Jeszcze kilka tygodni temu Belgia była w światowej czołówce krajów, jeśli chodzi o liczbę zakażonych koronawirusem w stosunku do liczby ludności. W państwie liczącym niewiele ponad 11 milionów obywateli było prawie 50 tysięcy chorych na COVID-19, wskaźnik śmiertelności również był bardzo wysoki (do tej pory zanotowano 9683 zgony).
Wprowadzono ostre restrykcje - w pewnych regionach ludzie nie mogli wychodzić z domów bez poważnej przyczyny, stanęło też wiele zakładów pracy, co z pewnością wpłynęło na gospodarkę.
Jednak od kilkunastu dni sytuacja w kraju Beneluksu wraca powoli do normy, a Belgowie najgorsze mają już za sobą, dziennie przybywa już "tylko" około 100 nowych przypadków. Dzięki temu otwierane są już szkoły, przedszkola i placówki publiczne. To także pozwala Belgom coraz poważniej myśleć o powrocie futbolu.
Koniec sezonu? Nie... do końca
Przypomnijmy - już 2 kwietnia belgijskie władze postanowiły zakończyć sezon 2019/2020 i uznać aktualną tabelę za końcową. Nie było wielkich kontrowersji w przypadku mistrza - Club Brugge miał w momencie przerwania rozgrywek 15 punktów przewagi nad KAA Gent.
ZOBACZ WIDEO: PKO Ekstraklasa. Czy kibice powinni wrócić na stadiony? Profesor Simon stawia warunki, przy których będzie to bezpieczne
Z Jupiler Pro League miało spaść z kolei ostatnie w tabeli Beveren. Miało, bo jest możliwe, że ostatecznie klub z Flandrii zostanie w elicie. Wszystko przez proces sądowy, który został wytoczony przez tamtejszych prawników. Beveren uznało bowiem decyzję władz za niesprawiedliwą.
- Muszę powiedzieć, że przewidywałem taką sytuację. Czułem, że nie wszystkie kluby się podporządkują decyzjom i tak się stało. Jest bardzo prawdopodobne, że ligowe rozgrywki jeszcze się nie zakończyły. Na razie jeszcze toczą się negocjacje - mówi nam Włodzimierz Lubański, legendarny polski piłkarz, od lat mieszkający w Belgii.
Według prawników klubu z Beveren, decyzja nie była prawomocna, a ich dobra kondycja finansowa i brak kłopotów prawnych powinien dać im szansę na dokończenie sezonu na boisku.
- Doszło już do procesów sądowych, co moim zdaniem nie jest najlepszym sposobem na rozwiązywanie problemów. Ale to pokazuje, że w belgijskim futbolu nie ma jedności, protesty tylko o tym świadczą. Oczywiście, za wszystkim stoją pieniądze - przekonuje Lubański.
- Różnice w budżetach klubów występujących w pierwszej a drugiej lidze są ogromne. Dla wielu z nich spadek do niższej klasy rozgrywkowej byłby ogromnym problemem właśnie pod względem finansowym.
Z dnia na dzień coraz lepiej
Lubański również od lat mieszka z rodziną we Flandrii Wschodniej, tyle że w Lokeren, gdzie jest legendą. Wybitny reprezentant Polski występował w barwach miejscowego KSC aż przez siedem sezonów, odnosząc nie tylko krajowe, ale i pucharowe sukcesy. Nam wyznaje, jak zmienia się sytuacja w kraju tak mocno dotkniętym koronawirusem.
- Jedynym naszym problemem obecnie jest fakt, że jesteśmy ograniczeni ruchowo, nie możemy opuszczać kraju. Jednak w samej Belgii z dnia na dzień widać zdecydowaną poprawę, znoszone są kolejne restrykcje - tłumaczy optymistycznie, choć zdaje sobie sprawę z zagrożeń.
- Ludzie na pewno są zmartwieni, bo nie jest to normalne życie. Ale od kilku tygodni na pewno nie można mówić o pesymizmie, otwarte są już kawiarnie i restauracje, można się spotykać z innymi ludźmi. Wszystko zmierza ku dobremu. Liczby spadają zdecydowanie, pojawiają się coraz większe rozluźnienia. Z drugiej strony jest to jednak niebezpieczne - nie możemy uznać, że tego wirusa już nie ma, on jest, trzeba zachowywać ostrożność - zauważa.
W wielu krajach widać niestety prawidłowość - mniejsze restrykcje, większa liczba zakażeń. Według Lubańskiego, mimo coraz większych poluźnień, ludzie nie zapominają o koronawirusie.
- Belgowie są narodem niezwykle zdyscyplinowanym i to widać na każdym kroku. Naprawdę można dostrzec odpowiedzialność u ludzi, którzy w zdecydowanej większości utrzymują bezpieczną odległość od innych i zachowują się tak, jak należy.
Na początku czerwca doszło w Belgii do dużych zamieszek czarnoskórych obywateli. Był to efekt śmierci George'a Floyda w USA. Według polskiej legendy, był to jednak wyjątek.
Lubański: - Oczywiście, wszyscy widzieliśmy co działo się tutaj jakiś czas temu po śmierci George'a Floyda, pojawiły się protesty czarnoskórych obywateli, zrobił się bałagan, zwłaszcza w Brukseli. Na szczęście to już za nami.
Złotego medalistę z igrzysk olimpijskich w Monachium zapytaliśmy również o pomysł, o którym od kilku tygodni głośno w Belgii i Holandii. Chodzi o plan połączenia obu najwyższych klas rozgrywkowych w tych dwóch krajach i stworzenie BeNeLigi.
- Ten temat wraca tutaj od czasu do czasu. Uważam go za bardzo kontrowersyjny, bo pewnie w tych rozgrywkach grałyby same najbogatsze kluby. A co z innymi? Na szczęście do tego jeszcze daleka droga, tego nie da się szybko załatwić - dodaje Lubański.
- Mam nadzieję, że do tego nie dojdzie. Mamy Ligę Mistrzów, Ligę Europy, niech piłkarze z Belgii i Holandii tam prezentują swoje umiejętności. Rozgrywki ligowe z obu krajów mają przecież swoją historię, swoją tradycję. Myślę też o szkoleniu młodzieży, za które przecież odpowiadają też te mniejsze kluby - kończy.
Włodzimierz Lubański rozegrał 75 meczów w barwach reprezentacji Biało-Czerwonych, strzelił 48 bramek. Jest uznawany za jednego z najlepszych polskich piłkarzy w historii.
Epidemiolog komentuje powrót kibiców na stadiony. Czytaj więcej--->>>