Trener Michał Probierz pozostaje umiarkowanym optymistą przed wtorkowym półfinałem Totolotek Pucharu Polski, w którym prowadzona przez niego Cracovia podejmie Legię Warszawa.
"Pasy" w ostatnich dwóch kolejkach zanotowały dwa zwycięstwa - z Pogonią Szczecin (2:1) oraz Lechią Gdańsk (3:0). To pozwala z nadzieją patrzeć na nadchodzący mecz, zwłaszcza, że Legia w lidze nie wygrała od trzech kolejek. Probierz podkreśla jednak, że nie patrzy na formę rywali.
- Chcemy się opierać na tym co my robimy. Patrząc na ostatnie mecze, to choć rzeczywiście przegraliśmy dwa spotkania z Jagiellonią i ze Śląskiem, to również w nich zagraliśmy bardzo dobrze - powiedział szkoleniowiec Cracovii.
ZOBACZ WIDEO: Piłka nożna. Ekspert ocenia zachowanie kibiców na trybunach. "Nie chcę nikogo bronić, ale ryzyko zarażenia jest minimalne"
Krakowski zespół nie potrafi jednak w tym sezonie zatrzymać Legii. Oba spotkania rozegrane w rundzie zasadniczej zwyciężali warszawianie 2:1.
- Każdy mecz ma swoją specyfikę, każdy mecz ma swój urok, nie ma sensu spoglądanie w przeszłość. Oby to był taki dzień, 7 lipca, że wszyscy kibice będą go pamiętali pozytywnie - przekonywał Probierz.
Na pewno dużą przewagą 47-latka nad Aleksandarem Vukoviciem jest sytuacja kadrowa. Podczas gdy Serb musi zmagać się z kolejnymi kłopotami, w Krakowie wszystko jest w jak najlepszym porządku. - Mamy na dzisiaj wszystkich zdrowych zawodników, nikt nie pauzuje za żółte kartki - zapewnił Probierz.
Kolejnym atutem Cracovii będzie gra na własnym boisku (rozgrywany jest tylko jeden mecz). - Nasi kibice potrafią stworzyć fantastyczną atmosferę, wierzymy, że we wtorek też taka będzie od pierwszej minuty i że wesprą nasz zespół, że będą naszym 12. zawodnikiem - zapowiedział szkoleniowiec.
Mecz Cracovia - Legia Warszawa odbędzie się we wtorek o godzinie 20:00. Transmisję ze spotkania przeprowadzi Polsat Sport, relacja tekstowa dostępna będzie w serwisie WP SportoweFakty.
Czytaj także:
- Transfery. Kamil Glik jedną nogą w Benevento. Warunki z AS Monaco już prawie uzgodnione
- Dariusz Tuzimek: Artur Boruc rozgrzewa emocje [OPINIA]