Bundesliga. Krzysztof Piątek w Hercie Berlin, czyli długoterminowa inwestycja

Odchodząc z Milanu, Krzysztof Piątek nie liczył na to, że odtąd jego droga do bramki przeciwnika będzie usłana różami, ale przynajmniej nie cierniami - pisze Maciej Iwanow w "Piłce Nożnej".

Piłka Nożna
Piłka Nożna
Krzysztof Piątek Getty Images / City-Press / Na zdjęciu: Krzysztof Piątek

Hertha nie jest najlepiej poukładanym organizacyjnie klubem, choć patrząc na to, co dzieje się w nim w tym sezonie, jest to i tak nazbyt eufemistyczne określenie. Nie da się skomentować transferu Krzysztofa Piątka bez spojrzenia szerzej na plany klubu z berlińskiego Charlottenburga.

Po przyjściu bogatego inwestora Larsa Windhorsta Hertha chce w niedalekiej przyszłości dołączyć do drużyn walczących o europejskie puchary, może nawet o Ligę Mistrzów. Aczkolwiek droga ku temu na razie jest bardzo daleka i wyboista.

Nowa twarz

Ci, którzy zaczęli oglądać spotkania stołecznej drużyny ze względu na występy Piątka, musieli przecierać oczy ze zdumienia. Futbol Herthy jest archaiczny, nieskuteczny i pozbawiony polotu. Nie można było w zasadzie spodziewać się niczego innego. Gdy nie wypalił eksperyment z trenerem Ante Coviciem i w roli jego następcy obsadzono Juergena Klinsmanna, nie było wątpliwości, że chodzi już tylko o spokojne dogranie sezonu do końca.

ZOBACZ WIDEO: Menadżer Kamila Grosickiego zdradza kulisy transferu. Potwierdził, że były dwie inne ciekawe oferty

Zaznaczono zresztą, że Klinsi jest tylko przejściową opcją. Styl i wyniki miały przyjść w następnym roku. Na razie więc żelazna defensywa kosztem krwawiących oczu. Plan z Klinsmannem spalił jednak na panewce. W zeszłym tygodniu odpalił bombę, informując o swojej rezygnacji. Zarzucił klubowi między innymi brak odpowiedniego wsparcia.

Rzeczywiście, prawie 80 milionów euro wydane przez niego w zimie na transfery można nazwać żadnym wsparciem... Zachowywał się, jakby nikt mu nie powiedział, że pracuje tylko do maja, a potem wraca do rady nadzorczej. Koniec końców ten, który miał firmować nowy berliński projekt, odszedł z klubu na dobre w atmosferze skandalu i politowania.

Piątek ma być jedną z twarzy tej nowej Herthy. Formacja ofensywna potrzebowała (i dalej potrzebuje) gruntownej przebudowy. Salomon Kalou i Vedad Ibisević mają już swoje lata, okres najlepszej formy zdecydowanie za sobą, chociaż nadrabiają doświadczeniem. Obu Klinsmann odpalił bez żalu. Kończą się im zresztą kontrakty i po sezonie odejdą z klubu. Iworyjczykowi, mimo iż wrócił do treningów z drużyną, zaproponowano zostanie w niedalekiej przyszłości ambasadorem klubu.

Spróbowano wariantu z Pascalem Koepke grającym obok Polaka. Absolutny niewypał. Nie da się oprzeć wrażeniu, że gdyby w sztabie Herthy nie było jego ojca (słynnego niegdyś bramkarza Andreasa Koepke), piłkarz murawy w takim wymiarze czasowym by nawet nie powąchał. Nie bez powodu nie stawiali na niego ani Pal Dardai ani Covic. A Klinsmann nie jest genialnym strategiem, który widzi coś, czego inni nie widzą. Tajemnicą poliszynela jest przecież, że w prowadzonej przez niego kadrze Niemiec za taktykę odpowiadał Joachim Loew, a w Hercie - Alexander Nouri.

Głęboka defensywa i szukanie okazji do kontr - tak brzmi aktualne credo Herthy. Nie musi się to podobać kibicom, którzy regularnie wyrażają niezadowolenie ze sposobu zarządzania klubem, ale i oni rozumieją, że drużyna jest w trakcie głębokiej przebudowy i powinni uzbroić się w cierpliwość.

Pytanie brzmi więc: czy Piątek zrobił dobrze? Czy krok w tył jest w rzeczywistości krokiem do przodu, który pomoże jego karierze nabrać takiego tempa jak po odejściu z Genoi? Czy też zamienił siekierkę na kijek? I jakie konsekwencje będzie miało dla niego odejście Klinsmanna, który był orędownikiem sprowadzenia Polaka do klubu? Trzeba to rozpatrywać w dwóch aspektach: krótko- i długoterminowym.

Proces

Na teraz może się wydawać, że Piątek zrobił błąd. Statystyki Herthy wyglądają zatrważająco - najmniej strzałów w lidze, pod względem strzelonych goli praktycznie samo dno. Piłkarze nie biegają, na co wszyscy zwracają uwagę, zarzucając złe przygotowanie fizyczne. I nie chodzi o to, że stosują się do maksymy: lepiej mądrze stać, niż głupio biegać.

Rzuca się w oczy brak pomysłu na grę, brakuje rozgrywającego, który nieszablonowym podaniem uruchomiłby czy to skrzydła, czy właśnie napastników. Co w takiej sytuacji ma zrobić osamotniony Piątek? Po meczu z Mainz tłumaczył go zresztą Klinsmann: - Pracuje dla zespołu, odczuwa głód bramek, walczy jak lew. Krzysztof może zdobywać gole jednak tylko wtedy, kiedy ma do tego okazje, a dzisiaj nie miał ich zbyt wiele. To jest coś, nad czym musimy popracować jako drużyna, czyli dawać mu więcej szans i próbować podłączyć go do gry. To jednak proces.

Mimo wszystko wejście do Herthy Piątek miał bardzo dobre. W ligowym meczu z Schalke pojawił się na boisku na pół godziny i wprowadził sporo ożywienia. Był jednym z najlepszych piłkarzy Herthy. Również w następnym pucharowym spotkaniu (również z Schalke) był aktywny i zaliczył debiutanckie trafienie. Z Mainz był już jednak absolutnie niewidoczny - nie do końca ze swojej winy.

Piątek nie jest piłkarzem, który przedrybluje trzech rywali i zdobędzie bramkę. Nie będzie liderem, który na własnych plecach wyniesie zespół z kryzysu. Ma wiele atutów piłkarskich: doskonale gra głową, a mając trochę wolnego miejsca, jest piekielnie niebezpieczny. Ale przede wszystkim żyje z podań, a z ich otrzymywaniem jest na razie problem.

Wydawało się, że przy Javairo Dilrosunie i Dodim Lukebakio, którzy mieli zagwarantować szybkość na skrzydłach, ilość stwarzanych sytuacji zwiększy się diametralnie. Cały czas jest to jednak największą bolączką Herthy. Zwłaszcza po niewytłumaczalnym odejściu Ondreja Dudy, który obok Marko Grujicia był jedynym na dobrą sprawę piłkarzem ze środka pola, który był w stanie zrobić coś z niczego.

I nie zmieni się to dość szybko, chociaż sporo obiecuje się po przyjściu z Lipska Matheusa Cunhi, który w turnieju kwalifikacyjnym do igrzysk olimpijskich był w znakomitej formie. W tej chwili chodzi więc tylko o wyniki tu i teraz, by wyrywać punkty i zapewnić utrzymanie w Bundeslidze.

Po Klinsmannie zespół przejął tymczasowo Nouri, ale to nie oznacza, że Hertha nagle zacznie grać inaczej. To w zasadzie żadna zmiana. Może dokona kilku roszad w składzie, w gruncie rzeczy jednak będziemy oglądać starą, siermiężną Herthę. Trudno spodziewać się, że zespół zacznie grać wyżej, stosować pressing, odzyskiwać piłkę na połowie rywala.

Sytuacja w tabeli nie jest jednak na tyle dramatyczna, a kalendarz jest dość sprzyjający, więc nawet przy braku goli Piątek nie znajdzie się pod taką presją i ostrzałem jak we Włoszech. No właśnie - presja. Przechodząc do Herthy, może nie tyle zrobił krok w tył pod względem sportowym, ale patrząc pod kątem marketingowym - już na pewno tak.

Jak słabo Milan by nie grał, zawsze będzie większą marką niż niemiecka drużyna. Po transferze Piątek wbił szpilkę w poprzedni klub, zarzucając, że zmienia napastnika co rok i jest to chyba przyzwyczajenie niektórych w Milanie. W Hercie zagwarantował sobie przede wszystkim jako taki spokój, a to dla napastnika bezcenny komfort.

Cała drużyna gra słabo i Polak absolutnie nie będzie kozłem ofiarnym. Marne to pocieszenie, niemniej konkretnych liczb będą na Olympiastadionie bezwarunkowo oczekiwać dopiero od następnego sezonu. Tak jak u Klinsmanna był pewniakiem do składu, tak sytuacja nie zmieni się zapewne u Nouriego. Także dlatego, że Polak nie ma tak naprawdę konkurencji w zespole. Nie po to został sprowadzony za spore pieniądze, by siedział na ławce.

Do następnego sezonu

Myśląc jednak o przyszłości, transfer mu się opłaca i zwróci z nawiązką. W Hercie może być tylko lepiej. Z wielką nadzieją wyczekuje się na letnie zakupy, kiedy berliński klub będzie musiał przede wszystkim przebudować ofensywę i zapewnić Piątkowi wsparcie.

Wszystko też zależy oczywiście od nowego trenera. Nawet jeśli Nouri dokończy sezon na ławce, nikt nie wyobraża sobie, by do Berlina nie zawitał inny szkoleniowiec, od którego rozpocznie się nowe rozdanie. Na rynku jest sporo ambitnych trenerów, którzy pozwolą Hercie odbić się w górę. Bruno Labbadia, Roger Schmidt, który ze swoim ego idealnie pasowałby do kosmopolitycznego klubu, jakim chciałaby być Hertha, czy Niko Kovac, o którym spekuluje się najwięcej. Zmiana systemu gry będzie też korzystna dla Piątka - przestanie się wreszcie męczyć i rozwinie się jako piłkarz.

Reprezentant Polski potrzebuje czasu, dlatego z jego oceną trzeba się wstrzymać. Na razie nasz napastnik ma pewne miejsce w składzie i powinien być pierwszym wyborem w ataku. Klinsmann mówił: – Jesteśmy podekscytowani, że Krzysztof jest w Berlinie, przez następne kilka lat da wszystkim tutaj wiele radości.

W przyszłości Polak będzie musiał jednak przekonać Berlin golami, że pieniądze na niego wydane były dobrą inwestycją.

Maciej Iwanow, "Piłka Nożna"

Czytaj również -> Lewandowski idzie po 500+
Czytaj również -> To dlatego Piątek nie będzie Lewandowskim

Czy Krzysztof Piątek strzeli w tym sezonie choć jednego gola w Bundeslidze?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×