Swojemu synowi powiedział, że nie chce więcej się złościć. Wtedy Dietmar Hopp stracił trzy kilogramy w 10 dni. W kość dawały mu też bóle serca i bezsenność. W 2009 roku biznesmen był szantażowany. Dostał wiadomość z pogróżkami i żądaniem 5,5 mln euro. Gnębiciel groził Hoppowi, że zabije jego rodzinę. Był nim zdesperowany kierowca ciężarówki. Gdy został złapany przez policję tłumaczył, że wpadł na ten pomysł przejeżdżając obok firmy Hoppa. List wysłał na adres jego fundacji. Sprawę wyjaśniono w sądzie, od tamtej pory miliarder wynajmuje ochronę.
Dał kosza Trumpowi
Dlatego wrażenia nie robią na nim groźby niemieckich ultrasów. Pod koniec lutego kibole Bayernu Monachium wywiesili transparent z przekleństwami. Napisali: "Wszystko po staremu. DFB łamie słowo. Hopp był i będzie sku***". Sędzia przerwał mecz, piłkarze wrócili do gry dopiero, gdy zdjęto baner.
- Gdybym tylko wiedział, czego ci idioci ode mnie chcą, łatwiej byłoby mi to zrozumieć. Nie potrafię wyjaśnić, dlaczego są do mnie tak wrogo nastawieni. Przypominają mi się bardzo mroczne czasy - mówi Hopp dla "Sport1".
ZOBACZ WIDEO: Bundesliga. Bayern przygotowuje się do powrotu. "Wszyscy piłkarze są odizolowani"
Nie skończyło się tylko na wybryku ultrasów Bayernu. Później Hoppowi lżyli na trybunach Schalke Gelsenkirchen i drugoligowej Norymbergi. Wtedy jednak Niemiec miał większe problemy - opracowanie szczepionki na koronawirusa.
Majątek Hoppa szacuje się na dziewięć miliardów dolarów. Jest potentatem w branży IT, właścicielem firmy SAP produkującej m.in. oprogramowanie biznesowe. Zainwestował także 150 mln w przedsiębiorstwo farmaceutyczne CureVac, które od stycznia prowadzi badania nad opracowaniem szczepionki na koronawirusa.
- Najpierw należy przeprowadzić testy na zwierzętach, a następnie na ludziach. Myślę, że powinna być dostępna jesienią, a wtedy może przyjść następna fala zachorowań - przyznaje. Badaniami firmy CureVac zainteresował się już Donald Trump. Prezydent USA chciał wykupić ją na wyłączność. Dla Hoppa takie wyjście nie wchodzi w grę.
Uratował Hoffenheim
Szczepionka ma być dostępna dla wszystkich. I takie było też pewnie jego życzenie, gdy w kwietniu świętował 80. urodziny. Gdyby nie pandemia, świętowałby je na południu Francji. - Musieliśmy zostać w Walldorfie. Sąsiadujemy z wnukami. Przynajmniej możemy się zobaczyć i pomachać sobie przez płot - tłumaczy Niemieckiej Agencji Prasowej (DPA).
W sobotę do gry wraca drużyna Hoppa. TSG 1899 Hoffenheim przy pustych trybunach zagra u siebie z Herthą Berlin i będzie walczyć o europejskie puchary. Do szóstego Schalke tracą dwa punkty. Gdy miliarder przejmował pierwsze akcje w 2000 roku, Hoffenheim grało w piątej lidze i było na skraju upadku. Hopp przejął klub i ominął świętą w Niemczech zasadę "50+1". Zgodnie z nią klub musi posiadać ponad połowę swoich udziałów. Hoffenheim miało 51 procent, ale reszta należała do... Hoppa - prywatnego inwestora. Tak biznesmen sprytnie ominął przepisy i został znienawidzony przez ultrasów.
W 2019 roku Hopp pozwał kibiców Borussii Dortmund za wyzwiska na stadionie. Od tamtej pory jest na wojnie z niemieckimi kibolami. Niektórzy ironicznie pytają, czy Hopp wyśle szczepionkę także do Dortmundu. Hopp nie bawi się w gierki i mówi: - Tak, tam też ją dostaną.
Gdyby nie pandemia, na stadionach nadal walczyliby z wulgarnymi banerami. Trwałaby debata, czy wobec nienawiści na trybunach warto rozgrywać mecze. Koronawirus okazał się dużo większym problemem, któremu może zaradzić znienawidzony przez ultrasów Hopp.
Jari Litmanen zakażony koronawirusem. Legendarny piłkarz walczył z chorobą przez miesiąc
Ireneusz Mamrot i Arka Gdynia. Cele się zmieniły, ale znów z dala od domu