Był już pod domem, gdy nagle przy jego samochodzie pojawiło się dwóch zamaskowanych bandytów. Nie wypowiedzieli ani jednego słowa, przemawiał pistolet, wycelowany prosto w jego głowę. Na szczęście nie wystrzelił. Piłkarz stracił tylko zegarek, wartości, bagatela, 27 tysięcy euro.
"30 sekund terroru" - tak jesienią ubiegłego roku pisała włoska prasa o napadzie na Arkadiusza Milika i jego partnerkę. - Napastnik uderzył pistoletem w zamknięte okno samochodu i nie wypowiadając ani słowa pokazał mi, żeby oddać zegarek - mówił potem reprezentant Polski.
Nie był to pierwszy przypadek rabunku znanego piłkarza, zwłaszcza w Neapolu, gdzie do takich napadów dochodzi najczęściej. Nie oznacza to jednak, że w innych włoskich miastach jest inaczej. Kolejny z nich miał miejsce w ostatni wtorek w Mediolanie.
Skrzydłowy AC Milan Samu Castillejo ujawnił na swoich mediach społecznościowych, że został ofiarą napadu na jednej z ulic. Przebiegał on standardowo - pistolet przystawiony do głowy, palec na spuście. Do wszystkiego doszło, gdy Hiszpan zatrzymał się autem na światłach. Podobnie jak w przypadku Milika, złodziejom chodziło o zegarek.
Szanse, ze drogocenny gadżet się odnajdzie, a napastnicy znajdą się za kratami, są mizerne. W ciągu ostatnich lat doszło we Włoszech do serii podobnych sytuacji, których ofiarami byli czołowi piłkarze Serie A. W niemal każdym przypadku finał postępowania okazywał się taki sam.
We Włoszech bandyci nie oszczędzają nikogo. Nie jest istotne, że kilka tygodni wcześniej skakałeś z radości po jego golu, że całowałeś jego sylwetkę na ekranie telewizora. Zwłaszcza we wspomnianym już Napoli, gdzie okradani byli najwięksi idole ze Stadio San Paolo.
Marek Hamsik był już legendą klubu, piłkarzem uwielbianym w całym mieście, jednak on sam był okradany trzykrotnie! To samo spotkało nawet jego żonę, będącą w ciąży. Pistolet przy skroni poczuł też Ezequiel Lavezzi i jego żona Yanina Screpante. Z kolei w lutym 2016 roku okradziony został inny idol miasta, Lorenzo Insigne, także spacerujący ulicami razem ze swoją partnerką.
Wychowanek SSC Napoli miał być przerażony. Pewnie do tego czasu myślał, że jego status i zbieranie uwielbienia od tysięcy kibiców sprawi, że on i jego rodzina nie będą musieli martwić się o swoje bezpieczeństwo. Błąd, w tych sprawach we Włoszech nie ma świętości.
Jak bowiem inaczej skomentować napaść na Dino Zoffa? Legenda calcio i Juventusu, człowiek, który w 1982 roku podnosił do góry puchar świata, w 2007 roku został napadnięty na parkingu. Po krótkiej walce z czterema napastnikami musiał skapitulować. Bandyci zabrali mu zegarek, telefon komórkowy, 1000 euro i oczywiście uciekli.
Inna legenda Juve Claudio Marchisio nie musiał nigdzie wychodzić, aby zostać ofiarą rabunku. W październiku ubiegłego roku banda złodziei wkroczyła jak gdyby nigdy nic do jego domu, zastraszyła byłego piłkarza i jego żonę bronią i ukradła pieniądze oraz kosztowności.
Włamania do domów gwiazd Serie A również są popularne. Doświadczył tego kilka miesięcy temu Christian Ansaldi, obrońca Torino.
- Zabrali mi wiele cennych rzeczy, takich jak torby, walizki, zegarki, pierścionki, bransoletki i inne przedmioty, które dla nas mają wielką wartość - nie ze względu na sam koszt, ale dlatego, że tylko my wiemy, ile sił angażuje kupno każdej z nich - przekonywał potem Argentyńczyk.
W czasach gry w Turynie to samo spotkało przecież Kamila Glika - podczas gdy Polak świętował nadejście 2013 roku poza domem, do jego mieszkania włamali się bandyci. Na szczęście straty nie były wielkie - skradziono biżuterię i pieniądze, wszystko o wartości ośmiu tysięcy euro. Był to już jednak drugi napad na dom Polaka we Włoszech, wcześniej tego samego doświadczył grając w Bari.
Więcej szczęścia miał z kolei inny reprezentant Polski występujący w Italii, Bartosz Kurek. Samochód czołowego siatkarza świata został zdemolowany, gdy jego nie było w pobliżu. Luksusowe audi Q7 zostało pozbawione najcenniejszych części, m.in. rozebrano przedni pas z reflektorami, czujnikami i radarem, a także deskę rozdzielczą z drogą elektroniką, panelem dotykowym oraz nawigacją.
Zawodnik Vero Volley Monza stracił pieniądze, jednak Milik i inni mogą mu zazdrościć. Nikt mu przynajmniej nie przystawił pistoletu do skroni.
Czy jednak Włosi są jedynym krajem, w którym gwiazdy sportu nie mogą się czuć bezpiecznie? Absolutnie.
W ubiegłym roku w Hiszpanii doszło do serii napadów na domy gwiazd La Liga. Tylko w ciągu kilku miesięcy okradziono Lucasa Vazqueza, Casemiro, Isco, Karima Benzemę (Real Madryt), Jordiego Albę, Gerarda Pique, Arthura Melo, Kevina Prince'a Boatenga, Philippe Coutinho (FC Barcelona), Alvaro Moratę i Thomasa (Atletico Madryt).
Wszystko? Nie. Kolejnymi ofiarami byli m.in. Joaquin, Ezequiel Garay, Geoffrey Kondogbia, William Carvalho czy Gabriel Paulista. Nie oszczędzano również trenerów, w tym nawet Zinedine'a Zidane'a.
Schemat był podobny - do napadów dochodziło, gdy zawodnicy biegali po zielonej murawie. Złodziei nie powstrzymywała nawet podwajana ochrona, nie przeszkadzał im fakt, że w środku byli domownicy. W przypadku włamania do domu Casemiro, napastnicy zastraszyli jego żonę i syna bronią. Wszystko w czasie, gdy Brazylijczyk rozgrywał derbowe spotkanie z Atletico.
Niestety, pandemia koronawirusa może sprawić, że proceder będzie trwał.
ZOBACZ WIDEO: Znany specjalista ostro o powrocie kibiców na stadiony. "Może nas czekać ogromny wzrost zachorowań"