Koronawirus nie sparaliżował Islandii. Futbol wrócił na stadiony

Islandia doskonale poradziła sobie z koronawirusem. Nie zamknęła granic ani na moment, a liga piłkarska w połowie czerwca rozpoczęła sezon. - Turystów jest mniej, ale nie można powiedzieć, że nie ma ich wcale - mówią nam mieszkający tam Polacy.

Bartosz Zimkowski
Bartosz Zimkowski
Islandia Instagram / naszmalyswiat.pl / Na zdjęciu: Islandia
- Możemy powiedzieć, że życie na Islandii toczy się normalnie i prawie nie myśli się o koronawirusie. Ludzie chodzą normalnie do pracy, restauracji, galerii handlowych, klubów, na siłownie czy baseny, ale niektóre z tych miejsc mają wciąż krótsze godziny otwarcia - mówią WP SportoweFakty Diana i Damian, autorzy bloga naszmalyswiat.pl, którzy mieszkają w krainie lodu i ognia.

- Moim zdaniem taktyka zastosowana przez Islandię zdała egzamin. Na dwutygodniową kwarantannę wysyłano wszystkich, którzy mieli kontakt z osobą zakażoną i każdego kto przyleciał na wyspę - dodaje Olga, która prowadzi blog "Polka na Islandii" (PolkanaIslandii.is).

Islandia zastosowała inną taktykę niż Polska. Na wyspie nigdy nie było nakazu zakrywania nosa oraz ust.

Liga ruszyła

Wprawdzie z dwumiesięcznym poślizgiem, ale w połowie czerwca ruszyła islandzka ekstraklasa. Miejscowi mieli nawet bardzo śmiały plan, żeby angielska Premier League dokończyła swój sezon... na Islandii.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Liverpool nie może świętować tytułu z kibicami. Piłkarze zrobili więc to!

Główny komendant policji Vidir Reynisson zapytany o taką możliwość w programie sportowym islandzkiej telewizji stwierdził, że jest to bardzo dobry pomysł, a Islandia dałaby sobie świetnie radę, ponieważ w tego typu przedsięwzięciach kraj posiada spore doświadczenie.

Islandzkie media szeroko rozpisywały się na temat tego, jak mogłoby to wszystko wyglądać. Były zachwycone, ponieważ Premier League jest najchętniej oglądaną ligą w ich kraju. Ostatecznie skończyło się na spekulacjach, a miejscowi musieli zadowolić się swoimi rozgrywkami.

Na Islandii sezon ruszył w połowie czerwca. Liderem po czterech kolejkach jest drużyna Breioablik, która wygrała trzy mecze i jeden zremisowała. Najwyższa klasa rozgrywkowa liczy sobie 12 zespołów.

Były obawy, ale okazały się niepotrzebne

Diana i Damian mówią, że na początku była spora niepewność, jak Islandia poradzi sobie z pandemią koronawirusa. - Szybko zaufałam islandzkim służbom i nawet wtedy, kiedy było najgorzej, to cieszyłam się, że przebywam w tym czasie właśnie na Islandii - mówi Diana.

- Nikt z moich bliskich nie zachorował. Jeden kolega z drużyny wylądował na kwarantannie, ale okazał się zdrowy. Na początku nie mogliśmy korzystać z szatni, przyjeżdżaliśmy na zajęcia ubrani w stroje sportowe i trenowaliśmy w siedmioosobowych grupach - mówił nam niedawno Patryk Hryniewiecki, piłkarz występujący na co dzień w II lidze.

Islandia zanotowała blisko 1900 zachorowań na koronawirusa, z czego 10 osób zmarło. Najwięcej zakażeń było na przełomie marca i kwietnia, ale później wirus szybko został opanowany.

- Od początku panowania wirusa przeprowadzano testy - darmowe i najpierw wszystkim, u których podejrzewano koronawirusa lub właśnie mieli jego objawy, a następnie wszystkim, którzy po prostu chcieli się zbadać (chociaż w pewnym momencie brakowało testów dla chętnych). Szybko wyłapywali osoby, które były chore oraz te, które mogły mieć z nimi styczność. Izolowano, nakładano kwarantannę, a wprowadzone obostrzenia dawały pozytywne rezultaty - opowiadają Diana i Damian.

Pojawiły się głosy, że dzięki temu, iż Islandia jest małym krajem, o małym zagęszczeniu, łatwiej było poradzić sobie z wirusem. - Rozmawiałam na ten temat również ze swoim kardiologiem, który powiedział, że dużą rolę na Islandii odgrywa również czyste powietrze oraz aktywny styl życia - dodaje Diana.

Olga z "Polka na Islandii" zwraca uwagę, że nie zamknięto podstawówek i przedszkoli, a jedynie ograniczono ich działalność, nie paraliżując w ten sposób gospodarki. - Osoby, które miały możliwość pracy zdalnej, zostały poproszone o skorzystanie z tej możliwości - mówi. Rodzice, którzy nie byli w stanie pracować w domu i co za tym idzie, nie mogli zajmować się w tym czasie dziećmi, mogli cały wysyłać dzieci do przedszkoli i szkół. - Od 4 maja wszystko już funkcjonuje na 100 proc. - uzupełnia.

Powrót turystyki - powrót wirusa?

- Przyjazd turystów jest nieunikniony, Islandczycy zaczęli podróżować i to wszystko spowoduje napływ wirusa spoza wyspy - przyznaje Olga. Islandia przez całą pandemię nie zamknęła swoich granic, ale nasi rozmówcy zgodnie przyznają, że turystów jest teraz dużo mniej niż gdyby nie było pandemii.

- Naczelny epidemiolog Islandii się trochę tego obawia, dlatego nieustannie apeluje o zachowywanie ostrożności. My często podróżujemy po Islandii i nie mamy większych obaw - mówią Diana i Damian.
Przekonują, że formalności związane z przylotem na Islandię wcale nie są przytłaczające. Po pierwsze przed podróżą należy wypełnić (przez stronę internetową) formularz, a po przylocie wykonać na lotnisku test genetyczny PCR na obecność wirusa, albo po prostu udać się na czternastodniową kwarantannę. Za test płaci podróżny i jest to w tym momencie około 315 zł, a cena zależy od terminu zapłaty.

- Warto też zainstalować aplikację na telefon Rakning C-19, na którą przesyłane są wyniki testu (kiedy jest pozytywny, to również otrzymuje się telefon), a także na bieżąco podawane są informacje na temat koronawirusa. Aplikacja ta jest bardzo pomocnym narzędziem w śledzeniu zakażeń - dodaje Diana.

Na Islandii nie ma obowiązku noszenia maseczek. Nigdy nie było takiego nakazu. Obecnie jest zakaz zgromadzeń powyżej 500 osób, ale prawdopodobnie wkrótce będzie możliwe gromadzenie się w tłumie liczącym do 2000 osób.

Zobacz takżeKoronawirus. Islandia wygrywa walkę z COVID-19. "Państwo szybko to ogarnęło"

Zobacz takżeIslandia pokonała koronawirusa. Liga wróci z kibicami w czerwcu

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×