Przemysław Płacheta dużymi krokami wkracza do światowego futbolu. Jeszcze kilkanaście miesięcy temu występował w Fortuna I lidze, a od nowego sezonu założy koszulkę Norwich City, czyli spadkowicza z Premier League. Popularne Kanarki opuszczają elitę, jednak gra w The Championship może wyjść nadziei polskiej piłki na dobre. To szkoła życia, z której można wiele wyciągnąć i w przyszłości podjąć większe wyzwania. 22-letni skrzydłowy nie pęka, dlatego niebawem zaprezentuje swoją szybkość na angielskich boiskach.
Norwich City mecze rozgrywa na ponad 27-tysięcznym Carrow Road. Stadion Kanarków robi wrażenie. Trener Daniel Farke wykonuje dobrą robotę, lecz nie zapewnił klubowi utrzymania w najwyższej klasie rozgrywkowej. Kibice muszą poczekać na owoce pracy niemieckiego szkoleniowca. Ogólnie - to klub balansujący między Premier League a jej zapleczem - w XXI wieku aż czterokrotnie spadał z elity, tak kończyły się trzy ostatnie próby utrzymania (2013/14, 2015/16, 2019/20). Sezon jeszcze trwa, ale już jakiś czas temu degradacja ekipy ze wschodniej części Anglii została przesądzona.
Czasem trzeba mierzyć siły na zamiary. Postawa piłkarzy spadkowicza momentami mogła się podobać - starali się utrzymywać przy piłce i konstruowali akcje. Wymienili całkiem sporo podań (w tym momencie 17 094 / 9. miejsce w Premier League). Niestety - dla nich - niespecjalnie przeniosło się to na zdobyte bramki (26 - 20. miejsce). Zadaniem słabszych drużyn jest przede wszystkim zachowanie koncentracji w defensywie, a tego w szeregach Kanarków zdecydowanie brakowało. Bywało tak, że gracze Norwich zapominali o działaniach obronnych, co musiało skończyć się niepowodzeniem, a co za tym idzie - ostatnim miejscem w tabeli. Ładny dla oka futbol nie zawsze popłaca.
ZOBACZ WIDEO: Stadion RKS-u Okęcie zalany przez ulewy i strażaków. "Przy wsparciu miasta zaoferowaliśmy pomoc"
Sezon 2019/20, to nie tylko pasmo porażek. Dzień chwały przyszedł 14 września 2019 roku, gdy skazywany na pożarcie beniaminek, pokonał na własnym obiekcie faworyzowany Manchester City 3:2. Nadzieje fanów rozbudził mecz z lutego, który zakończył się domowym triumfem nad Leicester City (1:0). W ich głowach pojawiła się iskierka nadziei na utrzymanie, jednak zespół nie potrafił zbudować serii. A właściwie to ją zbudował - ostatnie dziewięć ligowych spotkań to same przegrane. Widać, że piłkarze w pewnym momencie zdali sobie sprawę, że pozostanie w Premier League jest misją niemożliwą do wykonania i spuścili z tonu.
Z kim przyjdzie grać Polakowi w żółto-zielonych barwach? Tego nie wiadomo, bo kadra spadkowicza zazwyczaj ulega sporemu przemeblowaniu. Kilku piłkarzy pokazało się z naprawdę korzystnej strony. W pierwszym rzędzie należy wymienić Teemu Pukkiego (zdobywca 11 goli), niezwykle ruchliwego Todda Cantwella (6 goli), czy kreatywnego Emiliano Buendię (7 asyst). Cała trójka ma podstawy, by czekać na propozycje z innych klubów. Łakomym kąskiem na transferowym rynku będzie też Max Aarons, którego już rok temu media łączyły m.in. Manchesterem United oraz Tottenhamem Hotspur.
Młodzieżowy reprezentant Anglii ma za sobą solidny sezon, był pewniakiem w zespole. Obok bramkarza Tima Krula, przebywał na murawie przez 3 150 minut. W weekendowym starciu z Manchesterem City może ten wynik jeszcze poprawić. Pozostali piłkarze raczej nigdzie nie będą się wybierali, zatem Płacheta pozna zawodników z pewnym bagażem doświadczeń. To tylko pozytywnie wpłynie na jego dalszy rozwój.
W tym miejscu trzeba postawić ważne pytanie: Czy Polak sprawdzi się w drużynie z Carrow Road? Przez rok gry w PKO Ekstraklasie zbierał mnóstwo pochwał i stał się jednym z najlepszych piłkarzy młodego pokolenia. Jego atutem jest znakomity drybling, nie boi się pojedynków jeden na jeden, pod wodzą Vitezslava Lavicki poprawił się we wszystkich elementach, a zwłaszcza w defensywie. Trenerzy za granicą zwracają uwagę przede wszystkim na ten ostatni element. Nie ma odpuszczania nawet na chwilę. Braku zaangażowania skrzydłowemu na szczęście nikt nie ma prawa zarzucić, co tylko wróży mu świetlaną przyszłość na obczyźnie.
Płacheta lepiej wygląda na boisku, gdy ma trochę wolnej przestrzeni, a Kanarki wolą rozgrywać akcje w ataku pozycyjnym. Takiego stylu oczekuje Farke. Polak będzie miał ułatwiony kontakt ze swoim szkoleniowcem, gdyż potrafi rozmawiać w języku niemieckim. Na Zachodzie spędził trzy lata - dwa i pół w akademii RB Lipsk oraz sześć miesięcy w III-ligowym Sonnenhof Grossaspach. Teraz chce podbić Anglię. Wydaje się, że ta liga jest stworzona dla niego. Swobodnie pohasa przy linii bocznej.
Początki w nowym kraju nigdy nie są łatwe. Trudno przypuszczać, że urodzony w Łowiczu Polak od razu wskoczy do wyjściowej jedenastki. Sezon w The Championship jest jednak wyjątkowo długi - 46 kolejek, do tego dojdą krajowe puchary. Możliwości do gry aż nadto. Nic, tylko zakasać rękawy i walczyć o swoje. Jak Norwich prędko nie wróci do Premier League, to zawsze można zapracować na następny transfer.
Zobacz także: Transfery. Sensacyjna wymiana na linii Chelsea - Barcelona? "The Blues" szukają nowego bramkarza
Zobacz także: Transfery. Przemysław Płacheta w Norwich City FC. Polski struś pędziwiatr w mieście kanarków