PKO Ekstralasa. Domagoj Antolić - wielka przemiana chorwackiego dyrygenta

PAP / Leszek Szymański / Na zdjęciu: Domagoj Antolić (w środku)
PAP / Leszek Szymański / Na zdjęciu: Domagoj Antolić (w środku)

W poprzednim sezonie niewiele osób miało cierpliwość do Domagoja Antolicia. Gdyby klub go sprzedał, nikt by nie płakał. W tym sezonie Chorwat jest zupełnie innym zawodnikiem, jedym z liderów Legii Warszawa.

Na pewno jest jednym z największych wygranych tego sezonu. Domagoj Antolić w meczu z ŁKS-em strzelił gola z rzutu karnego, ale to chyba należy traktować jako wisienkę na torcie. Pomocnik Legii przekonał w tym sezonie chyba nawet najbardziej nieprzekonanych krytyków jego gry. Patrząc na niego w poprzednim sezonie można było raczej dostrzec zawodnika ociężałego. Oczywiście wspaniałego technicznie, myślącego szybko, posyłającego nieoczywiste piłki. Ale powolnego, niepasującego do współczesnej gry. Aleksandar Vuković, trener Legii Warszawa zaufał Chorwatowi i wygrał. "Antola", jak mówią o nim koledzy, to dziś jeden z najlepszych środkowych pomocników ligi i architektów nowego superofensywego i widowiskowego stylu klub z Łazienkowskiej.

Marek Wawrzynowski, WP SportoweFakty; Czuję się nieco niezręcznie siedząc tu z panem. W poprzednim sezonie bardzo ostro pana krytykowałem.

Domagoj Antolić, zawodnik Legii Warszawa: Ale mam nadzieję, że zmienił pan zdanie?

Tak, muszę przyznać, że w tym sezonie jest pan zupełnie innym zawodnikiem.

Cieszę się, że zostało to zauważone. Ale ujmę to tak: cała drużyna gra inaczej niż rok temu. Poprzedni sezon był dla nas trudny. Zawaliliśmy w pucharach, przegraliśmy tytuł. Ja sam nie byłem zadowolony z siebie. Przyczyny są różne. Choćby to, że nie grałem regularnie. Wychodzisz raz na kilka spotkań z ławki, jest duża presja, czasem nie wychodzi. Wydaje mi się, że krytyka była przesadzona, generalnie w większości spotkań grałem dobrze, ale na pewno obecny sezon jest w moim lepszy... dużo, dużo lepszy.

ZOBACZ WIDEO: Nowy inwestor w Polonii Warszawa? "Ta sytuacja pokazuje, dlaczego wielki biznes nie wchodzi do polskiego futbolu"

Moim zdaniem różnica jest też taka, że w poprzednim sezonie był pan za bardzo przywiązany do koła środkowego a teraz jest wszędzie.

O, dziękuję. Jeśli czujesz wsparcie z każdej strony, grasz dużo lepiej. Czuję teraz, że ze strony trenera i kolegów jest zaufanie i to sprawia, że gra mi się znacznie łatwiej. Inna sprawa to sposób w jaki gramy. Mamy spore posiadanie, dużo gramy piłką, to jest to czego uczyłem się całe życie, tak grałem jako dzieciak, tak potem grałem w Dinamie. U poprzedniego trenera to była prosta gra, walka, przebitka. Zupełnie nie moja gra, nie czułem tego. Piłka bez ryzyka to nie jest moja gra. Ale skupiamy się na mnie a przecież to był problem całej drużyny, czy to dziś ten sam zespół?

Nie, muszę przyznać, że gracie zupełnie inaczej.

Czujemy się ze sobą dobrze, mamy te automatyzmy. Widać, jak ta drużyna ewoluuje, zawodnicy, którzy wchodzą do drużyny łatwo się w tym znajdują, bo to gra, którą się lubi.

Miał pan wątpliwości w poprzednim sezonie?

Jasne, nie jest łatwo jak nie idzie. Nie ma wtedy wielkiego wyboru, musisz zagryźć zęby, zasuwać dwa razy ciężej i jakby to powiedzieć...

Czekać na lepsze czasy?

Hmmm, może na odpowiedni moment. W piłce nożnej jeden mecz może wszystko zmienić. Strzelisz bramkę, zaliczysz asystę i nagle zaczynasz grać zupełnie inaczej, wierzysz w swoje możliwości.

Czasem dotyczy to jednego zawodnika, czasem całej drużyny. Wy przełamaliście się w meczu z Lechem.

Tak, już wcześniej graliśmy dobrze, ale coś nie szło, nie wpadało do bramki, jak w meczu z Piastem. Moim zdaniem mecz z Lechem idealnie się ułożył. Przegrywaliśmy, musieliśmy zareagować. Wtedy zobaczyliśmy, że mamy charakter, że umiemy zmienić sytuację. Pełny stadion, presja medialna, idealne warunki by uwierzyć w siebie.

Mecze z Wisłą, Koroną, Górnikiem były jak egzekucja.

Tak, czuliśmy się bardzo mocni. W poprzednich latach mieliśmy problem z grą u siebie, teraz nasz stadion to twierdza. Drużyny, które tu przyjeżdżają, muszą czuć respekt.

Ciekawie wygląda wasza współpraca z Andre Martinsem. W Polsce przyjęło się, że jeden z dwóch środkowych pomocników dużo biega, rozpycha się, pracuje łokciami i po odbiorze oddaje piłkę do najbliższego partnera.

Ja i Andre gramy w bardzo podobny sposób, podobnie rozumiemy piłkę, dobrze się nam współpracuje, gramy ze sobą w ciemno, to jakieś takie naturale porozumienie. Andre jest bardzo inteligentnym zawodnikiem, dobrze się z nim pracuje, przychodzi to w oczywisty sposób. A pewno obu nam ta gra bardzo się podoba. W poprzednim sezonie dużo czasu spędzaliśmy na siłowni, teraz więcej gramy i to przekłada się a wszystko. Jak zobaczysz Barcelonę czy Manchester City, to jednak ich przeciwnicy muszą się więcej nabiegać. Oni grają głową, myślą szybciej, analizują, przewidują.

Pan ich ogląda?

Uczciwie powiem, że za dużo piłki nie oglądam, a jeśli już, to lubię obejrzeć Real Madryt, Dinamo Zagrzeb i mecze polskiej Ekstraklasy.

Trochę mnie pan wytrącił z rytmu... Wróćmy zatem do Legii. Wydaje się, że sporo zmieniło postawienie Luquihasa na dziesiątce.

Na pewno on świetnie gra tyłem do bramki, trudno mu odebrać piłkę, dzięki temu robi przewagę.

Kolejny krok to transfer Wszołka.

Na pewno, ale zanim pójdziemy w analizowanie poszczególnych graczy chciałbym powiedzieć, że mamy wyrównany skład, 20 zawodników na dobrym poziomie. To jest klucz.

Ok, ale próbuję zidentyfikować momenty - kamienie milowe. Na początku sezonu graliście na zero z tyłu, ale i zero z przodu. Oglądaliśmy mecz z drużynami z Gibraltaru czy Finlandii i mówiliśmy: "Hej, ktoś zapłacił za bilety, bez żartów". A teraz mówi się, że warto kupić bilet na Legię, że to dobrze wydane pieniądze.

To chyba nasze największe zwycięstwo. Pełny stadion na meczu z ŁKS-e pokazał, że ludzie chcą nas oglądać, że gramy atrakcyjną piłkę. A przecież to był ostatni zespół w tabeli. Całkiem dobry, z niezłymi zawodnikami, ale ostatni. W wielu klubach ludzie by to zignorowali, znaleźli ciekawszy sposób na spędzenie niedzielnego popołudnia. A jednak przyszli nas obejrzeć.

Co się zatem zmieniło przez te kilka miesięcy?

Potrzebowaliśmy czasu. Latem drużyna mocno się przetasowała, zaczęły się puchary, graliśmy co trzy dni i nie było czasu na eksperymenty. Po meczach z Rangersami zobaczyliśmy, że jesteśmy naprawdę mocni.

Ale przegraliście.

Tak... ale zrozumieliśmy, że idziemy do przodu. Zresztą od tego czasu zrobiliśmy kolejny krok, widzimy, że te zespół jest lepszy.

Biorąc pod uwagę okres od meczu z Lechem, wasza przewaga nad rywalami jest ogromna, strzelacie średnio 3 bramki a mecz.

Ale nie możemy sobie pozwolić na lekceważenie kogokolwiek. Przypomnę, że Cracovia jest 2 punkty za nami.

ZOBACZ Kolejny popis Macieja Rosołka, sensacyjnego 18-latka z Legii

ZOBACZ Tomas Pekhart - boli go temat bramek

Źródło artykułu: