Piotr Rutkowski: Lech Poznań wziął udział w wyścigu szczurów. To było niepotrzebne [WYWIAD]

- Będziemy robili to, co umiemy najlepiej. Lech ma szkolić i wprowadzać piłkarzy. Transfery? Nasza granica to milion euro - mówi Piotr Rutkowski, właściciel Lecha Poznań.

Marek Wawrzynowski
Marek Wawrzynowski
Piotr Rutkowski WP SportoweFakty / Michał Jankowski / Na zdjęciu: Piotr Rutkowski
Drugie miejsce dla Lecha Poznań w zakończonym sezonie pewnie nie jest spełnieniem marzeń kibiców "Kolejorza", ale też mogło być znacznie gorzej. Jeszcze przed przerwą spowodowaną pandemią klub był poza strefą pucharową, a skończył na podium.

Marek Wawrzynowski, WP SportoweFakty: Gratulować wam sezonu?

Piotr Rutkowski, właściciel Lecha Poznań: Biorąc pod uwagę poprzedni (Lech zajął 8. miejsce - przyp. red.), to bym gratulacje przyjął, ale patrząc na to, jak wiosna się rozwijała, można się było pokusić o więcej. Aczkolwiek szanujemy to, co mamy.

Legia była poza zasięgiem?

Nie, nie była. Ale była najrówniejszym zespołem. My mieliśmy bardzo dobrą wiosnę, ale słabszą jesień, kiedy graliśmy nierówno.

ZOBACZ WIDEO: PKO Ekstraklasa. Ośrodek Legia Training Center oficjalnie otwarty. Obiekt robi wrażenie!

A kadrowo kto jest mocniejszy?

Naszą siłą byli i są młodzi wychowankowie, którzy zrobili ogromny progres. I w pewnym momencie stali się - obok Tiby i Gytkjaera - filarami zespołu. Niesamowicie się rozwijają i będą jeszcze lepsi. I to jest naszą nadzieją przed nowym sezonem, że nasz młody zespół będzie cały czas dojrzewał, będzie lepszy. Bo my mieliśmy najmłodszą kadrę w lidze i to pozytywnie nas nastawia przed kolejnym sezonem.

Czy to znaczy, że nie ma tematu wyprzedaży młodych zawodników?

Wyprzedaży nie będzie. Od trzech lat nie sprzedaliśmy naszego wychowanka, nie było wyprzedaży.

Ale kluby polskie są trochę jak galerie handlowe, jedne bardziej ekskluzywne, inne mniej, ale wy macie dobry "towar". Kamiński, Moder, na tych zawodników znajdziecie z łatwością rynek zbytu.

Taka jest nasza rola w Europie. Zawsze będziemy produkować dla najlepszych i tego nie można się wstydzić. Ajax, Basel, nawet Sevilla wygrywając europejskie puchary dalej szkoliła piłkarzy, którzy trafiali do najlepszych i najbogatszych klubów. To, co musimy robić lepiej, to uzupełniać.

Ale czy to, co pan mówi, oznacza, że młodzi zawodnicy, ulubieńcy trybun, zostają w Lechu?

Na dzień dzisiejszy odmówiliśmy i nie kontynuujemy rozmów, jeśli chodzi o sprzedaż Modera i Kamińskiego. I tutaj było największe zainteresowanie, odrzucaliśmy konkretne oferty.

Skąd?

Nie podam nazw klubów, bo zapewne te kluby jeszcze do nas wrócą w kolejnych oknach transferowych. Są to średnie kluby z lig top 5. Proszę pamiętać, że dla nas jest bardzo ważne, żeby zawodnik grał po wyjeździe. To ważne dla nas pod kątem renomy, marki, którą budujemy. Stworzyliśmy dziś markę, że wychowanek Lecha ma stempel jakości i poradzi sobie w klubie, do którego idzie. To jest dla nas bardzo ważne, bo kolejne kluby będą wiedzieć, że ściągając zawodnika Lecha, mogą liczyć na to, że będzie to zawodnik nie tylko dobrze wyszkolony, ale też sprawdzony, gotowy do gry. Dlatego nam zależy na najlepszej opcji dla piłkarza, nie tylko na tym, żeby jak najwięcej "skasować" za niego. Bo przy naszym modelu prowadzenia Akademii Lecha Poznań wiemy, że za chwilę będą kolejni.

Pokazujemy: Bednarek dał radę w Premier League, Linetty od wielu lat gra we Włoszech w pierwszym składzie, Kownacki poszedł z Włoch do Niemiec za najwyższą kwotę w historii Fortuny Duesseldorf, Kędziora gra w Kijowie, Kamiński w Stuttgarcie. Żeby to się udało, trzeba trafić w odpowiedni moment. Wtedy mówimy: "Zawodnik jest gotowy do wyjazdu, my jako klub już nie możemy go więcej nauczyć". Np. Jóźwiak ma już 100 meczów w Ekstraklasie, zdobył duże doświadczenie, rozwinął się.

Zagrał najlepszy sezon w życiu.

Dokładnie, prezentował bardzo równy poziom, był jednym z naszych liderów, zadebiutował w kadrze.

Rozumiem, że jest na sprzedaż?

Jeśli będzie dobra oferta, to tak. Myślę, że to kwestia tygodni.

A jaka to jest dobra oferta.

Tego wolę nie mówić.

2 miliony euro?

Na pewno nie.

4 miliony?

Możemy rozmawiać. Oczywiście pieniądze tu i teraz to nie wszystko, bo przecież są też odpowiednie zapisy w umowach. Tak robiło Dinamo Zagrzeb i na tym zbudowało swoją pozycję. Nic nie robisz i nagle do klubu spływa procent ze sprzedaży zawodnika, twojego byłego wychowanka. A wracając do Jóźwiaka, to zainteresowanie jest spore. Ale pamiętajmy, że był koronawirus, więc nikt do końca nie wie, co nas czeka, jak będzie wyglądał rynek. Jest specyficzne i bardzo długie okno transferowe, bo w ligach z pierwszej piątki w Europie trwa aż do 5 października. Dlatego my jesteśmy cierpliwi zarówno jeśli chodzi o potencjalne transfery z jak i do Lecha.

A Jóźwiak da radę w ligach TOP 5?

Tak.

Dużo pieniędzy mogliście zarobić na Kamińskim i Moderze w tym oknie?

Odrzuciliśmy oferty za 6 i 5 milionów euro.

A jak oni sami do tego podchodzą?

Mają bardzo fajną wydeptaną ścieżkę poprzedników, którzy dali radę. Oczywiście jak przychodzi duży klub i rzuca ogromne pieniądze na stół, to jest to trudne, jest ten moment zawahania. Natomiast to wymaga tłumaczenia przez nas, wskazania ścieżki, pokazania pewnych prawidłowości. Młody zawodnik ma wahania formy i lepiej, żeby miał je u nas niż w dużym klubie na zachodzie. Tam dla obcokrajowca może nie być czasu, nie dasz rady, to cię skreślą. Widzieliśmy to wiele razy w przypadku polskich zawodników. U nas ten czas na dojście do siebie jest. Dlatego "Kamyk" i "Modziu" to świetnie rozumieją.

Wracając do kwot, skoro odrzuciliście oferty za 6 i 5 milionów euro, to znaczy, że liczycie na dużo więcej?

Biorąc pod uwagę skalę ich talentu, oczywiście możemy sobie wyobrazić wyższe kwoty. Ale nie o to przede wszystkim chodzi, ale o odpowiedni moment dla zawodnika. Już mówiłem, że dla nas to jest teraz ważniejsze, żeby on grał w nowym klubie, żeby dał sobie radę. Można szybko sprzedać i zarobić, ale budowanie marki jest ważniejsze. Poza tym wartość zawodnika też zależy od wielu czynników, jaki on będzie miał sezon, jaki my będziemy mieli sezon, czy i na jakim poziomie zagramy w europejskich pucharach. To jest wiele czynników, które wpływają na wartość piłkarza.

Ale skoro odrzuca się 11 milionów euro to znaczy, że te efekty koronawirusa nie były aż tak dramatyczne?

Nie da się przejść przez taki okres bez strat. Zwłaszcza takie kluby jak Lech, Legia, Wisła czy Górnik poniosły spore straty. Jednak pokazaliśmy, że potrafimy tym kryzysem zarządzić, skorzystać z wszelkich możliwych programów. Dużą rolę odegrała też solidarna postawa wszystkich pracowników w klubie - w tym pierwszej drużyny - którzy zgodzili się na czasowe obniżenie pensji, a także wsparcie naszych kibiców.

A zwolnienia w klubie?

Nie były spowodowane pandemią.

Jednak utworzył się wśród kibiców duży ruch wsparcia Dariusza Skrzypczaka.

Do każdego tematu trzeba podejść indywidualnie. Oczywiście rozumiem, że to emocjonalny temat, bo to niezwykle zasłużona postać i przesympatyczny człowiek, ale rozstaliśmy się w bardzo dobrej atmosferze.

Co więc było powodem?

Przychodząc do nas, Darek nigdy nie ukrywał, że ma ambicje by być pierwszym trenerem. Sam nam to zapowiedział, że chciałby wkrótce spróbować samodzielnie prowadzić zespół. Uważamy, że może być dla nas ciekawą opcją na przyszłość.

Ale na razie główne drzwi były dla niego zamknięte…

Tak, mamy trenera. Darek Skrzypczak z trenerem Żurawiem i dyrektorem sportowym Tomaszem Rząsą otwarcie o tym rozmawiali przez ostatnie pół roku. Z jednej strony Darek chce się rozwijać, być pierwszym trenerem, a z drugiej trener Żuraw chciał nieco zmienić swój sztab, wpuścić kogoś z zewnątrz. Ma do tego pełne prawo.

A jednak sytuacja jest przedstawiona tak, że to wy go zwolniliście.

Jednak sam Darek potwierdzi, że było to na zasadzie porozumienia stron. Zresztą trener Skrzypczak prowadził jeszcze wczoraj rozmowy na temat nowej pracy (ostatecznie tuż po naszej rozmowie został ogłoszony trenerem Stali Mielec - dop. red.), a my jako klub mocno go polecaliśmy wszystkim tym klubom, które pytały nas o opinię.

Kilka lat temu mieliście taką falę młodych zawodników, zarobiliście spore kwoty, teraz nadchodzi taka druga fala, ale czy jest szansa, że będziecie w stanie produkować tych piłkarzy bardziej regularnie?

Wyciągnęliśmy wnioski, że musimy robić to, co najlepiej umiemy. Nie będziemy wybierać drogi na skróty, tylko wykorzystywać nasze silne strony. A to, co robimy najlepiej w Polsce, to szkolenie młodych zawodników, wprowadzanie ich do pierwszego zespołu. Mieliśmy okres słabości, gdzie zapędziliśmy się w pewien wyścig szczurów, wydaliśmy sporo pieniędzy na transfery, na obcokrajowców, bo tak niewiele brakowało nam do tytułu. I to nie wypaliło.

Jednak zabrakło naprawdę niewiele, wydawało się wtedy, w sezonie 2017-18, że Lech ma tytuł dosłownie na wyciągnięcie ręki. I nastąpiła katastrofa. Popełniono zbyt wiele błędów?

Tak. Chociaż skoro kilka razy było tak blisko, to znaczy, że oprócz tych błędów podejmowaliśmy też dobre decyzje. Ale zrozumieliśmy, że to, co robiliśmy w ostatnich latach, to nie jest nasze DNA. Powiedzieliśmy sobie, że chcemy, aby Lech bazował na wychowankach, którzy są obudowani klasowymi zawodnikami takimi jak Tiba, Gytkjaer, Ramirez, Satka. Dla młodych chłopców takie otoczenie to coś niesamowitego.

Czy Lech Poznań w ciągu najbliższych trzech sezonów zdobędzie tytuł mistrza Polski?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×