią: "Prezesie, mam ofertę, będę zarabiał dwadzieścia razy więcej" - tak Jarosław Mroczek tłumaczył sprzedaż Buksy New England Revolution. I to w trakcie rundy - przez finalizację transferu do amerykańskiego klubu najlepszy strzelec Portowców nie zagrał w ostatnim jesiennym meczu, choć treningi w Bostonie Buksa zaczął dopiero w styczniu.
To nie pierwszy taki przypadek. Latem walczący o awans do Ligi Mistrzów Piast stracił Joela Valencię na rzecz II-ligowego angielskiego Brentford City dzień przed rewanżowym meczem kwalifikacji z FC Riga.
- Waldek Fornalik stracił ważnego zawodnika przed meczem w europejskich pucharach, Pogoń walczy o mistrzostwo Polski, ale ostatni mecz jesienią gra bez Buksy, bo zostaje sprzedany do Stanów Zjednoczonych. Nie chciałbym zostać źle odebrany, nie jest moją sprawą to, co dzieje się w innych klubach, natomiast przykro na to patrzeć - stwierdził Probierz na łamach "Piłki Nożnej".
Na tym właśnie polega problem większości polskich klubów. Nie dość, że nie mają finansowych i sportowych argumentów na zatrzymanie wschodzących gwiazd, czy nawet objawień jednej rundy, to nawet nie mają pozycji do tego, by dyktować kontrahentom warunki. Nasz klient, nasz pan.
Jak w dyskoncie
Zagraniczne kluby traktują PKO Ekstraklasę jak dyskont, w którym za okazyjną cenę można kupić przydatny towar. Jevtić, jeden z najlepszych pomocników ligi, przeszedł z Lecha Poznań do Rubina Kazań za pół miliona euro. Kolejorz nie był w stanie nakłonić go do zostania, bo piłkarz w Rosji zarobi "X" razy więcej niż w Poznaniu. Gdyby nie sprzedał go teraz, to w lipcu straciłby go za darmo, ale pół miliona to i tak śmiesznie niska kwota, którą Lech w całości przeznaczył na pozyskanie jego następcy - Daniego Ramireza z Łódzkiego Klubu Sportowego.
Cafu, lider drugiej linii Legii Warszawa, za jeszcze mniej, bo 400 tys. euro, przeniósł się do Olympiakosu Pireus. O ile Jevtić spędził przy Bułgarskiej 17 pięć owocnych lat, a do tego Lech sprzedał go z przebiciem (150 tys. euro), to na Cafu Legia straciła, bo ledwie pół roku temu sama wykupiła go z Metz za 800 tys. euro. Nie mogła jednak blokować Portugalczyka, bo piłkarz nie chciał przedłużać kontraktu i w lipcu zrobiłby ten sportowy i finansowy awans, jakim było przejście do Olympiakosu, jako wolny zawodnik.
Czytaj również -> Jacek Kiełb znów w Koronie Kielce
Rosyjska liga jest jedną z najmocniejszych w Europie, a Olympiakos walczy o mistrzostwo Grecji, więc Jevtić i Cafu mieli też sportowe pobudki do zmiany otoczenia. Tymczasem Łukasik i Guilherme, ważni gracze Lechii i Jagiellonii, wylądowali w drużynach walczących o utrzymanie w tureckiej Super Lig. "Gui", jeden z najlepszych lewych obrońców ekstraklasy, został sprzedany Konyasporowi za drobne - 100 tys. euro. A przecież na deficyt zawodników na tej pozycji cierpi cała piłkarska Europa.
Łukasik został natomiast wypożyczony do przedostatniego MKE Ankaragucu i był jednym z 15 (!) piłkarzy zakontraktowanych przez ten klub w ostatnim dniu "okienka". To pokazuje, w jak poważne miejsce trafił. Lechia nie obłowiła się też na Haraslinie. Mający problemy finansowe gdański klub przez kilka tygodni nie znalazł kupca na reprezentanta Słowacji i jednego z najlepszych skrzydłowych PKO Ekstraklasy. Byle tylko pozbyć się go z listy płac i nie mieć na pokładzie niezadowolonego piłkarza, wypożyczył go Sassuolo.
Kwoty, za jakie wyjechali Jevtić, Cafu czy Guilherme nie są poza zasięgiem innych klubów PKO Ekstraklasy, ale sami zawodnicy nie mieli w planach zostawać w Polsce. Przenosiny do Rosji, Grecji i Turcji to dla nich duży awans finansowy. Trzeba się pogodzić z tym, że polskie kluby są na samym początku transferowego łańcucha pokarmowego. Choć prawa marketingowe z kontraktu na kontrakt są sprzedawane coraz drożej, to w wielu europejskich ligach po prostu zarabiają w ten sposób jeszcze więcej.
W Kazachstanie, jak w Rosji czy na Ukrainie, futbol upodobali sobie oligarchowie, którzy kierują się prostą zasadą: wszystko jest kwestią pieniędzy. Jacek Góralski w Kajracie Ałmaty zarobi za sezon ponad milion euro - w Polsce nikt nie przeznacza tyle na kontrakty. Nie zapominajmy też o petrodolarach w krajach Zatoki Perskiej, na które w styczniu skusił się Ricardinho z Wisły Płock.
Wszyscy jadą, my stoimy
Kluby PKO Ekstraklasy nie mogą rywalizować finansowo z zachodnią i wschodnią Europą, Stanami Zjednoczonymi ani Bliskim Wschodem. Do tego choćby w niedocenianym Kazachstanie czy Mołdawii polscy piłkarze mogą liczyć na lepsze warunki pracy niż w kraju. Sheriffowi Tyraspol Ariela Borysiuka czy wspomnianemu Kajratowi Góralskiego i Konrada Wrzesińskiego bazy treningowej może zazdrościć cała Polska.
Nawet II-ligowy turecki Adanaspor Jakuba Koseckiego ma lepsze zaplecze niż ktokolwiek w PKO Ekstraklasie. Więcej o tym TUTAJ. Nawet bazy Lecha i Zagłębia wyglądają przy tych Kajrata bardzo skromnie. Cracovia, Legia i Pogoń dopiero budują swoje centra treningowe (więcej TUTAJ), a inni nie wbili jeszcze łopat w ziemię - nawet nie mają takich planów. Europa odjeżdża, a polskie kluby stoją w miejscu i przejadają rekordowe przychody z kontraktu telewizyjnego i transferów.
Polskie kluby muszą znaleźć na siebie sposób. Jeszcze niedawno wydawało się nim szkolenie i promocja młodych Polaków, ale to też może być kręcenie się w kółko. Sięgając po Polaka z ekstraklasy, zagraniczny klub kupuje nie gotowego piłkarza - to wyjątek, a przede wszystkim potencjał.
Dla Cagliari 4 mln euro na Sebastiana Walukiewicza ,dla Fiorentiny 3,7 mln euro na Szymona Żurkowskiego czy dla Genoi 2 mln euro na Filipa Jagiełłę to żaden wydatek, a Pogoń, Górnik i Zagłębie rok temu nie mogły nie przyjąć takich propozycji. Nawet jeśli potem nie gra, to inwestycja nie obciąża zbytnio budżetu, a zawsze może się trafić drugi Piątek. Zasadą jest: im młodszy, tym lepszy.
- Szkolenie do końca nie rozwiąże problemu, ponieważ przyjdą kluby z czołowych lig i wykupią nam 16-latków. Już dziś to się dzieje. Chcieliśmy sprowadzić do Cracovii dwóch 17-letnich chłopaków, ale powiedzieli, że gra w Polsce ich nie interesuje, bo ktoś im obiecał wyjazd zagraniczny. Nie byliśmy w stanie konkurować - rozkłada ręce Probierz.
Z PKO Ekstraklasy co pół roku wyjeżdżają niemal wszyscy wyróżniający się piłkarze. Życie nie znosi próżni, więc objawiają się ich następcy, ale oni też przy pierwszej okazji wyjeżdżają. Lechowi udało się jeszcze zatrzymać - i to głównie przez kontuzję, Roberta Gumnego czy Kamila Jóźwiaka, Górnik wciąż ma Przemysława Wiśniewskiego, a Śląsk Przemysława Płachetę, ale oni też wyjadą i to wcześniej niż później. Pewnie już latem. Zresztą Płacheta ma już w CV juniorski epizod w RB Lipsk.
- To pokazuje w jakich realiach funkcjonujemy. Klubów nie stać na zatrzymywanie najlepszych piłkarzy. Oferty są często ratunkiem dla klubów, które spinają w ten sposób budżety. Nie wiem, czy w perspektywie kilku najbliższych lat uda się zmienić, bo sprzedawać swoich piłkarzy muszą nawet mocniejsze kluby - zauważa trener Lecha Dariusz Żuraw.
Co w zamian? W przerwie zimowej kluby PKO Ekstraklasy pozyskały łącznie 27 obcokrajowców. W większości takich, którzy odbili się od mocnych zachodnich lig. O ile do nich dotarli.
- Nam się wydaje, że Polska jest pępkiem świata, że do nas wszyscy chętnie przyjdą. No, to tak nie działa. Takiemu piłkarzowi musi najpierw nie wyjść dziesięć innych tematów, by pochylił się nad ofertą z naszego kraju. Ludzie mówią, że to szrot, a później dziwią się, że na trybunach jest pusto. Wielu z nich to nieźli piłkarze, a na lepszych nas nie stać - puentuje gorzko Probierz.
O tym, jak przebrana jest polska liga, świadczy lista powołań do reprezentacji Polski. Jesienią Jerzy Brzęczek jesienią zaprosił na trzy zgrupowania kadry łącznie sześciu ligowców: weteranów Jakuba Błaszczykowskiego (1) i Artura Jędrzejczyka (3) oraz Roberta Gumnego (1), Radosława Majeckiego (2), Kamila Jóźwiaka (1) i Dominika Furmana (2). Razem rozegrali w sześciu jesiennych meczach el. Euro 2020 134 minuty. Ten ostatni też rozgrywa swoją ostatnią rundę w ESA - jego kontrakt z Wisłą Płock wygasa i nie ma w lidze klubu, który spełniłby jego finansowe wymagania.
***
Runda wiosenna PKO Ekstraklasy startuje w piątek. Drugą część rozgrywek zainauguruje mecz Arka Gdynia - Cracovia. Początek o godz. 18:00.