12 marca u Treya Thompkinsa, koszykarza Realu Madryt, wykryto koronawirusa (więcej TUTAJ>>). Władze Królewskich wysłały na kwarantannę nie tylko zespół koszykarski, ale także piłkarzy (korzystali z tych samych obiektów). Podopieczni Zinedine'a Zidane'a przez dwa tygodnie muszą przebywać w domach.
Klub zrobił jeden wyjątek - dla Luki Jovicia. Napastnik dostał zgodę na wyjazd do Serbii. Po przyjeździe do ojczyzny szybko zrobiło się o nim głośno, bo Jović złamał zasady kwarantanny. Imprezował w centrum miasta, świętując urodziny swojej dziewczyny (więcej TUTAJ>>).
Jego zachowanie potępił prezydent Serbii Aleksandar Vucić. - Jeśli zrobi to jeszcze raz, zostanie aresztowany. Nie będzie żadnej ulgi tylko dlatego, że jest znanym piłkarzem - zagroził Joviciowi.
ZOBACZ WIDEO: Koronawirus. Ministerstwo Zdrowia opublikowało specjalny film
Teraz na jaw wyszły inne fakty ws. Jovicia. Hiszpański dziennik "ABC" wyjaśnił, dlaczego Real Madryt zrobił dla piłkarza wyjątek i zgodził się na jego wyjazd z Hiszpanii.
"Niko Mihic, szef sztabu medycznego Realu Madryt, pozwolił mu odbyć kwarantannę w Serbii. Miało to być dla niego 'lekarstwo', bo piłkarz cierpi na depresję. Podsyca ją rozłąka z dziewczyną Sofią Milosević, która spodziewa się dziecka" - czytamy w "ABC".
Dziennikarze podkreślają, że Jović jest introwertykiem, który nie zaadaptował się do życia w Hiszpanii. Czuje się w tym kraju samotnie.
Luka Jović został piłkarzem Realu Madryt latem 2019 r. Nie zdołał wywalczyć sobie miejsca w podstawowym składzie. W tym sezonie zagrał w 15 meczach La Liga, ale jedynie w czterech od pierwszej minuty. Strzelił dwa gole.
Czytaj także: Koronawirus. Luka Jović złamał zakaz. "Następnym razem zostanie aresztowany"