Brazyliana w polskiej ekstraklasie. Szalony pomysł Antoniego Ptaka strącił Pogoń Szczecin do IV ligi

PAP / Grzegorz Michałowski / Na zdjęciu: Amaral i Andradina
PAP / Grzegorz Michałowski / Na zdjęciu: Amaral i Andradina

To miał być oryginalny i murowany patent na zawojowanie polskiej ligi. Antoni Ptak wymyślił sobie, że każdy brazylijski piłkarz będzie lepszy od kolegi po fachu z Polski, ale zawiodła selekcja i zrobił z Pogoni Szczecin pośmiewisko.

Epidemia koronawirusa doprowadziła do zawieszenia rozgrywek. Przypominamy zatem najciekawsze, najdziwniejsze i najbardziej pamiętne mecze sprzed lat.

Decyzja o całkowitej przebudowie drużyny zapadła w przerwie zimowej sezonu 2005/2006. "Portowcy" byli wtedy na 9. miejscu w tabeli i właściciel klubu uznał, że pora zmienić koncepcję. Za dobór zawodników do nowego zespołu odpowiadał m. in. syn Antoniego Ptaka, Dawid.

Plany były ambitne, koszty też niemałe. Budżet Pogoni szacowano na 20 mln zł, co na tamte czasy plasowało ją w ścisłej czołówce w kraju jeśli chodzi o finanse. Podobnymi zasobami dysponowały tylko Wisła Kraków, Legia Warszawa, Amica Wronki i Groclin Grodzisk Wlkp. Utrzymanie nowej szczecińskiej drużyny kosztowało niemało. Najdroższym zawodnikiem był Amaral, który zarabiał miesięcznie 20 tys. dolarów, a kilkukrotność pensji otrzymał też za podpis pod kontraktem.

ZOBACZ WIDEO: Koronawirus przewartościował piłkarskie kontrakty. "Futbol jest przepłacony, ale to prawo rynku"

Rodzina Ptaków skoszarowała Pogoń w ośrodku w Gutowie Małym i to stamtąd zespół jeździł na spotkania. Kuriozalne były zwłaszcza wyprawy do Szczecina. Na każdą domową potyczkę piłkarze musieli dojeżdżać niemal 500 km.

Cały projekt okazał się kompletnym niewypałem. Jako pierwsza słabość brazylijskiej ekipy obnażyła Amica Wronki, która zwyciężyła w Szczecinie 3:0, rozstrzygając losy spotkania już przed przerwą. Na pierwsze wiosenne zwycięstwo "Portowcy" czekali do trzeciego występu (pokonali 1:0 Zagłębie Lubin), lecz w całej rundzie wygrali zaledwie cztery z czternastu meczów i zamiast poprawić lokatę z jesieni, spadli na finiszu na 10. miejsce.

Antoni Ptak się nie zraził, dokonał kolejnych transferów z Ameryki Południowej i do następnego sezonu Pogoń znów przystąpiła w składzie brazylijskim (z nielicznymi wyjątkami). W edycji 2006/2007 kibice ze Szczecina przeżyli już prawdziwy koszmar. Ich zespół się skompromitował, wywalczył 16 pkt. w 30 kolejkach i z hukiem spadł z ekstraklasy. Godna pożałowania była zwłaszcza wiosna, w której szczecinianie zdobyli dwa "oczka" w 15 spotkaniach.

Po sportowej i wizerunkowej klęsce Antoni Ptak stracił zapał i postanowił odejść. Negocjacje z wszystkimi zainteresowanymi podmiotami zakończyły się fiaskiem i klub zniknął ze szczebla centralnego. Za jego odbudowę zabrali się Artur Kałużny, Grzegorz Smolny, Dariusz Adamczuk i Grzegorz Matlak. Nowy zespół musiał jednak startować od IV ligi. Po pięciu sezonach spędzonych w niższych klasach, w 2012 roku Pogoń znów zameldowała się w elicie i pozostaje w niej do dziś.

Przez półtora roku, bo tyle trwała brazylijska telenowela w Szczecinie, rodzina Ptaków sprowadziła tam blisko czterdziestu zawodników tej narodowości, z których zdecydowana większość nie osiągnęła nic znaczącego. Najlepsi okazali się Sergio Batata, Julcimar i Edi Andradina - ci, którzy występowali w Polsce już wcześniej i mieli ugruntowaną markę.

Sam Ptak po perypetiach w Szczecinie wycofał się z działalności w futbolu, mimo że teraz jest znacznie bogatszym człowiekiem niż wtedy. Jego majątek szacuje się obecnie na ponad 3 mld zł.

Szymon Mierzyński

Komentarze (1)
Jasiu Fasola
2.05.2020
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Co ten sprzedawczyk Wdowczyk tutaj robi , błąd mozna wybaczyć , ale zbrukal swoje imię i nie zasługuje na pamięć !