Meczów nie ma, branża ochroniarska w katastrofalnej sytuacji. Tarcza antykryzysowa nie pomoże

PAP / Grzegorz Michałowski / Na zdjęciu: Ochrona odzielająca sektory z kibicami z Wisły i z Legii podczas meczu Ekstraklasy
PAP / Grzegorz Michałowski / Na zdjęciu: Ochrona odzielająca sektory z kibicami z Wisły i z Legii podczas meczu Ekstraklasy

Mecze piłkarskie są zawieszone, koncerty odwołane, życie imprezowe zamarło, a firmy ochroniarskie z dnia na dzień straciły źródło zarobkowania. Branża jest w katastrofalnej sytuacji, w dodatku nie załapała się na tarczę antykryzysową.

- Zatrudniam w różnej formie około 200 osób. Po raz ostatni normalnie realizowaliśmy usługi w drugi weekend marca. Później wprowadzono obostrzenia i działalność praktycznie stanęła - mówi WP SportoweFakty Maciej Brzeski z Agencji Ochrony Osób i Mienia "Victory".

Firma ma bardzo szeroki zakres działalności, ale pracuje głównie przy imprezach, które aktualnie się nie odbywają. - Ochraniamy mecze piłkarskie, koncerty, występy kabaretów, pikniki firmowe, czy dni miast. Każde z takich wydarzeń to praca dla grupy od 20 do 80, a nawet 100 osób - zaznaczył.

Dochód zniknął z dnia na dzień

Dziś branża ochroniarska, zwłaszcza ta która obsługuje wydarzenia sportowe czy kulturalne, nie jest w stanie prowadzić działalności nawet w ograniczonym zakresie. - Jeśli chodzi o kluby piłkarskie, to współpracujemy z Wartą Poznań, a także w niższych ligach z Victorią Września, TPS Winogrady Poznań czy GKS Dopiewo. Na każdy mecz Fortuna I ligi wysyłaliśmy około 50 osób, a w niższych klasach co najmniej 10. Moi ludzie pojawiali się także na spotkaniach Lecha Poznań, bo część z nich miała podpisane umowy również z innymi agencjami. Dziś zostali z niczym - dodał Brzeski.

ZOBACZ WIDEO: Jak piłka nożna będzie wyglądać po epidemii koronawirusa? "To bardzo poważnie zachwieje klubami"

Agencje ochrony są w wyjątkowo trudnym położeniu, bo ze względu na specyfikę ich działalności znalezienie alternatywnego źródła dochodu jest niezwykle trudne. - Obostrzenia, które wprowadził rząd, sprawiły, że straciliśmy w jednej chwili 80 proc. obrotu. Jedynym ratunkiem pozostaje ochrona obiektów, jednak moja firma zajmowała się głównie imprezami, a tych nie ma. Borykamy się też ze sporymi opóźnieniami w płatnościach za już wykonane usługi - wyjaśnił właściciel.

Straty są ogromne. - To kilkadziesiąt tysięcy złotych miesięcznie, a pamiętajmy, że właśnie teraz zaczyna się sezon na imprezy plenerowe. Zimą zleceń jest nieco mniej, jednak gdy robi się cieplej, wydarzeń kulturalnych przybywa i w miesiącach wiosenno-letnich obrót mieliśmy zawsze większy - przyznał Brzeski.

Tarcza antykryzysowa nie działa

Firmy ochroniarskie nie są w stanie skorzystać z rządowej pomocy zwanej tarczą antykryzysową. Jak się okazuje, jej warunki nie są dostosowane do specyfiki takiej działalności.

- Warunki, na jakich udzielana jest ta pomoc, to absurd. Żeby się na nią załapać, musiałbym zatrudniać maksymalnie dziewięć osób. Tymczasem najmniejsza impreza masowa, sportowa w hali, wymaga ochrony w liczbie dziesięciu osób. Dla imprezy niesportowej w hali to już dwanaście osób, a dla sportowej na powietrzu - siedemnaście. Takie są regulacje w Ustawie o bezpieczeństwie imprez masowych. Gdybym więc chciał skorzystać z tarczy antykryzysowej, musiałbym zatrudniać tak małą załogę, że nie byłbym w stanie w ogóle prowadzić działalności - wyjaśnił Brzeski.

Mecze bez publiczności małym ratunkiem

Już teraz wiadomo, że na początkowym etapie wznowienia rozgrywek mecze nie będą rozgrywane z kibicami. Jednak nawet powrót imprez w takiej formie dałby firmom ochroniarskim mały oddech. - Oczywiście takich spotkań nie ochrania się na podobną skalę jak tych przy otwartych trybunach, ale wtedy bylibyśmy w stanie przynajmniej częściowo wznowić działalność i ograniczyć straty. Dziś moi ludzie nie zarabiają kompletnie nic - mówi Brzeski.

Na problemy firm, które świadczą usługi przy okazji spotkań piłkarskich, zwracał ostatnio uwagę także prezes Lecha Poznań, Karol Klimczak. - Być może kibice tego nie doceniają, ale tworzymy miejsca pracy. Piłka to także ważna gałąź gospodarki. To nie jest tylko kwestia kontraktów zawodników, ich obniżenia czy braku wypłaty. Przy organizacji każdego meczu wydajemy 250 tys. zł na zewnątrz, kupując różne usługi, przede wszystkim w małych lokalnych firmach. Teraz one nie dostają tych pieniędzy, bo nie możemy kupić usług, dlatego że sami ich nie sprzedajemy. Apeluję do kibiców, by wzięli pod uwagę, że inna jest perspektywa kogoś, kto sprzedaje nasiona traw, naprawia kosiarki, czy pracuje w ochronie i zarabia na życie podczas spotkań piłkarskich.

Brzeski nie ukrywa, że poziom frustracji w branży ochroniarskiej jest już bardzo wysoki. - Od kilku tygodni siedzimy w domu i nie możemy zrobić nic. Życzyłbym sobie, żeby to wszystko się już skończyło, i żebyśmy znów mogli pracować.

Rozgrywki na szczeblu centralnym w Polsce są oficjalnie zawieszone do 26 kwietnia. Według planów, które kluby omawiają na wideokonferencjach, wznowienie gry mogłoby nastąpić w czerwcu.

Czytaj także:
Koronawirus. Druga połowa czerwca realnym terminem wznowienia rozgrywek w Polsce
"Widziałeś co on robi, siatkówka k..." Żenujący spektakl Janusza Wójcika na ławce i spadek Widzewa Łódź

Źródło artykułu: