PKO Ekstraklasa. Maciej Makuszewski: Moje ostatnie pół w roku w Lechu Poznań nie miało sensu

Newspix / KAMIL SWIRYDOWICZ / CYFRASPORT / NEWSPIX.PL / Na zdjęciu: Maciej Makuszewski
Newspix / KAMIL SWIRYDOWICZ / CYFRASPORT / NEWSPIX.PL / Na zdjęciu: Maciej Makuszewski

- Moje ostatnie pół roku w Lechu nie miało sensu. To był stracony czas - mówi Maciej Makuszewski, były reprezentant Polski. Dziś skrzydłowy gra już w Jagiellonii Białystok, a w niedzielę wróci z nią do Poznania.

Szymon Mierzyński, WP SportoweFakty: W niedzielę zagra pan w Poznaniu po raz pierwszy od odejścia z Lecha. Są jakieś szczególne emocje?

Maciej Makuszewski, piłkarz Jagiellonii Białystok: Przede wszystkim cieszę się, że tam wracam. Tak samo się cieszyłem z powrotów do Gdańska. Zobaczę się w końcu z chłopakami, bo przez pandemię nie miałem nawet możliwości pożegnać się z drużyną. Na szczęście udało mi się wyleczyć drobny uraz kolana i będę mógł zagrać. Sztab medyczny nie do końca chciał, żebym spieszył się na końcówkę sezonu, ale ostatecznie będę do dyspozycji trenera.

Wiosną w Jagiellonii grał pan regularnie - zupełnie inaczej niż jesienią jeszcze w Lechu. Nie byłoby lepiej zmienić barw już przed sezonem 2019/2020?

Ale ja tego chciałem. Sam już wtedy nalegałem ma odejście, tyle że Lech go nie chciał. Dostałem sygnał, że jednak woleliby mnie zatrzymać. Sami do końca nie wiedzieli, jak będzie wyglądać kadra zespołu po wszystkich odejściach, a ja jestem Polakiem i wciąż miałem ważną umowę. Byłem chyba kimś w rodzaju zabezpieczenia.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: piłkarze z A klasy mogą się poczuć jak w Ekstraklasie. Nowa szatnia robi wrażenie!

Okazało się, że ten dodatkowy półroczny pobyt w Poznaniu był czasem straconym, bo grał pan bardzo niewiele.

Niestety tak. Jesień wyglądała jak wyglądała, to było bez sensu. Siedziałem na ławce i nie wiem, jaki był cel trzymania mnie w klubie. Czułem już wcześniej, że tak to może wyglądać, ale ci, którzy decydowali, uznali chyba, że nie jestem aż tak słaby, by pozwolić mi odejść. Ja sam wiedziałem, że trener będzie stawiać na innych, dlatego chciałem rozwiązać kontrakt za porozumieniem stron. Nie miałem zamiaru zostawać tylko po to, by brać pieniądze.

Poszło pewnie o sumę odstępnego? Lech nie chciał pana puszczać za darmo.

Zgadza się. Np. Mihai Radut miał rozwiązanie kontraktu za porozumieniem stron i uniknął jakichkolwiek problemów. Ja miałem gorszą sytuację. Głową byłem już poza Poznaniem. Kibice nie byli zadowoleni z mojej formy, ale oni nie do końca wiedzieli, jak to wygląda poza boiskiem. Wiadomo, że piłkarzy ocenia się głównie po tym, co się widzi w meczach.

Do Jagiellonii też trafił pan w trudnym momencie i w lutym, na konferencji przed meczem z Lechem w Białymstoku, wziął pan nawet na siebie rolę łącznika między drużyną a trybunami.

Trochę już w piłkę pograłem i byłem różnych sytuacjach. Ta nie była dobra dla nikogo - zawodników, klubu ani kibiców. Dużo psioczono, panowała negatywna atmosfera, a ona w niczym nie pomaga. Moje emocje też były na granicy. Jestem ambitny, widziałem, jak drużyna pracuje, ale gdy nie idzie, pomocy nie ma z żadnej strony. Chciałem obudzić wiarę i to się udało, bo zagraliśmy wtedy niezły mecz. Sił może nie starczyło na 90 minut, jednak remis 1:1 był zadowalający. Wtedy zaczął się lepszy okres i kibice też to poczuli.

Nie zagracie jednak w europejskich pucharach. Przed ostatnią kolejką sezonu 2019/2020 jesteście dopiero na 7. miejscu, a był moment, w którym wielu wątpiło nawet w awans do grupy mistrzowskiej. To nie był dla Jagiellonii udany rok.

Szkoda, bo klub obchodzi setne urodziny i aspiracje były na zupełnie innym poziomie. Ostatnie lata rozbudziły apetyty, bo Jaga często była na podium. Wszyscy liczyli, że po transferach i dobrej pracy ten trend się utrzyma. Nie udało się i doszło do zmiany trenera. Sezon był bardzo przeciętny, jeden z najsłabszych w ostatnim czasie. W fazie finałowej mieliśmy momenty, w których wydawało się, że jeszcze powalczymy o 4. miejsce, ale ono i tak nie dałoby europejskich pucharów, bo do finału Pucharu Polski awansowały drużyny spoza czołowej trójki.

Jak się układa współpraca z Iwajło Petewem? Nie wszyscy w niego wierzyli, gdy zaczynał pracę w Jagiellonii.

Trener jest obcokrajowcem i nie znał wcześniej naszej ligi. Do momentu gdy był tylko kandydatem, nie interesował się polską ekstraklasą, więc trudno mu było wejść i do tego wszystkiego przywyknąć. Nasza liga nie jest zbyt silna, lecz realia weryfikują wielu i nie jest tu łatwo pracować. Przekonywali się o tym także trenerzy zagraniczni. Iwajło Petew zrobił dobrą robotę. Początek był trudny, ale później wyniki układały się już pozytywnie. Może po ostatniej kolejce będziemy na wyższym miejscu niż 7.

Lech już na pewno zagra w europejskich pucharach, a jeśli nie przegra z wami, to będzie pewny wicemistrzostwa. Spodziewał się pan tak dobrego wyniku poznaniaków po ogromnych zmianach, jakie zaszły rok temu?

Znam tych chłopaków już parę lat. Miałem z nimi styczność, bo trenowali w pierwszej drużynie. Widziałem ich rozwój i to, jak dużym dysponują potencjałem. Nie jestem zaskoczony. Młodym pomagało kilku doświadczonych i to też miało duży wpływ na wyniki. Dzięki Pedro Tobie, Christianowi Gytkjaerowi czy Lubomirowi Satce, innym było łatwiej wejść do ekstraklasy. Niesamowicie odpalił Jakub Moder. On się dobrze zapowiadał od dawna, ale teraz widać, ile pewności siebie dodały mu regularne występy.

Pytanie, co będzie dalej. Gytkjaer odejdzie, pewnie zabraknie też Jóźwiaka, a jeśli na któregoś z innych młodych zawodników przyjdzie wysoka oferta, prezesi Lecha nie zawahają się go sprzedać.

A jaki polski klub by się wahał? Legia Warszawa tylko czeka na dobrą ofertę za Michała Karbownika, żeby pokryć koszty przebudowy zespołu. Każdy ma takie podejście. Propozycje transferowe od 3-4 mln euro w górę są nie do odrzucenia, bo takie panują realia w naszej lidze. Ciężko będzie Lechowi utrzymać obecny zespół, to jest wręcz niewykonalne. Są jednak inni młodzi, którzy wskoczą do składu i też będą grać na fajnym poziomie. Tak wygląda ekstraklasa, nie jesteśmy na tyle bogatą ligą, żeby móc sobie pozwolić na zatrzymywanie talentów przez rok czy dwa dłużej.

Jaki będzie wynik w niedzielę?

Chciałbym, żeby był dobry dla nas, ale Lech jest w dobrej formie i będzie nastawiony na zwycięstwo. Mimo to nie jesteśmy na straconej pozycji.

Czytaj także:
Robert Lewandowski wreszcie ze Złotą Piłką? "Musi ją w końcu zdobyć"
Kto trzecim bramkarzem reprezentacji Polski? Jan Tomaszewski skreśla dwóch kandydatów

Źródło artykułu: