Grał w Ekstraklasie i reprezentacji Polski. Tuż przed pandemią otworzył firmę

Archiwum prywatne / Na zdjęciu: Piotr Azikiewicz
Archiwum prywatne / Na zdjęciu: Piotr Azikiewicz

W lutym Piotr Azikiewicz, były młodzieżowy reprezentant Polski, założył firmę, ale pandemia wywróciła wszystko do góry nogami. Teraz sytuacja wygląda już dużo lepiej. On sam na co dzień gra w II-ligowym Górniku Polkowice.

[tag=38030]

Piotr Azikiewicz[/tag] był w 2012 roku z reprezentacją U-17 na młodzieżowych mistrzostwach Europy. Drużyna prowadzona przez Marcina Dornę osiągnęła spory sukces. Dopiero w półfinale Biało-Czerwoni zostali zatrzymani przez Niemców. Zostali sklasyfikowani na miejscach 3-4.

- W tej reprezentacji nie było przypadkowych ludzi - mówi w rozmowie z WP SportoweFakty Piotr Azikiewicz. - Każdy miał papiery na granie, ale życie napisało różne scenariusze: kontuzje czy jakieś inne pozaboiskowe sprawy - dodaje.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: fatalny błąd bramkarza. Co za babol w meczu

Ale pan też miał "papiery na granie" - mówię.

- Wychodzę z założenia, że tak po prostu miało być. Dzisiaj wiem, że zmieniłbym bardzo dużo rzeczy. Zwłaszcza w zachowaniu poza boiskiem. Błędy młodości, szkoda wracać do tego - rozkłada ręce.

Z ówczesnej reprezentacji największe kariery zrobili Karol Linetty oraz Mariusz Stępiński. Obaj grają dzisiaj w Serie A. W niemieckiej drużynie, która pokonała Polskę 1:0, grali chociażby: Leon Goretzka (strzelił wówczas zwycięskiego gola), Niklas Suele, Julian Brandt czy Timo Werner. Dzisiaj to światowa czołówka.

- Ja raczej puściłem już w niepamięć ten turniej, gdzieś to jest raczej z tyłu głowy. Chociaż ostatnio pojawił się duży artykuł przypominający. Zrobiło się trochę głośno i sporo osób dzwoniło do mnie, że odnieśliśmy wtedy niemały sukces. U takiego Goretzki od razu było widać potencjał, ale ciężko było przewidzieć, jak się później rozwinie. Bardzo dużo naszych zawodników miało papiery na granie, a skończyli w II czy III lidze, albo już w ogóle nie grają - wspomina.

Strzał w dziesiątkę

Piotr Azikiewicz ma dopiero 25 lat i tak naprawdę sporo grania przed sobą, ale już myśli o przyszłości. W lutym wraz z narzeczoną założył firmę "Azikiewicz Auto". Wynajmuje auto lawetę, zdarza się, że sam pojedzie do Niemiec czy Austrii, aby przywieźć samochód i sprzedać go z zyskiem w Polsce.

- To nie był pomysł. To życie napisało taki scenariusz. Trzy lata temu sprowadziłem na sprzedaż pierwszy samochód z zagranicy. Wtedy musiałem sam wynająć auto lawetę, aby go przywieźć. Zawsze były problemy z dostępnością. Wszystkie lawety były pozajmowane. Po prostu za mało ich było w tym rejonie, więc tak naprawdę to był gotowy pomysł na firmę - mówi.

Firma zaczęła działać na początku lutego i miała doskonały start. Na 28 dni samochód był wynajmowany aż 24 razy. - Śmialiśmy się, że auto w ogóle nie gaśnie tylko przekazujemy kluczyki z rąk do rąk - puszcza oko Azikiewicz.

Zamknięte granice

Nikt jednak nie spodziewał się, że nadchodzą trudne czasy dla tej branży. W marcu zaczęły pojawiać się coraz większe restrykcje związane z koronawirusem. W końcu i granice zostały zamknięte.

- Wszystko zostało wywrócone do góry nogami. W lutym szło nam tak dobrze, że chcieliśmy kupić drugi samochód. Dobrze, że wstrzymaliśmy się i nie podpaliliśmy się. Teraz jest trochę słabiej niż w lutym, ale można powiedzieć, że wszystko wróciło do normalności odkąd granice znów są otwarte - dodaje.

Firmę prowadzi wraz z narzeczoną, która biegle mówi po niemiecku, co bardzo usprawnia sprowadzanie aut z tego kraju.

- Przy lawecie dzielimy się obowiązkami, chociaż ich praktycznie nie ma. To tylko podpisanie umowy wynajmu, przekazanie kluczyków i tyle - mówi i kontynuuje: - Jesteśmy w bardzo fajnej lokalizacji. Jedziemy, rozglądamy i wtedy decydujemy. Czasami szukamy bezpośrednio pod klienta, a czasami coś fajnego rzuci się nam w oczy. Kupujemy, szykujemy na miejscu i sprzedajemy. Trochę znam się na samochodach, na pewno na najpotrzebniejszych technicznych sprawach.

Czasami koledzy z drużyny proszą o radę. Z Martinsem Ekwueme (3-krotny mistrz Polski z Wisłą Kraków), z którym gra w Górniku Polkowice, zdarzyło się nawet pojechać po samochód. - Ale szyderka też jest. Szatnia to po prostu jedna wielka szyderka - śmieje się Azikiewicz.

Na zdjęciu: Piotr Azikiewicz / Fot. MICHAL CHWIEDUK / FOKUSMEDIA.COM.PL / Newspix
Na zdjęciu: Piotr Azikiewicz / Fot. MICHAL CHWIEDUK / FOKUSMEDIA.COM.PL / Newspix

Małymi kroczkami 

- Fajnie, że jest firma i działa, ale ja i tak w pierwszej kolejności skupiam się na grze w Górniku Polkowice. Często rozmawiamy sobie w szatni, że po co wyjeżdżać na drugi koniec Polski, jak możemy stworzyć tutaj coś fajnego. Mamy naprawdę ciekawy zespół. Krok po kroku. Na spokojnie - opowiada.

Górnik Polkowice jest beniaminkiem w II lidze, a tabela jest bardzo spłaszczona. Do strefy barażowej traci ledwie trzy punkty, a nad strefą spadkową ma tylko punkt przewagi. Do zakończenia sezonu pozostały dwie kolejki. Górnik zagra na wyjeździe z Gryfem Wejherowo (ostatni zespół w lidze) oraz podejmie w Polkowicach Bytovię Bytów.

***

Piotr Azikiewicz to były zawodnik m.in.: Zagłębia Lubin, Rozwoju Katowice, Kotwicy Kołobrzeg. Od 2016 roku występuje w Górniku Polkowice. W Ekstraklasie debiutował w wieku 18 lat. Zagrał łącznie cztery razy w najwyższej klasie rozgrywkowej. Grał w reprezentacji Polski U-15, U-16 i U-17.

Zobacz takżeZłoty But: kurczy się przewaga Roberta Lewandowskiego

Zobacz takżeWiemy, kiedy ruszy budowa restauracji Roberta Lewandowskiego "Wodny Świat"

Źródło artykułu: