Puchar Europy, a od 1992 roku Liga Mistrzów, to najważniejsze klubowe rozgrywki. Rywalizacja krajowych mistrzów i czołowych klubów najmocniejszych lig Starego Kontynentu przykuwa uwagę na całym świecie. Wygranie ich to jak wstukanie kodu na nieśmiertelność.
W tym sezonie szansę na wejście do tego elitarnego grona ma czterech naszych piłkarzy: Robert Lewandowski z Bayernu, Wojciech Szczęsny z Juventusu oraz Arkadiusz Milik i Piotr Zieliński z Napoli. Faworytem do wygrania rozgrywek jest Bayern, a Liga Mistrzów to ostatni brakujący klejnot w koronie "Lewego". Czy go zdobędzie, przekonamy się najpóźniej 23 sierpnia - w dniu finału w Lizbonie.
Puchar, z którego spływała krew
Na razie polskich piłkarzy, którzy triumfowali w Pucharze Europy/Lidze Mistrzów można niestety policzyć na palcach jednej ręki. Jako pierwszy tej sztuki dokonał Zbigniew Boniek w barwach Juventusu Turyn. Polak był ważnym ogniwem Starej Damy. W półfinale trafił do siatki Bordeaux, a w finale z Liverpoolem jednym z bohaterów.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Robert Lewandowski show. Co za sztuczka!
Największy sukces w karierze Boniek odniósł w cieniu ogromnej tragedii, jaka wydarzyła się na stadionie Heysel w Brukseli. W wyniku zamieszek kibiców doszło do zawalenia się części betonowej ściany sektora trybuny, zlokalizowanej bliżej boiska. Fragmenty muru przygniotły głównie włoskich kibiców. Finał rozpoczął się z półtoragodzinnym opóźnieniem.
- Będąc w szatni, usłyszeliśmy potężny hałas i krzyki ludzi. Po wejściu na boisko zobaczyliśmy totalny chaos. Na murawie było pełno ludzi. Wielu kibiców Juventusu biegało z paniką w oczach. Szukali bliskich, znajomych, wołali o pomoc. W miejscu, gdzie runął mur, kłębili się ludzie. Leżeli jeden na drugim, ściśnięci, bezskutecznie próbowali się oswobodzić - wspominał po latach Boniek.
Mimo katastrofy, UEFA nakazała klubom rozegranie meczu. - Nie chcieliśmy grać. Było jasne, że pod zawalonym murem są zabici, wielu ludzi zostało rannych. Mój wzrok uciekał w kierunku tej zawalonej ściany. Widziałem uwijające się tam służby, karetki pogotowia jeżdżące na sygnale w tą i z powrotem - opowiadał Boniek.
Stara Dama zwyciężyła 1:0, po golu strzelonym przez Michela Platiniego z rzutu karnego podyktowanego po faulu na Bońku. Dopiero po meczu podano informację, że śmierć poniosło 39 osób, w tym 10-letni chłopiec, a ponad 600 zostało rannych. "Puchar, z którego spływa krew" - nazwie triumf Juventusu "La Gazzetta dello Sport".
Młynarczyk zatrzymał Bayern
Dwa lata później FC Porto do niespodziewanego triumfu poprowadził m.in. Józef Młynarczyk. Na wiedeńskim Praterze murowanym faworytem był Bayern Monachium, ale rzeczywistość okazała się brutalna dla Bawarczyków.
Niemcy objęli prowadzenie w 25. minucie po bramce Ludwiga Koegla. To był jednak jedyny strzał, po którym skapitulował świetnie dysponowany tego dnia Młynarczyk. Polak obronił kilka groźnych uderzeń, trzymając swoją drużynę przy nadziei na odrobienie strat. Prawdziwy dramat mistrzów Niemiec rozpoczął się między 77., a 80. minutą spotkania. Portugalczycy zadali dwa ciosy, dzięki którym sięgnęli po Puchar Europy.
- W szatni szampan lał się co prawda strumieniami, lecz w pewnym momencie prezes wydał komendę: jedziemy na lotnisko. Wracaliśmy w nocy do Porto i kiedy już podchodziliśmy do lądowania, pilot przekazał wiadomość, że na lotnisku są jakieś jaja - opowiadał Młynarczyk "Piłce Nożnej".
- Okazało się, że przyszło nas przywitać 30 tysięcy ludzi. Ekipy porządkowe usunęły ich z płyty lotniska, ale to nic nie dało, bo cały czas napierali. Jeszcze kołowaliśmy, gdy tłum rzucił się do samolotu. Wychodziliśmy w kordonie, zewsząd nas szarpano. Straciłem rękaw koszuli i garnituru. Każdy chciał mieć choć kawałek herosa, tak nas nazywano - wspominał Młynarczyk.
Cud w Stambule
To co wydarzyło się 26 maja 2005 roku na zawsze przejdzie do historii zarówno polskiego, jak i europejskiego futbolu. Na stadionie im. Kemala Ataturka w Stambule doszło na największego zwrotu akcji w rozgrywkach Ligi Mistrzów.
Bezradny w pierwszych 45 minutach Liverpool FC, w bramce którego stał Jerzy Dudek, przegrywał z AC Milan aż 0:3. Po przerwie jednak The Reds wrócili z zaświatów i już po kwadransie było 3:3. Remis utrzymał się do końca drugiej połowy, a dogrywka też nie przyniosła rozstrzygnięcia. Głównie dzięki Dudkowi, który tylko w sobie znany sposób zatrzymał strzały Andrija Szewczenki.
- Walnął ze wszystkich sił. Jakby próbował wyładować złość, która gromadziła się w nim przez całe spotkanie. Niesamowicie mocno uderzona piłka trafiła mnie w rękę - napisał w książce Dudek.
Zwycięzcę musiały wyłonić rzuty karne, a bohaterem konkursu "11" był Dudek. Zatrzymał uderzenia Anrdei Pirlo i Szewczenki, a także wymusił błąd na Serginho, który nie trafił w światło bramki. Polak tańczył na linii bramkowej, a ten "Dudek Dance" przeszedł do historii futbolu.
- Byłem w swoim transie, miałem swój plan. Liczył się tylko piłkarz Milanu, który szedł w moją stronę, i sposób, w jaki mam go zdekoncentrować, jakich czarów użyć. Poza nim był jeszcze sędzia i linia bramkowa, nic więcej nie istniało. Musiałem spowolnić moją reakcję, dlatego wymyśliłem ten taniec. Ktoś, kto wykonuje rzut karny, czeka na to, aż bramkarz zrobi ruch jako pierwszy, rzuci się w którymś kierunku. Wtedy bramka jest już pusta. Andrea Pirlo chyba dwukrotnie próbował mnie nabrać. Ale ja tańczyłem i czekałem - mówił nam niedawno bohater ze Stambułu.
Dudek po obronie ostatniej "11" nie był świadomy, że to już koniec meczu: - Widziałem, jak ta cała banda na mnie leci. Luis, Sami, Carragher. To był najszczęśliwszy moment piłkarski, jaki przeżyłem w życiu. Wtedy pierwszy raz powiedziałem sam do siebie, że mogę być zadowolony.
Statyści
Boniek, Młynarczyk i Dudek byli bohaterami zwycięskich finałów swoich drużyn. Sławomir Wojciechowski w sezonie 2000/01 nie rozegrał w Lidze Mistrzów ani jednego meczu, ale był pełnoprawnym członkiem zespołu Bayernu Monachium i był uprawniony do gry w Champions League, więc zalicza się do grona triumfatorów. W finale tamtej edycji ekipa z Monachium pokonała po rzutach karnych Valencię.
21 maja 2008 roku po raz ostatni polski piłkarz cieszył się ze zdobycia Pucharu Europy. W finale, rozgrywanym na moskiewskich Łużnikach Manchester United Tomasza Kuszczaka po serii rzutów karnych pokonał Chelsea FC. Polak był tylko zmiennikiem Edwina van der Sara. Rezerwowy bramkarz Czerwonych Diabłów rozegrał pięć spotkań w fazie grupowej. W finale, podobnie jak w całej fazie pucharowej, siedział na ławce.
Jedyny finał Lewandowskiego
Spośród polskich piłkarzy, którzy liczą się w walce o triumf w tej edycji Ligi Mistrzów, smak występu w finale zna tylko Robert Lewandowski. "Lewy" zagrał w nim w sezonie 2012/13. Na Wembley Borussia Dortmund, w której poza nim występowali także Łukasz Piszczek i Jakub Błaszczykowski, przegrała z Bayernem Monachium 1:2. Decydujące trafienie w 89. minucie zanotował Arjen Robben.
Wojciechowi Szczęsnemu, Arkadiuszowi Milikowi i Piotrowi Zielińskiemu nie było jeszcze dane wystąpić w finale najważniejszych klubowych rozgrywek w Europie.
Terminarz Ligi Mistrzów 2019/20:
1/8 finału - 8 i 9 sierpnia
Juventus Turyn - Olympique Lyon (0:1)/ 8 sierpnia, godz. 21:00
Manchester City - Real Madryt (2:1) / 8 sierpnia, godz. 21:00
Bayern Monachium - Chelsea (3:0) FC / 9 sierpnia, godz. 21:00
FC Barcelona - SSC Napoli (1:1) / 9 sierpnia, godz. 21:00
1/4 finału: 12-15 sierpnia w Lizbonie
Q1: Man City/Real - Juventus/OL / 15 sierpnia
Q2: RB Lipsk - Atletico Madryt / 13 sierpnia
Q3: Barcelona/Napoli - Bayern/Chelsea / 14 sierpnia
Q4: Atalanta Bergamo - Paris Saint-Germain / 12 sierpnia
1/2 finału: 18 i 19 sierpnia w Lizbonie
Zwycięzca Q1 - Zwycięzca Q3 / 19 sierpnia
Zwycięzca Q2 - Zwycięzca Q4 / 18 sierpnia
Finał: 23 sierpnia w Lizbonie
Czytaj także:
- Transfery. Bayern może stracić ważnego piłkarza. David Alaba coraz bliżej PSG
- Liga Mistrzów. Gareth Bale i James Rodriguez poza składem Realu Madryt. Zidane rezygnuje z gwiazdorów