Korony Kielce nie zatrzymała ani Wisła Płock, ani mocny wiatr. Pierwsze problemy pojawiły się na 10 minut przed początkiem spotkania. Podmuch wiatru strącił monitor VAR, technicy potrzebowali ok. kwadransa, żeby go naprawić, ale mecz rozpoczął się bez opóźnień. Wiatr nie zgasił jednak ognia, jaki kielczanie rozpalili na pustym stadionie w Płocku. Choć zaczęło się bardzo źle.
W 15. minucie na 1:0 dla Wisły trafił 17-letni Dawid Kocyła. Młodzieżowiec wykorzystał sytuację, w polu karnym zaspał duet obrońców gości i z łatwością trafił do siatki. Ten błąd defensywy Korony wołał o pomstę do nieba. Sytuacja zmieniła się dopiero w 30. minucie, zaraz po tym, jak piłkarze wrócili z krótkiej przerwy na uzupełnienie płynów. Trener Maciej Bartoszek motywował piłkarzy, przekazywał im swoje wskazówki.
- Jak komuś będzie brakować charakteru, to podzielę się swoim i wtedy na pewno nam go starczy - mówił przed swoim drugim debiutem w Koronie. W Płocku na kwadrans przed końcem pierwszej połowy musiał obdzielić piłkarzy wolą walki, którzy w kilkadziesiąt sekund byli odmieni.
ZOBACZ WIDEO: Krzysztof Simon nie wierzy w reżim sanitarny na stadionach. "Życzę powodzenia temu, kto będzie miał nad tym zapanować"
Petteri Forsell zaczął swój koncert. Precyzyjnie dośrodkował z rzutu rożnego na głowę Adnana Kovacevicia, który zrehabilitował się za błąd przy trafieniu Kocyły. Tak dał tlen swoim kolegom. Chwilę później nafciarzy dobił Marcin Cebula. Polak po podaniu Forsella zmieścił piłkę pod poprzeczką. W cztery minuty później Korona wyszła z piekła.
Kielczanie rozpoczęli ostrzał bramki Thomasa Daehne. Po Kovaceviciu i Cebuli w poprzeczkę huknął Matej Pucko i niecelnie z dystansu uderzył Jacek Kiełb. Zespół dostał nowe siły, wyglądał zupełnie inaczej niż w pierwszych minutach, gdy płocczanie mieli momenty dominacji.
W drugiej połowie gospodarze stopniowo próbowali odzyskać kontrolę. Nareszcie przemówił Cillian Sheridan, ale jego strzał głową był za słaby, by zaskoczyć bramkarza. Bliższy trafienia do siatki był jego kolega Alan Uryga. Obrońca niefortunnie interweniował we własnym polu karnym i trafił w poprzeczkę, był o krok od gola samobójczego. Po tym zagraniu piłkę przejął Forsell i trafił na 3:1.
Szczęścia wśród piłkarzy Wisły szukał jeszcze 22-letni Hubert Adamczyk. W 72. minucie dobrze złożył się do strzału z powietrza, ale Marek Kozioł nie dał się zaskoczyć. Bramkarz Korony był w niezłej dyspozycji. Podobnie jego koledzy z ataku, którzy nie dali się zatrzymać. Na trzy minuty przed końcem podstawowego czasu gry rywali w polu karnym dobił Kiełb.
Zawodnicy Bartoszka niezwykle efektownie zaczęli wracać do walki o utrzymanie. Do bezpiecznej pozycji tracą już tylko dwa punkty. I sprawili emocjonujący spektakl, w tej kolejce jeszcze żaden zespół nie strzelił tylu goli.
Wiśle nie udało się zbliżyć do grupy mistrzowskiej. Ekipa Radosława Sobolewskiego jest na 12. miejscu. Do ósmego Rakowa Częstochowa cały czas traci punkt.
Wisła Płock - Korona Kielce 1:4 (1:2)
1:0 - Dawid Kocyła 15'
1:1 - Adnan Kovacević 30'
1:2 - Marcin Cebula 34'
1:3 - Petteri Forsell 67'
1:4 - Jacek Kiełb 87'
Wisła:
Thomas Daehne - Damian Michalski, Jakub Rzeźniczak, Alan Uryga, Angel Garcia - Maciej Ambrosiewicz (60' Hubert Adamczyk), Dominik Furman - Dawid Kocyła (71' Suad Sahiti), Mateusz Szwoch, Giorgi Merebaszwili - Cillian Sheridan (82' Karol Angielski).
Korona: Marek Kozioł - Mateusz Spychała, Adnan Kovacević, Themistoklis Tzimopoulos, Michael Gardawski (69' Grzegorz Szymusik) - Ognjen Gnjatić, Jakub Żubrowski, Marcin Cebula (77' Uros Duranović) - Petteri Forsell (68' Milan Radić), Matej Pucko, Jacek Kiełb.
Żółte kartki: Ambrosiewicz i Spychała (Wisła) oraz Cebula (Korona).
Sędziował: Krzysztof Jakubik (Siedlce).