PKO Ekstraklasa. Wisła Kraków. Paweł Brożek - król własnego podwórka kończy po raz ostatni

WP SportoweFakty / Leszek Stępień / Na zdjęciu: Paweł Brożek
WP SportoweFakty / Leszek Stępień / Na zdjęciu: Paweł Brożek

Adam Nawałka bardzo w niego wierzył. Paweł Brożek skończył karierę i został jedną z legend Wisły Kraków. Ale jest niedosyt. - Był półkę wyżej od Krzyśka Piątka. Miał potencjał na więcej - twierdzi Kamil Kosowski.

Trudno stwierdzić jednoznacznie, czy była to dobra kariera, czy jednak zmarnowany potencjał. Paweł Brożek zdobył siedem mistrzostw Polski z Wisłą Kraków, jest drugim najlepszym strzelcem w historii klubu. Ale patrząc w jego CV nie można podważyć jednego argumentu. Był królem własnego podwórka. To dużo, ale i mało.

W Wiśle zaistniał dopiero po erze świetnych snajperów. Musiał czekać, aż miejsce w składzie zrobią mu gracze niemający litości dla bramkarzy: Maciej Żurawski, Marcin Kuźba, Tomasz Frankowski. Był też tylko widzem, gdy grali Grzegorz Niciński czy Olgierd Moskalewicz. Choć akurat obaj nie byli typowymi snajperami. To też dużo mówi o karierze Brożka. Rozwinął skrzydła dopiero w momencie braku konkurencji.

Ulubieniec Nawałki

- Z tamtego pokolenia Wisły każdy mógł i powinien zrobić większą karierę - uważa Kamil Kosowski. - Tak myślę, że gdyby nasza Wisła z tamtych lat była prowadzona przez tak sprawnych agentów, jacy dzisiaj działają na naszym rynku, na pewno wycisnęlibyśmy więcej. Paweł miał potencjał przynajmniej na taki status, jak w Wiśle, z tym, że w jakimś dobrym zagranicznym zespole - zauważa Kosowski.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: piłkarze z A klasy mogą się poczuć jak w Ekstraklasie. Nowa szatnia robi wrażenie!

Kibice Wisły Kraków widzieli w Brożku drugiego Żurawskiego. Paweł, nawet jak tego nie chciał, był z taką rolą naturalnie łączony. Dorastał przy byłym kapitanie reprezentacji. Preferował też, świadomie lub nie, podobną specyfikę gry, co "Żuraw". Wyjście do prostopadłego podania, strzał techniczny, nie siłowy. Miał umiejętność znalezienia się pod bramką. Nawet podobnie okazywał radość po golu.

- Przypominam sobie, że starał się naśladować niektóre moje zagrania. Na pewno postawił na "pasówkę" przy kończeniu akcji. Szukał narożnika. Tak samo, jak ja - mówi Maciej Żurawski. - Z wielu rzeczy na pewno może być zadowolony. Pewnie podsumuje swoją karierę przez pryzmat ogólnych osiągnięć, niekoniecznie indywidualnych. Pamiętam swój sportowy rachunek sumienia. Generalnie było w porządku, znalazłem jednak kilka "ale" - opowiada Żurawski.

Kosowski dla byłego kolegi jest nieco bardziej surowy. - Do "Żurawia" na pewno dużo Pawłowi brakowało - twierdzi. - Adam Nawałka bardzo w Pawła wierzył, ale zawsze lepsze notowania miał Piotrek, bliźniak. Słyszałem, że było tak też w Trabzonsporze, gdzie obaj występowali - mówi Kosowski.

Poza Wisłą blado 

Siedem mistrzostw, dwa Puchary Polski, Puchar Ligi i dwa razy tytuł najlepszego strzelca ekstraklasy (2007-08 i 2008-09). To osiągnięcia Brożka w Polsce. Za granicą był krótko. W Trabzonsporze, Celticu i Recreativo Huelva. To była jednak kompletna klapa. W Turcji spędził rok i był rezerwowym. W Glasgow przez kilka miesięcy zagrał tylko trzy razy. W drugiej lidze w Hiszpanii został na sezon, ale dwie zdobyte bramki trudno brać na poważnie oceniając jego dorobek.

Po powrocie do kraju momentalnie odzyskał instynkt strzelecki. Następne trzy sezony kończył z bardzo przyzwoitym wynikiem. Strzelał odpowiednio: 17, 15 i 14 goli w lidze. Tylko w Wiśle czuł się sobą. Być może dlatego kończył karierę dwa razy.

- Pamiętam go, jak "raczkował". Spełniał wymagania, miał przebłyski. Obiecująco wchodził do zespołu - wspomina Żurawski. - Trzymał się z bratem. Że tak powiem: lubili marudzić. A to pogoda zła, a to coś w treningu się nie podobało. Zawsze coś - śmieje się były napastnik. - Zresztą, ja też narzekałem. Dlatego się do nich przyłączałem - puszcza oko Żurawski.

- Mieliśmy z nich "polewkę" - uzupełnia Kosowski. - Z Piotrkiem wyglądali tak samo, od razu wjechała ksywka z filmu "Epoka Lodowcowa". Na Pawła i Piotrka wołaliśmy "oposy" - uśmiecha się były pomocnik. Kosowski charakteryzuje Brożka jako napastnika, o którym marzy każdy skrzydłowy. - Miałem tak też z "Żurawiem". Gdzie nie zagrałem piłki, tam Paweł był. Nawet jak podawałem w ciemno - komentuje.

Zagraniczne wojaże to na pewno coś, nad czym Paweł Brożek jeszcze nieraz się zastanowi. Podobnie może być w temacie reprezentacji Polski. Trudno uwierzyć, ale Brożek w kadrze wystąpił aż 38 razy (9 goli). Zagrał w dwóch turniejach - mistrzostwach świata 2006 i Europy w 2012 r. Miał kilka przebłysków. Strzał w słupek z Ekwadorem na mundialu czy gol z Czechami na Stadionie Śląskim w eliminacjach MŚ 2010. I dalej wydaje się, że mogło być tego więcej.

Żurawski żałuje 

W sobotę Paweł Brożek drugi raz zagrał po raz ostatni w karierze. Kończył ją przecież dwa lata wcześniej. Z Lechem Poznań strzelił gola. Owacją na stojąco pożegnał go cały stadion kibiców w Krakowie. Ale napastnik zmienił decyzję, wyciągnął buty z szafy i rozegrał dodatkowe dwa sezony.

- Rozumiem go. Sam żałuję, że skończyłem z graniem w ekstraklasie w wieku 34 lat. Jeszcze dwa lub trzy lata bym pociągnął - mówi Żurawski. - Paweł ma 37 lat. Proszę mi wierzyć, że w tym okresie coraz trudniej utrzymać formę na dobrym poziomie. Każdy nowy uraz daje też do myślenia, zostawia ślad na organizmie - opowiada Żurawski nawiązując do niedawnej kontuzji kolegi. Brożek na początku czerwca złamał rękę na treningu. Napastnik miał też poważniejsze problemy z kręgosłupem i łydkami.

- Ja żałuję jednego - kontynuuje Kosowski. - Że Paweł nie skończył kariery za pierwszym razem. Pożegnanie miał iście królewskie. Gol, cały stadion, fanfary. To zapadło w pamięci. Teraz było cicho. Pandemia, porażka. Ale z drugiej strony pomógł Wiśle utrzymać się w lidze - przypomina "Kosa".

Lepszy od Piątka

Brożek w ostatnim meczu w karierze strzelił gola, ale wcześniej faulował Adama Dancha i sędzia nie uznał bramki. Wisła przegrała z Arką 0:1 na swoim stadionie. Gdy piłkarz rozgrzewał się, Marcin Wasilewski nie wykorzystał rzutu karnego (bramkarz obronił). Brożek pewnie podszedłby do jedenastki będąc na boisku, a tak tylko pokręcił głową. Po meczu, w wywiadzie dla "Canal Plus" dał do zrozumienia, że musi odpocząć od piłki i wyłączyć się na kilka tygodni. Karierę zaczynał jeszcze w poprzednim stuleciu.

- To nie był efekt "wow". Mówię o momencie wejścia Pawła do Wisły. Upieram się jednak, że do czegoś "ekstra" zabrakło mu niewiele. Porównując Pawła do Krzyśka Piątka, który wyjeżdżał z Cracovii, to Brożek był jednak napastnikiem z wyższej półki - kończy Kosowski.

Leszek Ojrzyński: Rana wciąż świeża

Sławomir Peszko: Możecie mówić co chcecie, mojego życia nie zdobędziecie

Źródło artykułu: