Niemęska gra Chrząszczyków. "Nie zwalczysz uprzedzeń, gdy będziesz je chowała!"

Archiwum prywatne / Na zdjęciu: Suzi Andreis
Archiwum prywatne / Na zdjęciu: Suzi Andreis

Suzi i jej koleżanki z lesbijskiej drużyny Chrząszczyków słuchały obelg, gdy chciały grać w piłkę. I dlatego grać nie przestały.

Suzi Andreis futbol fascynował od dzieciaka. Jak to we włoskiej rodzinie: piłka zastępowała czasem religię. Z karnetem w dłoni co dwa tygodnie maszerowała więc z ojcem lub braćmi na mecze Torino FC. Piłka dawała jej wolność, pozwalała się wyżyć. Była wściekła, gdy Torino przegrywało derby z Juventusem. To były lata 80.

Futbol jako pierwsi starali się obrzydzić faszyści. Rozsiedli się na jej trybunie, kilkanaście rzędów niżej. Wykrzykiwali te swoje nacjonalistyczne głupoty. Były nie do zniesienia. Obrzydzanie, zniechęcanie, wciskanie w ramy - to nagminne, mierzy się z tym przez całe życie.

Gdy była dzieckiem, też lubiła kopać piłkę. Grała w nią na turyńskich ulicach jako  dziewczynka, przestała jako nastolatka. Jak tłumaczy, to powszechne zjawisko. Bo dziewczynka od małego słyszy, że piłka nie jest dla niej. Bo norma mówi, że kobiety nie grają w piłkę. Gdy więc młoda kobieta dorasta, to zderza się z kulturą, w której nie ma dla niej miejsca w futbolu. I często poddaje się tej presji, rzuca piłkę nożną, nie ma siły na walkę o wejście do tego męskiego sportu.

Gdy Suzi słyszy o "męskim sporcie", trafia ją szlag.

Facet nie ma zawsze racji

Chrząszczyki w jej życiu pojawiły się 20 lat temu. Suzi mieszkała już wtedy w Warszawie. Przyjechała za pracą, bo jako absolwentka slawistyki na Uniwersytecie w Turynie znała język polski. We Włoszech trudno jej było o robotę. A w Polsce rozwijał się kapitalizm, powstawały tysiące małych i dużych firm. Praca dla młodej dziewczyny "z językami" znalazła się bez problemu.

Na lesbijskiej grupie mailingowej "Polles" poznawała przyszłe koleżanki. Gdy dziewczyny zorganizowały spotkanie, pomyślały: fajnie będzie rozegrać mecz piłki nożnej. Żadna z nich nie umiała grać, ale nie miało to żadnego znaczenia. Na warszawskim AWF, na polu piknikowym zaaranżowały boisko, bawiły się świetnie, choć poziom pozostawiał wiele do życzenia. Postanowiły, że założą drużynę.

ZOBACZ WIDEO: Nowe zasady bezpieczeństwa zabiją "cieszynki" po bramkach? Kownacki: Nie wszystkiego da się przestrzegać

W 1999 roku na homoseksualnej mapie Polski mało było miejsc, w których można było bez skrępowania spotkać się i pogadać. Klubów sportowych nie było prawie w ogóle. Dziewczyny potrzebowały przestrzeni, w której nie będąc hetero, mogą miło spędzić czas.

Chodziło też o reakcję. O próbę walki o siebie, postrzeganie kobiet. - Były dyskryminowane nawet wewnątrz ruchu LGBT, co zresztą dzieje się po dziś dzień. Między innymi były gorzej traktowane w warszawskich klubach dla gejów i lesbijek: czekały w kolejce na drinki, bo barman obsługiwał kumpli, albo bywały wypraszane, bo potrzebny był wolny stolik dla znajomych właścicieli. Byłam bardzo zła, nie pasowała mi ta hierarchia - opowiada Suzi.

Chrząszczyki były próbą wywalczenia miejsca w patriarchalnym społeczeństwie, gdzie facet może więcej, ma zawsze rację i robi wszystko lepiej. Suzi w tej walce do dziś stoi na pierwszej linii frontu. Jest czołową w naszym kraju aktywistką walczącą nie tylko o prawa osób LGBT, ale kobiet w ogóle.

Suzi i jej koleżanki walczą o prawa środowisk LGBT i kobiet. FOT. Karolina Marcinkowska/Facebook/Chrzaszczyki
Suzi i jej koleżanki walczą o prawa środowisk LGBT i kobiet. FOT. Karolina Marcinkowska/Facebook/Chrzaszczyki

Czarna i Dzida

Nazwa "Chrząszczyki" powstała, jak to się mówi, dla jaj. To było na turnieju w Anglii, dziewczyny wymyśliły, że wybiorą taką nazwę, na której zagraniczni spikerzy i komentatorzy połamią sobie języki. Udało się.

Początkowo tułały się od jednego warszawskiego kartofliska do drugiego. Od 2012 roku trenują już regularnie, grają w turniejach, bo właśnie na rywalizacji w turniejach w głównej mierze polega sport lesbijek i gejów. W Europie niemal każde większe miasto posiada drużyny LGBT (męskie i żeńskie) i te kluby organizują własne zawody, zapraszają rywali z zagranicy. Do tego co roku organizowane są Euro Games (czyli mistrzostwa Europy). Co cztery lata odbywają się Gay Games - odpowiednik Igrzysk Olimpijskich.

Dziewczyny z Polski wygrały masę przeróżnych turniejów. Rok w rok organizują też turniej pod nazwą "Futbol przeciw Homofobii". W tym roku zawody miały się odbyć w sobotę 14 marca, ale panoszący się po Europie koronawirus storpedował plany. Imprezę odwołano.

Najlepsze Chrząszczyki to Agnieszka "Czarna" i Sylwia "Dzida". Obie grały w młodości w klubach, ocierały się nawet o młodzieżowe reprezentacje Polski. Skończyły przygodę z piłką, gdy futbol kolidował z pracą. Dziś grają i w Chrząszczykach, i innych nieformalnych drużynach z Warszawy.

To stała praktyka w tej społeczności. Podobnie jest z Elizą Górską-Tran i Karoliną Górską-Tran. Obie zakładają koszulki Chrząszczyków oraz warszawskiego klubu AKS Zły. Takie samo nazwisko nie jest przypadkowe, ale zawodniczki nie są siostrami. Rok temu wzięły ślub. Zalegalizowały związek w Edynburgu, bo polskie władze nie są jeszcze gotowe na takie historie. Chrząszczyki chwaliły się na Facebooku, że Eliza i Karolina stały się pierwszym jednopłciowym małżeństwem w polskiej piłce nożnej - CZYTAJ WIĘCEJ. Ale żeby nie było - w zespole są też dziewczyny hetero.

Od kilku lat Suzi prowadzi też z koleżankami "Kobiecą Akademię Piłkarską". Dla wszystkich kobiet, cis i trans, niezależnie od orientacji seksualnej, które ze sportem nie miały ostatnio wiele do czynienia. Organizują ćwiczenia koordynacyjne, ogólnorozwojowe. No i można też pograć w piłkę. W miarę możliwości finansowych zatrudniają trenerki. Utrzymują się z dotacji od instytucji, organizacji pozarządowych i ze składek własnych. 10 tysięcy złotych pomaga im spokojnie przeżyć rok.

Homo wiadomo

Funkcjonowanie lesbijskiej drużyny piłkarskiej w Polsce nie było łatwe. Chrząszczyki były wyjątkowo niszowe, musiały przepychać się nawet o miejsce na boiskach. Suzi: - Nikt nas nigdy nie pobił. Za to śmiali się z nas, że nie umiemy grać. Że źle wyglądamy, mamy "za małe albo za duże cycki", że wyglądamy jak faceci, jesteśmy babochłopami. To był regularny ostracyzm, nie chciano nas wpuścić na boisko. Ale przynajmniej nauczyłyśmy się walczyć.

Chrząszczyki nie ukrywają, jakim są klubem i dla kogo. Gejowskiej drużyny w Polsce nie ma. - Bo futbol w powszechnym rozumieniu jest sportem, który definiuje męskość - wyjaśnia Suzi.

A przecież i u nas są piłkarze geje, również w zawodowej piłce. Muszą być, o czym przekonuje statystyka. Steve Joyce z angielskiego gejowskiego klubu Village Manchester Football Club mówi nam: - W Anglii wiemy, że są homoseksualiści wśród 5 tysięcy zawodowych piłkarzy. Badania mówią, że na dziesięciu mężczyzn minimum jeden jest homoseksualistą albo biseksualistą. Rachunek jest prosty.

Suzi kilka lat temu zrobiła własne obliczenia. Zapytała polskie piłkarki o wiele spraw, w tym o orientację seksualną. To było niereprezentatywne badanie, bo odpowiedziało jej tylko 150 zawodniczek z klubów nieformalnych i profesjonalnych. 46 procent z nich określiło się jako homoseksualne. Od tamtej pory nikt podobnych badań nie robił.

Gdy o ankiecie dowiedział się jeden z najważniejszych i najbardziej zasłużonych trenerów w kobiecej piłce, zrobił Suzi awanturę, żeby tylko nie upubliczniała wyniku. - Napisał mi, że poruszanie tematu orientacji seksualnej piłkarek jest szkodzeniem popularyzacji piłki wśród kobiet.

Bo dziś z jednej strony, w stereotypowym myśleniu, piłkarka równa się lesbijka. Z drugiej - kobietom dużo łatwiej o coming outy, czyli publiczne ujawnianie orientacji. Lesbijką jest najlepsza piłkarka świata, Amerykanka Megan Rapinoe. Jest nią Szwedka Nilla Fischer. Już na mundialu w 2015 roku grało kilkanaście dziewczyn, które otwarcie przyznawały, że są homoseksualne. Gdy ślub brały piłkarki Bayernu Monachium Lucie Vonkova i Claudia Van De Heiligenberg, klub oficjalnie pogratulował im w mediach społecznościowych.

- W kwestii "wychodzenia z szaf" kobietom jest łatwiej. Mężczyzn trudniej zlekceważyć społeczeństwu. Ale nie jest tak, że pozwala nam się na więcej. Po prostu na lesbijki łatwiej machnąć ręką - mówiła nam rok temu Eliza Górska-Tran.

W Polsce nie ujawniła oficjalnie się żadna piłkarska gwiazda: ani żeńska, ani męska. Mieliśmy za to spektakularny coming out w siatkówce, za sprawą jednej z naszych najlepszych zawodniczek Katarzyny Skorupy.

Suzi nie ma żadnych wątpliwości, że homofobia istnieje jednak też w żeńskim futbolu. - Wciąż funkcjonuje stereotyp piłkarka-lesbijka. Jeżeli grasz w piłkę, to od razu podejrzewa się, że nie jesteś heteroseksualna. Jesteś czy nie jesteś (choć najlepiej, żebyś nie była) musisz wyglądać kobieco. Jeśli wyglądasz męsko, to zarzucają ci, że szkodzisz wizerunkowi. To, co dziś się dzieje w piłce nożnej kobiecej, jest feminizacją i heteroseksualizacją. Na zawodniczki wywierana jest ogromna presja, by zapuszczały włosy, malowały się, nie pojawiały się publicznie z partnerkami - opowiada.

Oddania i zaangażowania w grę na meczach Chrząszczyków nie brakuje. Fot. Facebook.com/Chrzaszczyki
Oddania i zaangażowania w grę na meczach Chrząszczyków nie brakuje. Fot. Facebook.com/Chrzaszczyki

I dodaje: - To nie tylko polski problem. Jestem w kontakcie z działaczkami piłkarskimi z całej Europy i to samo dzieje się wszędzie: spychają nas, piłkarki lesbijki do szafy. Ale nie tędy droga! Nie zwalczysz uprzedzeń, gdy będziesz je chowała!

Dziewczyny muszą być piękne, pachnące, "apetyczne". Wielkie gwiazdy idą pod prąd, bo są gwiazdami i ciągną ten sport. Ale większość piłkarek z futbolu nie żyje. Choćby w Polsce. Suzi: - Inność przeszkadza. A przecież nie można ingerować w to, jak piłkarka chce wyglądać. To jest też spłycenie kultury, różnorodności. Nie boję się o tym mówić.

I dlatego są m.in. Chrząszczyki, jedna z wielu aktywności włosko-polskiej aktywistki. Drużyna, która otwarcie mówi, że jest LGBT. I że jest kobieca.

- Męska dominacja w piłce pozbawia kobiety bardzo przyjemnej sfery życia. To krzywdzące dla wszystkich. Żyjemy w kulturze patriarchalnej i mam z tym ogromny problem. To dlatego staram się tworzyć przestrzenie, które łamią bariery. Wkurzam się, gdy słyszę, że piłka nożna to "męski sport" - przyznaje.

Do dziś wkurza ją też coś jeszcze. Gdy jej Torino przegrywa derby z Juventusem.

Źródło artykułu: