Liga Mistrzów. Legia - Omonia. Dariusz Tuzimek: Nie lata się w kosmos samolotem z dykty [KOMENTARZ]

PAP / Leszek Szymański / Na zdjęciu: Luquinhas i Ioannis Kousoulos
PAP / Leszek Szymański / Na zdjęciu: Luquinhas i Ioannis Kousoulos

Legia nie zagra w Lidze Mistrzów, ale to żadnym zaskoczeniem nie jest, bo przecież nie lata się w kosmos samolotem z dykty. Champions League to dla polskiego futbolu klubowego prawdziwe Himalaje. Nie nasz poziom, nie nasza półka, za wysokie progi.

I już dawno nauczyliśmy się z tym żyć. Problem mamy tylko z zaakceptowaniem faktu, że nawet na drużynę z Cypru, mistrz Polski jest za krótki. Sami państwo widzicie: piszę "nawet z Cypru", bo też jestem chory na manię wielkości polskiej piłki. A co ja tu z tym "nawet" wyjeżdżam, skoro Ekstraklasa jest sklasyfikowana w rankingu UEFA jako dopiero 32. liga w Europie, a cypryjska jako 14!

Toż to przy nas potęga prawdziwa, która wyprzedza rozgrywki z takich krajów jak Dania, Serbia, Szwajcaria, Grecja, Chorwacja, a nawet Czechy. No to gdzie naszym do tego towarzystwa? Cypryjczycy z Omonii Nikozja (choć w zespole z trudem znajduje się Cypryjczyków) powinni - zgodnie z rankingiem - nas lać i właśnie nas leją. Znaczy się... planowo.  A że nam to trudno znieść? Że jesteśmy sfrustrowani? To ja to świetnie rozumiem!

Dopiero co trzy dni wcześniej, jako Polak czułem, że wygrałem Ligę Mistrzów z Robertem Lewandowskim, a tu nagle jakaś armia zaciężna pod cypryjskim sztandarem tłucze mi mistrza Polski i ja to muszę akceptować. Bo widzę, że Legia ma mniejszy potencjał piłkarski, biega wolniej, sił ma mniej i popełnia fatalne błędy. Tak jak sędzia tego meczu zresztą, ale cóż to dla nas za usprawiedliwienie? Słaby to arbiter, ale trudno byłoby twierdzić, że zespół z Warszawy odpadł niezasłużenie.

ZOBACZ WIDEO: Liga Mistrzów. Jacek Gmoch ma pretensje do Roberta Lewandowskiego. "Zdetronizował mnie"

Tak - przyznajmy to uczciwie - Legia miała dłuższe momenty, gdy grała z Omonią jak równy z równym, miała też swoje okazje (po jednej z akcji piłka trafiła w słupek, później silnie z bliska uderzał także Mladenović), ale to były kapiszony przy karabinach maszynowych, jakimi dysponowali rywale. A od chwili gdy legioniści musieli grać w dziesiątkę, to już w ogóle zespół Henninga Berga był poza ich zasięgiem.

Czasy, kiedy drużyny z Cypru mogliśmy traktować jako prowincję futbolu, minęły i nic nie zapowiada, że szybko wrócą. Nie tylko dlatego, że u nich klubowa piłka mocno poszła w górę, ale przede wszystkim z tego powodu, że to my się staliśmy tymi peryferiami europejskich rozgrywek. Ot piłkarskie ściernisko. I nie chodzi o to, że to właśnie Legia zaliczyła wtopę - ku uciesze kibiców innych klubów. Lanie dostał cały polski futbol, bo przecież Legia na luzie sięgnęła po tytuł mistrzowski i potencjałem przerasta resztę ligi. Jaki więc jest potencjał całej reszty wolę nie myśleć.

A gdy już odrzucimy nasze urojenia o manii wielkości, w którą niezasłużenie wbija nas jeden zawodnik Bayernu, to dostrzeżemy, że cypryjska ekipa Henninga Berga to klasowa drużyna. I widać to było od samego początku środowego spotkania, nawet wówczas, gdy Legia grała jeszcze w jedenastu. Zespół doświadczony, wielu zawodników z bardzo solidną, międzynarodową przeszłością. I są to tacy "grajcarzy", co to z niejednego pieca chleb jedli, więc "nie pękają na robocie". A już na pewno nie pękają przed takim rywalem jak drużyna z Polski.

Omonia od początku grała bardzo odważnie, dążyła do zdobycia bramki, a gdy z boiska już w 57. minucie wyleciał Igor Lewczuk, to przewaga gości zrobiła się miażdżąca. Kilka razy z największym trudem interweniował Artur Boruc. Nareszcie pokazał, że on jeszcze całkiem sporo może.

Przygnębiające było to, że rywale zepchnęli Legię do rozpaczliwej obrony. A mistrz Polski - tak przecież chwalony w mediach za udane transfery - nie miał kim ani czym odpowiedzieć.

Patrzę na tego Kapustkę a on... nic. To może ten Karbownik, on tak do niedawna z lekkością mijał rywali. Ale łapię się na tym, że to było w polskiej lidze. Andre Martins? Co się stało z tym piłkarzem? Mniej niż zwykle dawał także Domagoj Antolić. I można by tu jeszcze wielu piłkarzy z Łazienkowskiej wymienić. No to czego oczekiwać po takiej Legii?

Jose Kante - jako jedyny może obok Mladenovicia i Boruca - pokazał, że ma potencjał do gry z silnym europejskim rywalem, takim przynajmniej jak Omonia Nikozja. Ale to za mało. Legia nie była w środowy wieczór ani w szczytowej formie, ani w optymalnym składzie personalnym. Tu potrzebna była wysoka dyspozycja każdego zawodnika, to może mogłoby się coś udać, ale większość z nich zawiodła. Gdy zabrakło sił, uleciała też koncentracja. Po meczu już wiemy, że nie było żadnych podstaw do snów i marzeń o Lidzie Mistrzów.

Legia odpada z eliminacji Ligi Mistrzów, ale gra dalej - w kwalifikacjach do Ligi Europy. Po tym co zobaczyliśmy w środę kilka rzeczy jest pewnych. Drużyna Aleksandara Vukovicia ma swój limit i pułap, którego nie przeskoczy. Musi liczyć na to, że rywal, na którego teraz trafi, będzie z niższej półki niż Omonia.

Na domiar złego zespół Vukovicia boryka się już na początku sezonu z plagą kontuzji (kolejną złapał Wieteska) i zakażeń. Czy Legię uratowałby Paweł Wszołek, który jest odseparowany od reszty zespołu? Raczej nie, ale gdy Vuković nie ma także Marko Vesovicia, Mateusza Cholewiaka, Rafaela Lopesa, Vamary Sanogoo, Jospia Juranovicia, a Kante, Gwilia i Kapustka dopiero dochodzą do formy, to potencjał piłkarski Legii mocno ubożeje.

Henning Berg na mecz z Legią wystawił bodaj 8 nowych zawodników, którzy w pierwszej rundzie eliminacji nie grali. Mógł sobie na to pozwolić. A Legia "młóciła" wszystkie mecze w tym sezonie niemal w tym samym składzie (z wyjątkiem meczu o Puchar Polski z Bełchatowem). O czym to świadczy?

Otóż, czy nam się to podoba czy nie, jesteśmy jedynie ubogimi krewnymi bogatych Cypryjczyków. Smutne, ale prawdziwe.

I niech nam tu żaden Lewandowski z Bayernu swoją Ligą Mistrzów oczu nie zamydla. Ta sama Liga Mistrzów u nas smakuje zupełnie inaczej.

Dariusz Tuzimek 

Czytaj również -> Mioduski: W europejskich pucharach liczy się tylko wynik
Czytaj również -> Vuković: Mecz był wyrównany ze wskazaniem dla nas

Źródło artykułu: