Marek Wawrzynowski: Obcokrajowcy nie są problemem polskiej ligi (felieton)

W naszej Ekstraklasie zaledwie 38,5 procenta zawodników stanowią obcokrajowcy. Tymczasem część dziennikarzy robi taką histerię, jakby w ogóle nie było Polaków, a źli obcokrajowcy chcieli zniszczyć nasz futbol.

Marek Wawrzynowski
Marek Wawrzynowski
Na zdjęciu od lewej: Maciej Gajos i Milan Radin PAP / Piotr Polak / Na zdjęciu od lewej: Maciej Gajos i Milan Radin
Bramka Adnana Kovacevicia z rzutu karnego w meczu Korony Kielce z ŁKS-em była 17. strzeloną w tej kolejce przez obcokrajowca w naszej PKO Ekstraklasie. Z jednej strony to tylko ciekawostka statystyczna, z drugiej pokazuje dramat polskiego futbolu. W tym samym czasie Polacy strzelili zaledwie 6 goli.

Szybki rzut oka na listę najlepszych strzelców, i co mamy? Na 11 najlepszych zawodników, jest zaledwie 2 Polaków. W tym jeden, Jarosław Niezgoda, wyjechał już do ligi Major League Soccer, a drugi ma 37 lat. To Paweł Brożek.

W klasyfikacji najlepszych "kanadyjczyków", czyli tam gdzie liczą się punty i asysty, na 20 ligowców jest zaledwie 6 Polaków, przy czym aż trzech z nich opuściło Ekstraklasę zimą. Patryk Klimala pojechał do Celticu, gdzie już siedzi na ławce, wspomniany Niezgoda i Adam Buksa udali się na podbój Stanów Zjednoczonych, a więc do ligi co najwyżej przeciętnej. Z roku na rok coraz lepszej, ale wciąż dalekiej od europejskiej czołówki.

ZOBACZ WIDEO: Polska akademia na Zielonej Wyspie. Mariusz Kukiełka otworzył szkółkę w Irlandii

To wszystko pokazuje nam wielki dramat polskiego futbolu. Kibice narzekają na obcokrajowców, nazywa się ich "szrotem". A potem okazuje się, że np. trzecioligowcy z Hiszpanii demolują naszą ligę.

Według portalu transfermarkt.de obcokrajowcy stanowią 38,5 procenta zawodników w składzie. Tu jednak warto zaznaczyć, że liczone to jest w oparciu o pełne składy drużyn ligowych, które zawierają zawodników niemających większych szans na występ w grze. Zobaczmy jaką rolę statystycznie odgrywają w naszej piłce obcokrajowcy uwzględniając jedynie tych zawodników, którzy wystąpili w meczach ligowych. Dane pochodzą z serwisu ekstrastats.pl.

Udział obcokrajowców w lidze

Procent zawodników w lidze 44,8
Procent czasu gry 47,8
Procent strzelonych goli 54,9

Mam wrażenie, że obcokrajowcy stali się dziś łatwą wymówką dla niskiego poziomu ligowych rozgrywek. Zbyt łatwą. Zobaczmy jak wygląda to w porównaniu z innymi ligami według badań szwajcarskiego instytutu CIES. Łatwo zauważyć, że polska liga nie wyróżnia się ani na plus, ani na minus. Jest gdzieś w środku stawki. Pierwsza 30 lig europejskich wg rankingu UEFA - procent obcokrajowców

Liga Procent obcokrajowców msc. w rankingu UEFA
Hiszpania 37,3 1
Anglia 57,9 2
Niemcy 50,2 3
Włochy 58,0 4
Francja 38,6 5
Portugalia 63,6 6
Rosja 38,3 7
Belgia 57,6 8
Holandia 37,3 9
Ukraina 23,2 10
Turcja 62,4 11
Austria 28,7 12
Dania 34,2 13
Szkocja 52,7 14
Czechy 25,3 15
Cypr 66,8 16
Grecja 56,7 17
Serbia 14,8 18
Szwajcaria 39,5 19
Chorwacja 36,6 20
Szwecja 31,2 21
Norwegia 27,4 22
Izrael 25,2 23
Kazachstan nie objęty badaniem 24
Białoruś 36,9 25
Azerbejdżan nie objęty badaniem 26
Bułgaria 37,1 27
Rumunia 37,6 28
Polska 41,4 29
Słowacja 44,3 30
Pokaż całą tabelę

Co wynika z powyższego zestawienia? To, że procent obcokrajowców nie ma nic wspólnego z poziomem ligi. W zestawieniu nad nami są drużyny, które mają wyższy oraz niższy procent obcokrajowców. Nie ma jednego właściwego modelu ligi, który zapewniłby nam sukces lub powodował, że go nie odniesiemy.

Od lat piszemy, że największym problemem jest słaba jakość zawodników krajowych. Wynika to oczywiście z braku odpowiedniego szkolenia, o co od lat walczymy z PZPN. Czasem presja prowadzi do zmian, niestety często jest to tylko walka z wiatrakami. Związek stawia na elitarne programy (typu LAMO, Talent Pro), mające wyłonić kilku piłkarzy wysokiej klasy, natomiast kompletnie ignoruje programy masowe, które podniosłyby ogólną jakość piłki nożnej w Polsce. A to podstawa.

Dziś polski piłkarz nie jest konkurencyjny, choć tę rzeczywistość skutecznie zamazuje Robert Lewandowski, który ciągnie kadrę narodową. Ostatnio podniósł się lament, że z Polski wyjechało wielu uzdolnionych graczy w ostatnich latach, a faktycznie naszą ligę opuściło kilkunastu wyróżniających się graczy.

Od czasu EURO 2016 naszą ligę opuściło wielu znaczących graczy, bez dwóch zdań. To np.: Linetty, Kędziora, Kownacki, Bereszyński, Bednarek, Kapustka, Sebastian Szymański, Niezgoda, Pazdan, Piotrowski, Walukiewicz, Buksa, Damian Szymański, Reca, Frankowski, Żurkowski, Dziczek, Jagiełło, Kurzawa, Kądzior, Piątek, Góralski, Świerczok, Michalak. To zawodnicy, którzy grali w pierwszej kadrze i młodzieżówkach. Do tego kilku solidnych ligowców jak Kucharczyk, Wrzesiński. W ciągu 3,5 roku 36 Polaków. Dużo? W jednej z dyskusji na ten temat Mariusz Kowoll, fan czeskiej piłki i autor świetnej książki "Futbol ponad wszystko", zauważył, że w tym samym czasie z ligi czeskiej wyjechało ponad 75 zawodników.

A to oznacza, że mówienie o eksodusie w kontekście polskiej ligi jest mocno naciągane. 36 Polaków to 10 rocznie, a więc średnio mniej niż jeden w ciągu miesiąca. Co to oznacza i dlaczego o tym piszę? A dlatego, że nie mamy kim ich zastąpić. Wprost - nie mamy kim zastąpić zawodników, którzy powyjeżdżali do klubów z drugiej i trzeciej europejskiej półki. A to oznacza, że szwankuje u nas edukacja zawodników na średnim poziomie.

Rozmawiałem niedawno z kolegą, który pracował długo w klubie ekstraklasowym. Zapytałem go o skauting, czy nie jest tak, że skauting szwankuje. Powiedział, że w jego klubie (raczej mniejszym niż większym) pracowało 4-5 skautów. Ich praca przypominała poszukiwanie złota. Jestem pewien, że są w niższych ligach zawodnicy, których skauci przegapili. Jestem pewien, że istnieją układy menedżersko-trenerskie, a więc wpychanie znajomych zawodników do klubu kosztem innych. Jestem też pewien, że nie jest to zjawisko marginalne. Ale też jestem przekonany, że jeśli klub znajdzie w niższej lidze naprawdę utalentowanego nastolatka, to zrobi wiele, by go do siebie ściągnąć i dać mu szansę.

Na pewno polskie dziurawe sito nie wyłowi wszystkich, albo też nie będzie potrafiło wykorzystać odpowiednio ich umiejętności. Ale też nie ma się co łudzić. Nie jest tak, że niższe ligi są pełne supertalentów, diamentów, bryłek złota, piłkarzy, którzy wejdą masowo do ligi i podniosą jej poziom. To się tak nie dzieje. Wciąż w naszej lidze większość stanowią Polacy, często młodzi. A jednak mogą jedynie uczyć się przy hiszpańskich trzecioligowcach. A dlaczego ściągamy trzecioligowców? Bo na takich nas dziś stać. Poważni zawodnicy nie chcą grać w polskiej lidze, bo to dla nich koniec świata. Co z tego, że mamy nowoczesne stadiony, średnio 8-9 tysięcy ludzi na trybunach, wszystko świetnie pokazane w telewizji, jeśli oglądanie meczów tu jest katorgą dla oczu? Są lepsze miejsca do życia i do gry w piłkę.

Taka jest dziś prawda o naszej lidze. Nie da się jej zmienić dotknięciem magicznej różdżki. Jedyny sposób to praca u podstaw. Tak by kluby mogły dziś spokojnie i bez strachu stawiać na młodych, perspektywicznych piłkarzy. Nie jednego na siłę i ze strachem o to, że popełnią błąd, ale na 3-4 dobrych, gotowych do wyjazdu na Zachód, takich, którzy swoim transferem zasilą konkretnie klubowy budżet. A to z kolei sprawi, że będzie nas stać na lepszych obcokrajowców.

To wszystko takie proste, prawda? Tyle, że to wymaga nakładu czasu i pracy. Nie zmiany jednego czy drugiego przepisu, ale całkowicie nowego podejścia do edukacji trenerów, a co za tym idzie dzieci. A czy słyszeliśmy w Polsce o jakimkolwiek wieloletnim planie? Niestety, nie.

ZOBACZ Polska Ekstraklasa na peryferiach Europy

ZOBACZ Dlaczego Polacy nie potrafią grać w piłkę

ZOBACZ Problem polskich piłkarzy to technika i rozumienie gry

ZOBACZ inne teksty autora

Czy polska Ekstraklasa w ciągu dekady będzie się liczyć w Europie?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×