Sytuacja w świecie futbolu robi się coraz bardziej nerwowa. Epidemia koronawirusa w Europie najmocniej odcisnęła swoje piętno we Włoszech, gdzie zawieszono wszystkie rozgrywki sportowe. Zamknięte są szkoły czy przedszkola, a w poniedziałek odwołano także msze święte i pogrzeby.
Nieco lepiej pod tym jest w Hiszpanii, gdzie liczba liczba zakażonych pacjentów wynosi obecnie 1600 (we Włoszech 9170). Mimo to na Półwyspie Iberyjskim dmuchają na zimne i nie chcą dopuścić do większego kryzysu.
Już wiadomo, że najbliższe dwie kolejki La Ligi zostaną rozegrane bez publiczności. Oprócz tego w Lidze Mistrzów, Duma Katalonii także nie będzie mogła wpuścić fanów.
ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: piłkarz przeżuł i połknął kartkę z radami od trenera
- Najważniejsze są zdrowie piłkarzy oraz współpraca z lokalnymi władzami i służbami medycznymi. Później dopiero można patrzeć na straty finansowe. Na meczu z SSC Napoli stracimy 6 milionów euro - podkreśla prezydent klubu Josep Bartomeu.
Koronawirus torpeduje sportowe rozgrywki na całym świecie, jednak Bartomeu wierzy, że w przeciwieństwie do ligi włoskiej, uda się dokończyć sezon. Prezydent klubu liczy na wygranie Ligi Mistrzów oraz La Ligi.
- Chcemy wygrać wszystkie możliwe tytuły. Jestem optymistą. To prawda, że czasami pojawiają się gwizdy, ale musimy być cierpliwi - dodaje.
Zobacz także: Reprezentacja Polski bez publiczności. Koronawirus pokrzyżował plany
Zobacz także: Te imprezy zostaną odwołane lub odbędą się bez publiczności (lista)