Choć transmisja z finału Ligi Mistrzów w wielu krajach była ogólnodostępna, to i tak część osób szukała jej w internecie, często na nielegalnych streamach. Jeden z nich był kompletnie absurdalny.
Pełna Alianz Arena, Jupp Heynckes na ławce trenerskiej Bayernu i mnóstwo innych absurdalnych rzeczy, na które baczny kibic nie dałby się nabrać, nie przeszkadzało ponad 11 tysiącom osób, które myślały, że śledzą finał w Lizbonie. W rzeczywistości było to odtworzenie spotkania mistrza Niemiec z PSG z grudnia 2017 roku.
Cześć kibiców myślała więc, że Robert Lewandowski w 8. minucie wpisał się na listę strzelców, powiększając swój dorobek bramkowy. Tamto spotkanie zakończyło się wygraną Bawarczyków 3:1.
W prawdziwym meczu, rozegranym przy pustym stadionie w Lizbonie, Bayern Monachium także pokonał Paris Saint-Germain, ale tylko 1:0. Zwycięską bramkę zdobył w drugiej połowie Kingsley Coman.
Mistrz Niemiec jako pierwszy zespół w historii wygrał wszystkie mecze w Champions League. Z kolei Robert Lewandowski został królem strzelców z dorobkiem aż 15 bramek.
Liga Mistrzów. Robert Kubica wychwala Lewandowskiego. "Jest najlepszym przykładem dla młodzieży" >>
Liga Narodów. Robert Lewandowski to maszyna, ale nie perpetuum mobile. Model RL9 też potrzebuje odpoczynku >>
ZOBACZ WIDEO: Liga Mistrzów. Jacek Gmoch nie ma wątpliwości: Lewandowski jest najlepszym piłkarzem w piłce klubowej