Zgodnie z planem rządu imprezy sportowe z udziałem 50 osób mogłyby się odbyć pod warunkiem organizacji ich na powietrzu, a nie np. w hali. Jest to jednak dopiero III etap znoszenia ograniczeń związanych z pandemią koronawirusa i nie wiadomo, kiedy dokładnie zostanie wcielony w życie.
PKO Ekstraklasa chce wrócić do treningów już 20 kwietnia. Choć wszystkie kluby tego chcą, nie do końca sposób oznajmiania tego opinii publicznej podoba się Jarosławowi Królewskiemu, właścicielowi Wisły Kraków. Wszystko przez wywiad Krzysztofa Pawlaczyka z Lecha Poznań, który przedstawił warunki wznowienia rozgrywek.
- Bardzo nie podobają mi się stwierdzenia, że coś zostało wypracowane ostatecznie, ustalone, bo moim zdaniem to duże nadużycie. Grupy robocze starają się, wydaje się, że dobrze pracują, ale bez ostatecznych ustaleń formalnych nie można ogłaszać, że 20 kwietnia startujemy, zaczynamy izolację sportową oraz że wszystko jest przygotowane. Nie podoba mi się zniekształcanie rzeczywistości. Jest wiele pytań bez odpowiedzi. Z jednej strony w wywiadzie mamy informacje, że wszystko jest gotowe, z drugiej w tym samym wywiadzie dowiadujemy, się, że kluby dopiero będą zgłaszać uwagi. Kolejność nie ta - tłumaczy Królewski w rozmowie z Izą Koprowiak w "Przeglądzie Sportowym".
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: lata lecą, a Tomasz Kuszczak wciąż imponuje formą. Potrafiłbyś tak zrobić?
Priorytetem jest przede wszystkim zdrowie oraz bezpieczeństwo. Nadal jednak nie wszystko jest jasne. Nie wszystkie kluby wiedzą, kiedy będą mogły wejść na obiekty, które w niektórych przypadkach zostały zamknięte decyzją władz. - Pytań wciąż jest wiele. Ja nie neguję tego, co jest zawartością tego projektu, wręcz przeciwnie. Uważam, że została wykonana bardzo dobra praca. Uważam jednak, że za szybko udzielane są wywiady, w których padają stwierdzenia, że projekt jest całkowicie przygotowany, że w klubach są już wyznaczone 50-osobowe listy osób, które będą izolowane, czy gotowa infrastruktura. Tak nie jest - mówi Królewski.
- Kiedyś udzieliłem już wywiadu dotyczącego współczynnika bylejakości w ekstraklasie. Polega on na tym, że bardzo wiele rzeczy robionych w niej jest dobrze, ale na koniec podejmowane są tak złe decyzje, że ogólne wrażenie pozostaje bardzo słabe. Ludzie się napracowali, wykonali dobrą robotę, a przez zbyt duży pośpiech może to zostać zniweczone - dodaje.
Według Królewskiego może to stworzyć niebezpieczeństwo, że jeżeli ktoś podczas dalszych ustaleń coś zaneguje, to będzie od razu uznany za przeciwnika planu. To wywiera presję na członkach grupy roboczej.
- Trzeba choćby przetestować proces zbierania informacji na temat stanu medycznego tych 50 wytypowanych osób, które mają przebywać w izolacji. Musi być konkretny zapis, co się stanie, jeśli taka sprawozdawczość nie będzie w klubie prawidłowo funkcjonowała. Czy będzie za to kara? Jeśli tak, to jaka? Wszystko musi być zapisane w regulaminie - wyjaśnia Królewski.
Czytaj też:
Transfery. Media: Krzysztof Piątek jedną z największych pomyłek AC Milan
Koronawirus. Ligue 1. Piłkarze nie chcą dokończenia rozgrywek