Z powodu epidemii SARS-CoV-2 PKO Ekstraklasa stanęła 13 marca, a ruszy nie wcześniej niż 26 kwietnia. Kluby zostały odcięte od źródła przychodów, więc dostały od Ekstraklasy SA zielone światło na obniżkę wynagrodzeń. Uchwała organizatora rozgrywek nie jest wiążąca dla piłkarzy, ale po jej podjęciu zaczęły się konkretne rozmowy klubów z zawodnikami.
W sprawie obniżki wynagrodzeń porozumiano się już w Wiśle Płock, Wiśle Kraków i Pogoni Szczecin. Śląsk Wrocław już wcześnie ustalił z piłkarzami warunki zamrożenia części wypłat. Więcej TUTAJ. Do tej grupy dołączyła teraz Cracovia.
- Większość zawodników, chyba poza trzema czy czterema, podpisała już aneksy do umów. Zgodnie z ustaleniami rady nadzorczej Ekstraklasy SA, do czasu wznowienia rozgrywek będą otrzymywali 50 procent wynagrodzenia - mówi WP SportoweFakty Janusz Filipiak, właściciel i prezes Cracovii.
ZOBACZ WIDEO: Koronawirus. Radosław Majdan szczerze o obniżkach pensji dla piłkarzy. "Sportowcy nie mają wyjścia. Kluby przestały zarabiać"
- Jestem mile zaskoczony postawą zawodników. Już za marzec dostaną 75 procent pensji. I tak jednak mowa o grubo ponad milionie złotych, które musimy wypłacić do 10 kwietnia - zdradza Filipiak.
Wdrożenie programu oszczędnościowego pozwoli Cracovii zaoszczędzić ok. milion złotych za każdy miesiąc przerwy w rozgrywkach. Co z tymi, którzy nie zgodzili się jeszcze na redukcję pensji?
- Zastanawiają się. Może w ogóle nie będą chcieli na to przystać. Chcą wynegocjować dodatkowe warunki, na przykład w sprawie odejścia z klubu. My się na to nie godzimy. Kto to? Z wiadomych przyczyn nie chcę o tym mówić - odpowiada prezes pięciokrotnego mistrza Polski.
Jeszcze w sobotę opublikujemy wywiad z właścicielem Comarchu i Cracovii.