La Liga. Szambo wylało. W Barcelonie afera, jakiej w piłce jeszcze nie było

Getty Images /  David S. Bustamante/Soccrates / Na zdjęciu: Leo Messi
Getty Images / David S. Bustamante/Soccrates / Na zdjęciu: Leo Messi

Pojęcia "afery hejterskiej" do tej pory były głównie kojarzone z nieczystymi zagrywkami w polityce. Okazuje się, że podobne metody funkcjonują także w piłce. Władze Barcelony waliły we wszystkich. Nawet we własne legendy. Z Messim na czele.

[tag=5347]

Lionel Messi[/tag], Xavi, Pep Guardiola, Gerard Pique - wbrew pozorom nie jest to lista osób do uhonorowania za zasługi dla FC Barcelony. Wprost przeciwnie. Wszyscy oni stali się ofiarami ataków fanpage'y opłaconych przez władze klubu.

W miłości i na wojnie wszystkie chwyty dozwolone

- Ten zarząd nie zasługuje na to, aby kontynuować pracę. To co zrobili mi i moim współpracownikom w ciągu ostatnich siedmiu lat, było powodem do wstydu, wielkim kłamstwem. Działali ze złymi intencjami. Są ludźmi, którzy oddają się kłamstwu i manipulacji - te słowa wypowiedziane przez byłego prezydenta klubu Joana Laportę w wielu miejscach bardzo trafnie podsumowują ujawnione przez radio "CadenaSER" działania obecnego prezydenta Josepa Bartomeu.

Rzecz w tym, że one wcale ich nie dotyczą. Powyższa wypowiedź pochodzi z 2017 roku. Wówczas Bartomeu przegrał proces sądowy z Laportą. Wtedy też aktualny prezydent Barcelony próbował zdyskredytować rywala, insynuując, że za jego kadencji klub poniósł olbrzymie straty. Oskarżenia te obalił jednak sąd.

ZOBACZ WIDEO: Wrzenie w FC Barcelona. Oskarżenia, spekulacje i spięcie na treningu

Jak jednak widać, Hiszpan nie wyciągnął wniosków z tamtej lekcji. Ponownie postanowił sięgnąć po czarny pijar wobec osób mu niewygodnych. Jak poinformowało "CadenaSER", władze Barcelony podpisały kontrakt z firmą I3 Ventures, która miała prowadzić różne konta w mediach społecznościowych, mające na celu podkopać reputację wybranych osób. Cała operacja miała kosztować milion euro.

Bartomeu tym razem jednak nie ograniczył się do uderzenia w bezpośrednich rywali. Choć oczywiście Victor Font, który ma być jego najpoważniejszym przeciwnikiem w wyborach w 2021 roku, również był jednym z celów. Wojenka czysto polityczna, między dwójką kandydatów może przeszła by bez tak wielkiego echa. Problem w tym, że tutaj nie było świętości. Xavi? Bliski przyjaciel Fonta - do odstrzału. Pique? Zamiast koncentrować się na piłce, miał za wiele czasu poświęcać na reformę Pucharu Davisa - bez litości. Ofiarą stał się nawet Leo Messi, zbytnio przedłużający moment podpisania kontraktu.

Takiej afery, gdy klub na tak szeroką skalę opłacał hejterskie strony, w piłce jeszcze nie było. Podobne przypadki kojarzyć można głównie z polityki. W Polsce do niedawna głośno było o "aferze hejterskiej", w której grupa sędziów powiązana z ministerstwem sprawiedliwości nakłaniała niejaką "Emi" do ostrych ataków na przeciwników reformy sądownictwa.

O podobnych praktykach głośno było także za oceanem. Amerykańskie służby sporządziły raport, z którego wynika, że Rosja aktywnie wpływała na wynik wyborów prezydenckich w USA. Jedną z metod byli opłaceni użytkownicy social mediów, którzy mieli na każdym kroku dyskredytować Hillary Clinton, zwiększając w ten sposób szanse na sukces Donalda Trumpa. Jak widać, wzorców działania Bartomeu nie brakowało.
Gdy cię złapią za rękę, mów, że nie twoja ręka

"CadenaSER" zapewnia, że dotarła do raportów, które potwierdzają wszystkie informacje. Według jednego z nich, akcja przeciwko Fontowi trwa od 31 stycznia zeszłego roku!

Barcelona jednak wszystkiemu zaprzecza. Klub wydał oświadczenie, w którym domaga się sprostowania i grozi podjęciem kroków prawnych za rozprzestrzenianie nieprawdziwych informacji. Jednocześnie jednak przyznaje się do współpracy z I3 Ventures, przy czym zaznacza, że firma ta nie ma nic wspólnego z hejterskimi profilami.

I będzie bardzo trudno je udowodnić. - Są dwie opcje, jedna jest taka, że pokażą, kto prowadzi te profile. Jeżeli jednak Barcelona mówi, że nie ma z nimi nic wspólnego, to osobom za nie odpowiedzialnym też nie będzie na tym zależało, więc tę opcję możemy wykluczyć. Drugą możliwością jest znalezienie zapisów w umowach między Barceloną a I3 Ventures. Natomiast technologicznie jest to nie do sprawdzenia - wyjaśnia nam Jakub Wątor z redakcji Tech Wirtualnej Polski.

Jeżeli zatem "CadenaSER" nie dysponuje twardymi dowodami na piśmie, zarząd Barcelony z łatwością może się wszystkiego wyprzeć. Jednak Agusti Benedito, inny kandydat na kolejnego prezydenta Blaugrany, który także był atakowany przez wspomniane profile, zapowiedział już, że złoży pozew do sądu przeciwko Bartomeu. To jednak może nie przynieść oczekiwanych rezultatów.

- Nie znam żadnego przypadku, aby to sąd nakazał Facebookowi ujawnienie osób prowadzących fanpage. Zazwyczaj jednak i tak szybciej okazuje się, kto stoi za danym profilem, niż gdyby tych danych dociekać od samego Facebooka. Wystarczy choćby, że taka osoba się nie przeloguje, komentując cudze posty - kontynuuje Wątor.

Wygląda więc na to, że sprawa ta może nie doczekać się zbyt szybkiego końca. Tego typu skandal na pewno jednak zachwieje pozycją Bartomeu w kontekście kolejnych wyborów. Ciekawa również może być jego współpraca z gwiazdami, które dopiero co na jego zlecenie były wyśmiewane. Najbliższe tygodnie w Katalonii mogą być niesamowicie interesujące.

Czytaj także: 
Liga Mistrzów. Kto królem strzelców? Bukmacherzy nie mają wątpliwości. Lewandowski przed wielką szansą
AC Milan zbliża się do Ligi Europy. Skromne, ale zasłużone zwycięstwo Rossonerich z Torino FC

Źródło artykułu: