Czerwono-biało-czerwoni przegrali w ostatniej kolejce II ligi ze Zniczem Pruszków 0:1 po golu Patryka Czarnowskiego w 27. minucie. Udało im się jednak zachować drugą pozycję w tabeli dzięki temu, że GKS Katowice zremisował u siebie z Resovią 1:1. Ekipy z Łodzi i stolicy Górnego Śląska zrównały się punktami, ale ta pierwsza znalazła się wyżej dzięki lepszemu bilansowi w bezpośrednich spotkaniach.
Przez cały mecz dziewięć tysięcy kibiców na stadionie przy al. Piłsudskiego dopingowało drużynę Widzewa Łódź, ale tradycyjne przyśpiewki przeplatane były gwizdami i hasłami dezaprobaty dla postawy zawodników. Po ostatnim gwizdku sędziego Szymona Lizaka piłkarze zostali wygwizdani.
Później część kibiców wbiegła na boisko, by wziąć od zawodników koszulki meczowe. To, czy chcieli je zabrać na pamiątkę, czy po prostu przechwycić "za karę", jest sprawą drugorzędną. Chętnych na nie było coraz więcej, a dopiero po kilku minutach interweniowały służby i policja. Na płycie musiały pojawić się policja i armatki wodne.
Sytuację można zobaczyć na materiale wideo (od 2:35:12):
Niemal wszyscy gracze zbiegli do szatni. Na murawie pozostał tylko kapitan, Marcin Robak, który zebrał brawa od sympatyków łódzkiego klubu. Nawet informacja z Katowic o remisie GKS-u z Resovią nie zmieniła nastrojów kibiców. "Ogromny niesmak" to mało powiedziane. Tego awansu Widzew świętować zdecydowanie nie będzie. Ba, wszyscy będą chcieli o nim jak najszybciej zapomnieć.
„Świętowanie” awansu... to jest skandal #WIDZNI pic.twitter.com/5O4JUvxcgG
— Krzysztof Sędzicki (@ksedzicki) July 25, 2020
Doszło również do bardzo niemiłego zdarzenia wobec 18-letniego Roberta Prochownika. Zawodnik oddał koszulkę, ale został uderzony w twarz. Na szczęście jednak najprawdopodobniej nic poważnego młodzieżowcowi Widzewa się nie stało.