Aktualna sytuacja Arki Gdynia jest nie do pozazdroszczenia. Nie tylko mówi się głośno o problemach na poziomie właścicielskim, ku rozpaczy kibiców żółto-niebieskich do ogólnego rozgardiaszu w klubie dołączyli się piłkarze, którzy przegrali dwa pierwsze mecze, bez strzelenia gola. Aleksandar Rogić próbował nowych rozwiązań, wystawiając dwóch debiutantów - na boisko od pierwszej minuty weszli Oskar Zawada i Douglas Bergqvist, pierwsza połowa w wykonaniu gospodarzy wyglądała bardzo źle.
Po porażkach z Cracovią i z Górnikiem, fani Arki mogli liczyć na lepszy wynik w meczu z Rakowem. Częstochowianie, których ze względu na karę w ostatnim meczu nie mógł poprowadzić Marek Papszun rozpoczęli z wysokiego "C". Po faulu na Tomasu Petrasku, do rzutu wolnego podszedł Miłosz Szczepański. Posłał piłkę dokładnie tam gdzie chciał i mimo próby interwencji Pavelsa Steinborsa, już w 4. minucie było 0:1!
Po pięciu minutach powinno być już 0:2. Potężnym strzałem zza pola karnego popisał się Marko Poletanović, który trafił jednak w poprzeczkę. Zabrakło milimetrów, jednak ta sytuacja nie spowodowała wcale poprawy gry Arki. Wciąż wielką przewagę mieli gryzący trawę goście.
ZOBACZ WIDEO #dziejesiesporcie: przewrotka sprzed linii pola karnego. Co za strzał!
Arka tak naprawdę do przerwy miała tylko jedną okazję. Po błędzie Jarosława Jacha, do piłki doszedł Maciej Jankowski. W sytuacji sam na sam z Jakubem Szumskim uderzył jednak nieczysto w piłkę, marnując dogodną okazję.
A Raków robił swoje i w końcu dopiął swego. Po rzucie rożnym, tym razem dla odmiany nogą piłkę do bramki rywala wcisnął Petrasek. Raków prezentował się jak drużyna z innej ligi, a piłkarze z Częstochowy tylko do przerwy przebiegli 60,5 kilometra. Może się wydawać, że przy takiej grze goście mogliby prowadzić również z dużo lepszym zespołem.
Początek drugiej połowy wyglądał podobnie, choć trochę więcej okazji mieli też gdynianie, którzy nie mieli wyboru, musieli postawić na bardziej otwartą grę. Najlepszą okazję do strzelenia gola miał Szczepański, który tym razem z gry uderzał w samo okienko bramki Arki. Górą był jednak Steinbors.
Gdy wydawało się, że w tym meczu nic już się nie zdarzy, piłkarze Arki przeprowadzili bardzo dobrą akcję. Po krótko rozegranym rzucie rożnym piłkę w pole karne podał Adam Marciniak, tam był Mateusz Młyński i mieliśmy drugą bramkę młodzieżowca w tym spotkaniu. Ten moment odmienił mecz w Gdyni.
Arka zaczęła grać do przodu. Dobrą zmianę dali Nemanja Mihajlović, który napędzał ataki gdyńskiej drużyny, a także Michał Kopczyński. Raków zaczął się bronić coraz bardziej rozpaczliwie i w północnej części Trójmiasta coraz bardziej pachniało bramką na wagę remisu.
W końcu to się udało i na wyrównaniu wyniku spotkania się nie skończyło! Dwa gole dla Arki Gdynia strzelili obcokrajowcy. Po doskonałym strzale zza połowy na dwie minuty przed końcem trafił Marko Vejinović. Gdynianie poszli krok dalej w swojej euforii. W doliczonym czasie gry na indywidualną akcję zdecydował się Mihajlović, który poszedł sam w polu karnym rywala i strzelił celnie od słupka, wprawiając w rozpacz częstochowian! Arka wygrała 3:2 i przynajmniej na chwilę wydostała się ze strefy spadkowej!
Arka Gdynia - Raków Częstochowa 3:2 (0:2)
0:1 - Miłosz Szczepański 4'
0:2 - Tomas Petrasek 39'
1:2 - Mateusz Młyński 72'
2:2 - Marko Vejinović 88'
3:2 - Nemanja Mihajlović 90+1'
Składy:
Arka Gdynia: Pavels Steinbors - Damian Zbozień, Christian Maghoma, Douglas Bergqvist, Adam Marciniak - Adam Deja - Mateusz Młyński, Michał Nalepa (66' Michał Kopczyński), Marko Vejinović, Maciej Jankowski (60' Nemanja Mihajlović) - Oskar Zawada (64' Fabian Serrarens).
Raków Częstochowa: Jakub Szumski - Kamil Kościelny, Tomas Petrasek, Jarosław Jach - Fran Tudor, Marko Poletanović (64' Rusłan Babenko), Igor Sapała, Daniel Bartl (77' Kamil Piątkowski) - Petr Schwarz, Miłosz Szczepański (84' Piotr Malinowski) - Sebastian Musiolik.
Żółte kartki: Nalepa, Kopczyński, Maghoma (Arka).
Sędzia: Tomasz Musiał (Kraków).
Widzów: 4 367.
Czytaj także:
Thomas Tuchel łączony z Bayernem
Grosicki i Klich coraz bliżej awansu