PKO Ekstraklasa. Lechia Gdańsk: Bartosz Kopacz: U Stokowca wszystko jest dopracowane w najmniejszych szczegółach

Materiały prasowe / Materiały klubowe Lechii Gdańsk/agencja 058 / Na zdjęciu: Bartosz Kopacz
Materiały prasowe / Materiały klubowe Lechii Gdańsk/agencja 058 / Na zdjęciu: Bartosz Kopacz

Bartosz Kopacz jest jednym z ulubionych piłkarzy Piotra Stokowca, który najpierw ściągnął go do Zagłębia Lubin, a teraz do Lechii Gdańsk. - Nie słyszałem jeszcze, żeby mnie ktoś nazwał "synkiem" trenera - mówi nam 28-latek.

Michał Gałęzewski, WP SportoweFakty: Czy był pan zaskoczony tym, że Zagłębie Lubin nie odstawiło pana na boczny tor po tym, jak już zimą podpisał pan kontrakt z Lechią Gdańsk? Nawet po zapewnieniu sobie utrzymania trener korzystał z pana usług.

Bartosz Kopacz, piłkarz Lechii Gdańsk: Dla mnie liczyło się to, żeby grać. Chciałem być w rytmie meczowym, chociaż zrozumiałbym również, jeśli trener Martin Sevela zdecydowałby się na inne warianty. W meczu z Wisłą Płock byłem na ławce rezerwowych, poza tym spotkaniem grałem ciągle. Cieszę się, że mogłem dograć sezon do końca. Dzięki temu mam na swoim koncie więcej meczów w PKO Ekstraklasie, a każde kolejne spotkanie, to nowe doświadczenie.

Zagłębie potrafiło się więc z panem pożegnać z klasą.

Tak i cieszę się z tego, że tak się to skończyło. Podobną sytuację miałem wcześniej w Górniku Zabrze, z którym nie przedłużyłem kontraktu, a grałem do końca i wspólnie udało się nam wywalczyć awans z I ligi. Swoją grą pokazałem, że dla mnie nie ma znaczenia, czy odchodzę, czy zostaję. Zawsze staram się dawać z siebie wszystko i dzięki temu ostatni miesiąc w Zagłębiu był bardzo udany.

ZOBACZ WIDEO: Liga Mistrzów. Jacek Gmoch pod wrażeniem Roberta Lewandowskiego. "Przeszedł do historii"

Do Lechii, podobnie jak do Zagłębia, ściągnął pana Piotr Stokowiec. Czy to jego osoba była kluczowa przy podejmowaniu decyzji?

Na pewno osoba trenera miała duży wpływ na moje przenosiny do Lechii Gdańsk. Wiedziałem, czego spodziewać się zarówno po trenerze, jak i po całym sztabie trenera Stokowca. Wszystko jest dopracowane w najdrobniejszych szczegółach i mi to jak najbardziej odpowiada. Liczę na to, że dalsza współpraca będzie owocna, co umożliwi mi świętowanie sukcesów w Lechii.

Czy koledzy z szatni nie śmieją się z tego, że jest pan "synkiem" trenera?

Jeszcze żartów na ten temat nie słyszałem, ale szatnia to specyficzne miejsce i rzeczywiście, muszę przygotować się na humorystyczne uwagi. Ja to odbieram z uśmiechem, w szatni zawsze trzeba mieć przyszykowaną odpowiednią ripostę, by od razu odpowiedzieć.

Czym różnią się treningi i sposób prowadzenia drużyny u trenera Stokowca w Zagłębiu i w Lechii?

Jeszcze jestem za krótko w Lechii Gdańsk, by obiektywnie porównać sposób prowadzenia drużyny przez trenera. Podczas przygotowań mieliśmy jeszcze przerwę spowodowaną przypadkiem koronawirusa w drużynie. Po dłuższym okresie czasu będę mógł się wypowiedzieć na ten temat.

Wszedł pan do składu gdańskiego zespołu i drugi raz z rzędu Lechia nie traci goli. Przypadek?

Chciałbym, żeby to nie był przypadek. Wiem, że gra na zero z tyłu była problemem Lechii Gdańsk w poprzednim sezonie i fajnie by było, gdybyśmy podtrzymali passę z dwóch pierwszych meczów. Nie chcę mówić, że to moja zasługa, bo pracuje na to cały zespół. To nie było proste i jak potwierdzimy to w kolejnych meczach, to będę mógł powiedzieć że nie był to przypadek.

Czy łatwo było zgrać się z Michałem Nalepą?

Ja miałem już okazję grać razem z Michałem Nalepą dobrych kilka lat temu. Miało to miejsce w sezonie 2011/12, w wówczas pierwszoligowym Ruchu Radzionków. Znamy się z boiska, pamiętaliśmy się dobrze i ma to przełożenie na współpracę na boisku. Może też dlatego tak to wyglądało w pierwszych dwóch spotkaniach.

Czuje pan na plecach oddech rywalizującego o miejsce w składzie Mario Malocy?

Jest pomiędzy nami duża rywalizacja i nikt z nas nie może powiedzieć, że czuje się pewniakiem do składu. Miejsca za darmo nikt nie odda, kluczem jest tutaj codzienna sumienna praca na treningach. Rywalizacja jest potrzebna, odbywa się na zdrowych zasadach i oby tak było dalej.

Czy przed podjęciem decyzji konsultował się pan z Jarosławem Kubickim, który przeszedł przez tę samą drogę?

Tak, rozmawiałem z Jarkiem Kubickim, z którym znaliśmy się z Zagłębia. Jarek przekazał mi, jak wszystko w klubie wygląda od środka i wiedziałem czego się spodziewać.

Przyszedł pan do Lechii jako jedyny nowy zawodnik. Czy dla piłkarza z zewnątrz to komfortowa sytuacja, że wchodzi do dobrze pracującej maszyny?

Na pewno jak przychodzą dobrzy zawodnicy do zespołu, to jest to korzystne dla całej drużyny. Ja nie miałem żadnych problemów z tym, by wejść do zespołu, mimo że jestem jedynym nowym zawodnikiem, który dołączył latem. Znałem chłopaków z poprzednich klubów, w których grałem z Michałem Nalepą, Rafałem Pietrzakiem i Jarosławem Kubickim. Nie byłem więc sam, od razu wzięli mnie pod skrzydła i zapoznali z całym klubem. Aklimatyzacja w moim przypadku przebiega w bardzo korzystny sposób, od razu złapałem kontakt z resztą szatni i mam same pozytywne wrażenia z początku przygody z Lechią.

Zaczęliście sezon od wygranej, jednak do stylu można mieć spore zastrzeżenia, bo dominacji nie było. Czy zagraliście z Wartą tak, jak chcieliście?

Nie ma co ukrywać i zamazywać obrazu mówiąc, że zagraliśmy świetnie, bo na pewno tak nie było. Pozytywem była na pewno gra w obronie. Zagraliśmy na zero z tyłu i to cieszy, oczywiście liczą się też trzy punkty. Mamy nad czym pracować, ale czas działa tylko na naszą korzyść. Z każdym meczem będzie tylko lepiej.

Jesteście po wygranej w Fortuna Pucharze Polski i w PKO Ekstraklasie, jednak poprzeczka nie była zawieszona najwyżej.

To prawda, jednak piłkarze Stali Stalowa Wola nie położyli się przed nami. Oni biegają, umieją wyjść spod pressingu. Wygraliśmy 4:0, ale Stal miała swoje okazje. Beniaminek z Poznania grał przy swojej publiczności, która niosła Wartę do góry. Z takimi rywalami jak Stal gra się ciężko i zespoły z PKO Ekstraklasy często mogą się na nich potknąć. My nie zlekceważyliśmy rywala, wyszliśmy skoncentrowani i dlatego zdecydowanie wygraliśmy. Wynik cieszy, bo nie było wcale tak łatwo.

Przed wami mecz z Rakowem Częstochowa, który przez wielu typowany jest do roli rewelacji sezonu. Czujecie się faworytami?

Nie wiem, czy jesteśmy faworytami, czy nie. Raków to niewygodny rywal, który stworzył zespół pod swój styl gry. Częstochowianie są bardzo niewygodni, a swoimi warunkami fizycznymi przewyższają zdecydowanie całą ligę. Potrafią dobrze grać, co pokazali w ostatnim meczu z Legią Warszawa, w którym nawet grając w dziesiątkę potrafili stworzyć sobie sytuacje. Nie będzie to łatwy przeciwnik, ja bym chciał żebyśmy to my byli zespołem, przeciwko któremu gra się ciężko, szczególnie w Gdańsku, gdzie chcemy stworzyć twierdzę.

Czy to będzie pana pierwszy kontakt z gdańskim stadionem jako zawodnik Lechii?

Jeszcze tam nie trenowaliśmy, mieliśmy na Stadionie Energa Gdańsk tylko sesję zdjęciową i byłem na murawie. Jest ona super przygotowana. Nic tylko grać!

Czytaj także: 
Frekwencja na stadionach piłkarskich po I kolejce 
Lech ponownie wypożyczył Amarala

Źródło artykułu: