Koronawirus. Tragiczna sytuacja w Brazylii. "Ludzie żyją w strachu. Rachunek za to, co się dzieje, płacą biedni"

Getty Images / Fabio Teixeira / Na zdjęciu: ludzie z faweli w Rio de Janeiro
Getty Images / Fabio Teixeira / Na zdjęciu: ludzie z faweli w Rio de Janeiro

- W Brazylii sytuacja jest tragiczna. Rządzący nie walczą o to, by ratować życia, tylko mówią, że ludzie będą umierać - mówi nam Deleu, mocno związany z Polską brazylijski piłkarz. Wśród ponad 2 mln zakażonych jest jego siostra, pielęgniarka.

W tym artykule dowiesz się o:

Brazylia jest drugim najmocniej dotkniętym epidemią COVID-19 państwem na świecie. Wykryto tam już ponad 2,1 mln zakażeń, a potwierdzono blisko 82 tys. zgonów. Tylko w Stanach Zjednoczonych te liczby są większe. - W Brazylii sytuacja jest tragiczna, ludzie żyją w strachu. Epidemia dotknęła też moją rodzinę. Moja siostra jest pielęgniarką i zakaziła się koronawirusem - zdradza WP SportoweFakty Luiz Santos Deleu, grający w Polsce od 2010 roku Brazylijczyk, od trzech lat obywatel RP.

- Siostra mówiła mi, że jest z nią dużo lepiej, ale podczas choroby nikt nawet jej nie monitorował, nie dzwonił, nie pytał, jak się czuje. Walczy na pierwszym froncie i po pozytywnym wyniku testu na COVID-19 nikt nawet nie skontrolował, czy siedzi w domu. Gdyby nie miała takiego podejścia, jakie ma, mogłaby zarażać ludzi bez problemu - dodaje były piłkarz Lechii Gdańsk (2010-14) i Cracovii (2014-17), dziś zawodnik II-ligowej Bytovii.

W największym kraju Ameryki Południowej sytuacja nie tyle wymknęła się spod kontroli, co nigdy nie była pod kontrolą. Odpowiada za to m.in. prezydent Jair Bolsonaro, który bagatelizował problem, a na początku lipca sam zachorował. - Mówił, że ta choroba jest jak zwykła grypa. Wszystko zaczyna się od niego, sam nie chodzi w masce i bagatelizuje problemy, a ludzie idą jego przykładem. Rządzący nie walczą o to, by uratować życia tylko mówią, że ludzie będą umierać - dziwi się Deleu.

36-latek żyje w Polsce, od 2017 roku jest obywatelem RP, ale jego rodzina jest w ojczyźnie, więc może porównać zachowanie rodaków i Polaków: - Brazylijczycy muszą siedzieć w domu, bo ludzie tam nie są zdyscyplinowani. W Polsce w najważniejszym momencie wszyscy dostosowywali się do zaleceń, a w Brazylii jeden nie szanuje drugiego. Ktoś nie ma objawów koronawirusa, to nie myśli o tym, że może zarazić kogoś starszego. Ludzie chodzą normalnie, jakby nic się nie stało.

Wyświetl ten post na Instagramie.

03/05/2017 POLSKA

Post udostępniony przez Luiz Santos (@deleu.didus.26)

Brazylia to kraj olbrzymich kontrastów. Wiele osób mieszka w fawelach, najbiedniejszych dzielnicach, w których wirus zbiera największe żniwo. - Tam jest prawdziwy problem. W brazylijskich fawelach zagęszczenie ludzi jest olbrzymie, ludzie żyją w bardzo dużych skupiskach, a nie ma żadnych respiratorów i oni po prostu umierają - przyznaje Deleu.

- Mówi się, że mamy w Brazylii na teraz ponad 80 tysięcy zgonów, ale ja zakładam że jest ich już ponad 100 tysięcy. Wielu, którzy umarli, nie wiedzieli nawet o tej chorobie. Cierpią biedni ludzie z fawel. Ci bogaci, mający poukładane życia, mogą sobie pozwolić na prywatną opiekę medyczną. Prawdziwy rachunek za to, co się dzieje, płacą biedni - puentuje gorzko piłkarz.

Czytaj również -> Były selekcjoner reprezentacji Brazylii zakażony
Czytaj również -> 16 chorych w Chapecoense

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: sędzia uderzył piłkarza. W twarz!

Źródło artykułu: