Wszyscy tęsknimy za normalnością, jesteśmy już głodni piłki. Polski futbol w końcu wraca do gry, właśnie rusza Puchar Polski, a za kilka dni zobaczymy też mecze Ekstraklasy. Oczywiście mamy wątpliwości, czy jest bezpiecznie (ludzie inteligentni wątpliwości się nie wstydzą), bo przecież pandemia nie odpuściła.
Walka z koronawirusem absolutnie nie jest jeszcze wygrana, ale w powietrzu czuje już się mentalne efekty luzowania kolejnych restrykcji. Nawet jeśli część wskaźników i statystyk nadal jeszcze straszy, to i tak domagamy się, żeby było nam wolno więcej. W ostatnich miesiącach mocnej pokochaliśmy wolność. Im więcej nam jej odbierano, tym bardziej nam jej brakowało. Zdaliśmy sobie sprawę, jak jest krucha. Dużo się nauczyliśmy.
Czas pandemii to w ogóle jedna wielka lekcja. To wcale nie musi być zmarnowany czas, za który rząd wypłaca postojowe. To był dobry moment by się na chwilę zatrzymać, zastanowić nad swoim życiem, pewne rzeczy przewartościować, przemyśleć, coś zmienić. Nie wszyscy mogli tę okazję dobrze wykorzystać, bo walczyli ze skutkami pandemii, walczyli o swoje zdrowie, o byt rodzin, o miejsca pracy.
ZOBACZ WIDEO: Koronawirus. Czy mecze piłkarskie są bezpieczne? Specjalista nie ma wątpliwości. "Duńskie badania to potwierdzają"
Warto dostrzec, że w tym trudnym czasie objawiło się w przestrzeni publicznej wiele kreatywności. Ludzie szukali dla siebie przestrzeni do działania i wymyślali najróżniejsze akcje. Najczęściej z wydźwiękiem charytatywnym. Pomysły były lepsze i gorsze. Ale były. Sam miałem okazję - wraz z kolegami z Reprezentacji Dziennikarzy - wziąć udział w akcji "Gotowi do pomocy", którą zorganizowała warszawska Legia.
Klub stał się teraz organizacją pomocy społecznej, która finansuje i dostarcza obiady dla seniorów i osób potrzebujących z całej Warszawy. Wolontariusze każdego dnia wyruszają na ulice stolicy i rozwożą posiłki, do osób, które zgłosiły się do klubu. Legia pozyskała do tej akcji wielu swoich partnerów, którzy pomagają w organizacji i sfinansowaniu całego przedsięwzięcia. Centrum i zapleczem akcji, która trwa już ładnych kilka tygodni, jest stadion Legii.
W bezpośrednią pomoc seniorom może się włączyć każdy. Klub zaprasza firmy, instytucje, organizacje społeczne, osoby publiczne i prywatne. Każdy może zostać wolontariuszem, liczy się każda pomoc, każda para rąk. - Nie można uciec od tęsknoty od piłki, ale jeśli przez ostatnie miesiące nie mogliśmy robić nic przy futbolu, to róbmy coś innego, pożytecznego - mówił o istocie akcji prezes Legii Dariusz Mioduski.
Wydawałoby się, że pomysł Legii trafiony w punkt i można tylko przyklasnąć. Ale, nie. Gdy Legia ogłosiła tę akcję, w mediach społecznościowych pojawiło się wiele bezinteresownej zawiści. Że to tylko dbanie klubu o własny PR, że to dęta inicjatywa i nieszczera. Nawet że to narcyzm w czystej postaci. W sumie nie obchodzą mnie takie opinie. Złe języki zawsze będą robić swoją robotę. Nie warto się na to oglądać. Psy szczekają, karawana idzie dalej. Nie obchodzą mnie oskarżenia o nieszczere motywacje klubu, podszyte niechęcią do Legii jako takiej.
Legia jest klubem z Warszawy, jest częścią tego miasta, częścią jego historii i tradycji. To, że klub wychodzi poza piłkę, odbieram bardzo pozytywnie. Hasło "Więcej niż klub" nie musi się odnosić jedynie do FC Barcelony. Dla części warszawiaków Legia może być czymś więcej niż sam klub, bez względu na kibicowskie sympatie. W czasie pandemii, w trudnym momencie, liczą się ludzie, którzy potrzebują pomocy. To jest ważne.
Przez kilka godzin miałem wielką frajdę z udziału w akcji #GOTOWIDOPOMOCY. Taką właśnie radochę z działania, jaką niesie np. udział w zbiórce pieniędzy na Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy. Satysfakcja była tym większa, że zupełnie niespodziewana!
Co ciekawe, dla wielu seniorów ważniejsza od otrzymanego posiłku, była sama możliwość rozmowy. To często ludzie samotni, szukają kontaktu z każdym, kto im poświęci trochę uwagi. To były rozmowy o wszystkim. Z relacji kolegów wiem, że poruszano tematy od Powstania Warszawskiego, poprzez zdrowie, aż do futbolu. W sumie to dobrze, że piłce też udało się pogadać. Przecież to od niej ta akcja się zaczęła.
Różnych akcji pomocowych jest w Polsce pewnie setki, bo jako naród lubimy pomagać. Ja wspomniałem o działaniach Legii, bo to było moje osobiste doświadczenie. Ale, szczerze mówiąc, przynależność klubowa i kolor szalika nie ma tu żadnego znaczenia.
Niesienie pomocy nie ma plemiennych barw. To taki moment, gdy naprawdę "łączy nas piłka". Nie w pustym sloganie. W prawdziwym życiu.
Dariusz Tuzimek
Czytaj również -> Pol: W pandemii nagrody tracą sens
Czytaj również -> Tuzimek: Jesteśmy poważnymi producentami mgły