Epidemia koronawirusa doprowadziła do zawieszenia rozgrywek PKO Ekstraklasy. Przypominamy zatem najciekawsze, najdziwniejsze i najbardziej pamiętne mecze sprzed lat.
Wygrać 7:0 w meczu ligowym zdarza się niezbyt często. W trwającym sezonie PKO Ekstraklasy takim rezultatem zakończyło się spotkanie Legii Warszawa z Wisłą Kraków. W 1995 roku w Chorzowie Ruch siedmioma golami pokonał Stomil Olsztyn.
Dla Niebieskich sezon 1994/95 jest pamiętny głównie z powodu drugiego w historii spadku z ligi. Chorzowianie grali w kratkę, dobre mecze przeplatali słabszymi. W efekcie po porażce w 31. kolejce z Legią Warszawa 14-krotni mistrzowie Polski niemal do minimum ograniczyli swoje szanse na utrzymanie. Straty do bezpiecznej strefy były już dość znaczne. Ruch wygrał ostatnie trzy spotkania, ale był to opóźniony zryw. Klub musiał pogodzić się z degradacją.
ZOBACZ WIDEO: Koronawirus. Czy zabraknie pieniędzy na polski sport? "Liczę na to, że budżet ministerstwa sportu będzie wyglądał tak samo"
W 33. kolejce rywalem chorzowskiego zespołu był Stomil. W Olsztynie opadała powoli euforia po premierowym sezonie na najwyższym szczeblu rozgrywkowym w Polsce. Przed potyczką przy Cichej beniaminek był pewny utrzymania. Zespół prowadzony przez Bogusława Kaczmarka nie spodziewał się jednak, że w meczu z Ruchem dozna najwyższej porażki w historii występów w ekstraklasie.
Grający na luzie, prowadzeni przez Jerzego Wyrobka, gospodarze chcieli udowodnić, że na spadek nie zasłużyli. Ruch od początku zaatakował i w 14. minucie do siatki trafił Mariusz Śrutwa. Dwanaście minut później na 2:0 podwyższył Mirosław Mosór, który dobił odbity przez Pawła Charbickiego strzał z rzutu karnego Dariusza Fornalaka. Pechowy egzekutor "jedenastki" do siatki trafił chwilę przed przerwą, kapitalnie uderzając z dystansu.
Kolejne bramki Niebiescy zdobywali po przerwie. Najpierw rzut karny wykorzystał Witold Wawrzyczek. Sędzia wskazał na "wapno" po zagraniu ręką Andrzeja Biedrzyckiego. Defensor Stomilu dodatkowo otrzymał czerwoną kartkę.
W 54. minucie po efektownej zespołowej akcji na 5:0 trafił kapitan zespołu Mirosław Jaworski. W końcówce dwa gole dołożył Śrutwa, który skompletował hat trick. - Chciałem udowodnić pewnym członkom zarządu Ruchu, że zbyt wcześnie chcieli mnie pogrzebać. Ci panowie zamierzali przesunąć mnie do zespołu rezerwowego, ale wyraźnie się pomylili. Ciekawe czy dalej mają tak marne wyobrażenie o mnie - w swoim stylu komentował wydarzenia w klubie Śrutwa.
Wstyd za postawę zespołu było trenerowi Stomilu. - Pierwszy raz w życiu spotkało mnie coś takiego. Jest mi po prostu przykro i wstyd za taką porażkę. Szkoda tylko Ruchu, ten zespół nie zasłużył na spadek z ligi - powiedział Bogusław Kaczmarek. - Szkoda, że nie graliśmy za trzy punkty, wtedy byłoby zupełnie inaczej. W lidze byli od nas gorsi, ale to nas dotknęła degradacja - żałował Jerzy Wyrobek.
Chorzowianie ekstraklasy nie utrzymali, ale mogli w niej pozostać w inny sposób. Olimpia Poznań zamierzała oddać swoje miejsce w lidze innej drużynie. Ówczesny prezes klubu z Cichej Krystian Rogala miał już nawet prowadzić wstępne rozmowy, ale fuzji przeciwstawili się kibice oraz legenda klubu Gerard Cieślik. Poznański klub ostatecznie połączył się z Lechią Gdańsk, a Ruch postanowił na boisku pokazać swoją moc i po roku wrócił do ligi, zdobywając zarazem Puchar Polski. Jak się po latach okazało nie był to ostatni raz kiedy klub zamiast zacząć wszystko od zera, wziął "na klatę" swoje problemy i je rozwiązał.
Stomil w ostatniej kolejce sezonu 1994/95 doznał kolejnej porażki. W następnych rozgrywkach olsztynianie zajęli historyczne 6. miejsce w ekstraklasie, z której spadli w 2001 roku. Do tej pory nie są w stanie wrócić do ligowej elity.
PAMIĘTNE MECZE - TUTAJ WIĘCEJ TEKSTÓW
Czytaj także:
Sensacyjny finał rozgrywek Pucharu Polski. W karnych lepszy II-ligowiec
Zamiast świętowania mistrzostwa Polski gonitwy z milicją