PKO Ekstraklasa. Przeciętni obcokrajowcy wypierają polskich piłkarzy z ligi

PAP / Andrzej Grygiel / Na zdjęciu: Themistoklis Tzimopoulos (z lewej) i Piotr Krawczyk
PAP / Andrzej Grygiel / Na zdjęciu: Themistoklis Tzimopoulos (z lewej) i Piotr Krawczyk

Obcokrajowcy wypierają polskich zawodników z Ekstraklasy. Dlaczego? Po pierwsze niewielu jest młodych polskich piłkarzy na wysokim poziomie. A jeśli już się trafią, szybko wyjeżdżają za granicę. Po trzecie, może najważniejsze, obcokrajowcy są tańsi.

41 procent piłkarzy grających w polskiej PKO Ekstraklasie to obcokrajowcy. Dużo, ale w Europie zajmujemy pod tym względem dopiero 16. miejsce. Co innego jeśli chodzi u wyjściowe jedenastki. Tu obcokrajowcy stanowią już 49,2 proc. zawodników. W końcu spójrzmy na czas gry. Zawodnicy z zagranicy na boisku spędzają - jak podaje serwis ekstrastats.pl - aż 55,6 proc. czasu.

W ostatnich latach podejście klubów jest często krytykowane przez dziennikarzy i kibiców. Doszło nawet do tego, że słabszych obcokrajowców często się dehumanizuje nazywając ich pogardliwie "szrotem z zagranicy". A jednak coś jest nie tak, skoro ci piłkarze, których uważa się za słabych, są wystarczająco mocni, by wyprzeć młodych polskich piłkarzy.

Procent obcokrajowców w wybranych ligach europejskich (badania instytutu CIES)

Cypr 63 proc.
Anglia 59
Portugalia 59
Belgia 57
Włochy 54
Niemcy 48
Polska 41
Chorwacja 40
Rumunia 39
Węgry 39

Powyższe zestawienie jest o tyle ciekawe, że w wielu ligach jest wyższy procent obcokrajowców niż w Polsce, jednak często są to ligi z końca łańcucha pokarmowego (Niemcy, Włochy, Anglia), lub takie, które mają zawodników krajowych na bardzo wysokim poziomie i ciągłą dostawę z drużyn młodzieżowych (Belgia, Portugalia). Tymczasem w Polsce sytuacja jest specyficzna, bo przecież nie jest tak, że nasi zawodnicy są rozrywani w Europie.

ZOBACZ WIDEO: Stadion RKS-u Okęcie zalany przez ulewy i strażaków. "Przy wsparciu miasta zaoferowaliśmy pomoc"

- Przede wszystkim jakość polskich zawodników, również młodych, często nie jest adekwatna do ich ceny - mówi Artur Płatek, dyrektor sportowy Górnika Zabrze.

Takie są realia

Właśnie Górnik to ciekawy przypadek. Jeszcze dwa sezony temu dziennikarze ekscytowali się polityką Górnika. W klubie było pełno młodych polskich zawodników. Damian Kądzior, Rafał Kurzawa, Szymon Żurkowski, bracia Wolsztyńscy, Mateusz Wieteska to tylko kilku z nich. Dwa sezony później Górnik ma średnio 4 krajowych zawodników w meczu, w ostatnim czasie regularnie grało dwóch, Przemysław Wiśniewski i Michał Koj.

- Takie są realia. Gdy przychodziłem do Górnika 1,5 roku temu, drużyna miała w składzie większość młodych polskich zawodników, była na przedostatnim miejscu w lidze, miała 17 punktów po 20 meczach. Musieliśmy przede wszystkim utrzymać drużynę w lidze. Z czasem chcemy stawiać na młodzież, chcemy ją sobie wychować, ale to nie jest takie proste. To proces, który wymaga czasu - mówi Artur Płatek.

Dla klubu takiego jak Górnik stawianie na młodych Polaków nie jest proste. Dziś jest spore zapotrzebowanie na rynku na "młodzieżowców", a wartościowych zawodników wcale nie jest tak dużo. Dlatego agenci windują ceny. Wiele się zmieniło w ostatnich latach. Kiedyś Arkadiusz Milik zarabiał 6 tysięcy złotych miesięcznie, dziś znacznie słabszy zawodnik życzy sobie 30-40 tysięcy. Plus VAT. - Nie chcę podawać konkretnych kwot, ale to są naprawdę duże pieniądze za zawodników, którzy często nie poradziliby sobie na poziomie 2. Bundesligi - mówi Płatek.

Ale nie chodzi tylko o młodych piłkarzy. Jak mówią nam dyrektorzy sportowi polskich klubów, mocny polski ligowiec, wokół którego można budować ekipę, a więc Dominik Furman czy Krzysztof Mączyński, zadowoliłby się kwotą 100-120 tysięcy złotych miesięcznie. Na to stać nielicznych. Stąd kluby sięgają po obcokrajowców. Zawodnik z drugiej lub trzeciej ligi hiszpańskiej weźmie kilkanaście tysięcy złotych i istnieje spora szansa, że będzie objawieniem rundy, albo - jak Carlitos, Igor Angulo czy Dani Ramirez - jednym z najlepszych ligowców, więcej niż strzałem w dziesiątkę.

Według Płatka dużym problemem w Polsce jest zmniejszenie wieku juniora z 19 do 18 lat. PZPN wymyślił, żeby młodych piłkarzy szybciej wypychać do seniorów, niestety są oni zwykle nieprzygotowani, ponieważ jednocześnie kuleje szkolenie zawodników.

Dlatego Górnik prosi o cierpliwość. Chce wychować zawodników, ale potrzebuje czasu. Skauci z Roosevelta wyszukują zawodników w przedziale wiekowym 15-18 lat, głównie spośród tych, których wcześniej nie znalazła Legia czy Lech. Albo takich, których te kluby odrzuciły. Historia polskiej i światowej piłki uczy, że odrzucenie przez duży klub to często nie koniec, a początek wielkiej kariery.

Inna sprawa, że w polskich klubach słabe i niedoinwestowane są działy skautingu. Jeszcze niedawno, przed zmianą właściciela, w Arce Gdynia pracowało dwóch skautów. Jeden to lokalny zasłużony piłkarz, który oglądał mecze w regionie, drugi pracował na terenie Hiszpanii. Dyrektor sportowy został zasypany papierkową robotą i nie był w ciągu roku więcej niż trzy razy na obserwacji piłkarzy. Tak to trochę wygląda w Polsce.

Druga sprawa to brak szansy. Świetnym przykładem jest Korona Kielce. Młodzi piłkarze z Kielc wygrali Centralną Ligę Juniorów w 2019 roku. Z przygniatającą przewagą 16 punktów nad drugim zespołem. Nie brakowało tam - jak słyszymy od skautów innych klubów - jakościowych zawodników. Ale żaden nie dostał szansy. Zamiast tego do klubu ściąga się na potęgę obcokrajowców, których nazwiska często trudno znaleźć w Internecie. Przemiał w Koronie był w ciągu ostatnich sezonów ogromny. Gdyby w herbie klubu zamiast korony umieścić drzwi obrotowe, bardziej oddawałaby to jego charakter. Według serwisu transfermarkt.de w ciągu ostatnich trzech sezonów do klubu przyszło 37 obcokrajowców. Z tych, którzy przyszli w pierwszym wymienionym sezonie (2017/18) został jeden. Ciągły przemiał to dość poważny problem w polskiej piłce. Brak stabilności nie wpływa dobrze na identyfikację kibica z piłkarzem, nadmiar obcokrajowców na identyfikację z klubem. Tak naprawdę tylko ludzie odpowiedzialni za transfery wiedzą, czemu ma to służyć.

Słaby dopływ polskich zawodników

Inaczej wygląda to w Lechu Poznań. Klub stawia na zdolnych Polaków, ale są oni obudowani zawodnikami zagranicznymi. Warto zwrócić uwagę, że w Poznaniu od lat nie sprowadzają młodych polskich zawodników w przedziale 18-23 lata, których potem można sprzedać. Albo mają swoich, albo zagranicznych.

Jeszcze inny jest model Cracovii, jednak też oparty na obcokrajowcach. Swego czasu Michał Probierz zorganizował konferencję prasową, wyjął na niej doniczkę i pokazał, że aby zebrać, trzeba posiać. Doniczka z czasem trafiła na śmietnik, a Probierz ściągnął "rośliny z importu".

Ilu Polaków w wyjściowym składzie.  Średnia po 33 kolejkach za serwisem Ekstrastats.pl

Cracovia 3,15
Lech Poznań 3,30
Korona Kielce 4,21
Jagiellonia Białystok 4,42
Górnik Zabrze 4,45
Pogoń Szczecin 4,70
Śląsk Wrocław 4,94
Piast Gliwice 5,21
Legia Warszawa 5,45
Arka Gdynia 6,33
Lehia Gdańsk 6,39
Raków Częstochowa 6,39
Zagłębie Lubin 6,85
ŁKS Łódź 7,88
Wisła Płock 7,88
Wisła Kraków 8,00

Oczywiście Probierz w Cracovii jest dopiero 3 lata i nie wiemy, w którą stronę pójdzie, ale widać, że nawet taki doświadczony wyjadacz, który przecież we wcześniejszych klubach szukał młodych piłkarzy, teraz się poddał realiom. Sam Probierz podtrzymuje, że jedyny słuszny kierunek to szkolenie.

Tak tłumaczył to w wywiadzie z "Piłką Nożną" w lutym tego roku. - Mówię od dwudziestu lat: musimy rozwijać infrastrukturę treningową. Jesteśmy krajem, który może jedynie dostarczać zawodników klubom zachodnim. Musimy szkolić, bo jeżeli piłkarz podejmie decyzję o wyjeździe z Polski, szanse na jego zatrzymanie są niewielkie. Akademie, dobrzy, wręcz najlepsi trenerzy zatrudnieni do pracy z młodzieżą - to jest kierunek. Choć w gruncie rzeczy szkolenie wcale do końca nie rozwiąże problemu, ponieważ przyjdą kluby z czołowych lig i wykupią nam szesnastolatków. Już dziś to się dzieje. Chcieliśmy sprowadzić do Cracovii dwóch siedemnastoletnich chłopaków, ale powiedzieli, że gra w Polsce ich nie interesuje, bo ktoś im obiecał wyjazd zagraniczny. Nie byliśmy w stanie konkurować.

A to ten sam Probierz w czerwcu w rozmowie z "Przeglądem Sportowym", po tym jak się okazało, że przygniotła go rzeczywistość: - Zaczyna mnie to bawić. Ma grać ktoś dobry czy Polacy? Skoro wyjeżdżają coraz młodsi piłkarze, w pierwszej lidze gra bardzo dużo obcokrajowców, to tak być musi. Zachodnie kluby biorą dziesięciu zawodników na zasadzie, że jak jeden wypali, to i tak im się opłaci. Czepianie się o to, uważam za szukanie dziury w całym. W innych klubach Polacy też mało grają. Wiem, że kiedyś mówiłem coś innego o młodzieży, ale czasy się zmieniły. Dawniej można było sprowadzić Świderskiego z SMS-a, teraz każdy młody chłopak od razu jest oferowany za granicę.

Przykład Karola Świderskiego podaje również Cezary Kulesza, właściciel Jagiellonii Białystok, jednego z tych klubów, które najmniej korzystają z Polaków. - Przede wszystkim nie stać nas na to, żeby utrzymać zawodników. Karol strzelił dla nas kilka bramek i dostał ofertę z PAOK Saloniki, gdzie ma kontrakt piętnastokrotnie wyższy niż w Jagiellonii. Nie stać by było nas nawet na połowę tej kwoty - zaznacza.

- Jesteśmy zmuszeni do sprzedawania zawodników, Swiderski do Grecji, Klimala do Celticu. Przecież gdybyśmy byli w stanie ich utrzymać, miałby Pan dwóch Polaków więcej i Bartosza Bidę, który może nie wychodziłby w podstawowym składzie, ale by grał, bo broni się jakością. Wtedy oni by wypychali tych obcokrajowców - mówi Kulesza.

Prezes klubu z Białegostoku zauważa, że nie jest tak łatwo wprowadzić dziś zawodnika do kadry klubu i nie dotyczy to jedynie jego klubu.

- Dziś w kraju mamy może 4-5 zawodników, którzy są w stanie z wieku juniora wskoczyć do piłki na poziomie Ekstraklasy, pozostali muszą się ogrywać w niższych ligach. I tam wielu z nich ginie, nie jest w stanie się obronić – stwierdza.

To pokazuje, że z jednej strony mamy problem z wprowadzaniem piłkarzy, z drugiej po prostu są ograniczone zasoby młodych zawodników, co wynika z fatalnego poziomu szkolenia w naszym kraju. W polskiej piłce przebijają się jednostki, nie ma tak, że co roku dół dostarcza kilkunastu młodych zawodników, którzy mogliby rywalizować o miejsce w ligowych klubach. - To największy problem polskiej piłki, nasz zawodnik nie jest dziś konkurencyjny w Europie. Np. w Niemczech ciężko odnaleźć się polskim piłkarzom z dwóch względów: jakość i mentalność - mówi Płatek.

ZOBACZ Polska Ekstraklasa na peryferiach Europy

ZOBACZ Dlaczego Polacy nie chodzą na mecze

Źródło artykułu: