Michał Pol: Robert Lerabonowski! "Lewy" bawił się z Schalke i miał gdzieś sprawę sądową
Bayern zmiażdżył Schalke 8:0, dając pokaz mocy i sygnał, że kontynuuje mistrzowski cykl. Wprawdzie to Gnabry zdobył hat-tricka, a "Lewy" "tylko" jednego gola, ale cały świat zachwyca się asystą Polaka raboną. Na tak brazylijskim luzie nie grał nigdy!
Do tego doszła zagadka, jak "Lewy" zareaguje na boisku na artykuł tygodnika "Der Spiegiel" o rzekomych nieprawidłowościach w rozliczeniach z niemieckim Urzędem Skarbowym i procesie sądowym o 39 mln zł, jaki miał mu wytoczyć były agent Cezary Kucharski. Czy zamiast koncentrować się na grze, będzie myślami na sali sądowej, a w głowie będzie układał odpowiedzi na trudne pytania?
Nic z tych rzeczy! Kapitan reprezentacji Polski udowodnił, że maszyna, jaką był w miesiącach przed pandemią i po restarcie sezonu w maju i czerwcu oraz podczas turnieju finałowego Ligi Mistrzów, jest naoliwiona, wypoczęta i działa w najlepsze.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: najpierw gol, a potem salto. Zobacz wyjątkową "cieszynkę"Owszem, w ośmiobramkowej kanonadzie Bayernu Monachium mógł zdobyć więcej goli. W pierwszej połowie uderzał niecelnie zza pola karnego, a raz zamiast oddać strzał, stracił równowagę w polu karnym.
Być może te sytuacje miał na myśli trener Hansi Flick, który nienasycony kosmicznym wynikiem 8:0 stwierdził w wywiadzie dla ZDF, że Bawarczycy powinni byli w pierwszej połowie strzelić trzy, cztery bramki więcej. Ale raczej należy traktować to jako żart. Podobnie jak kwaśną minę, z jaką Flick spoglądał przed meczem na ustawione na murawie, zdobyte pod jego wodzą Puchar Ligi Mistrzów, Puchar Niemiec i szalę za wygranie Bundesligi. Jakby chciał pokazać, że interesują go tylko te puchary, których jeszcze nie zdobył.
Poza tym Lewandowski grał po prostu znakomicie, jak cała drużyna. I jak większość kolegów, oprócz bezrobotnego w bramce Manuela Neuera oraz dwójki bocznych obrońców, Lucasa Hernandeza i Benjamina Pavarda, dostał od "Bilda" notę 1, czyli klasa światowa. Odegrał kluczową rolę przy golu na 2:0, który był popisową akcją całego Bayernu, odgrywając piłkę do Serge'a Gnabry'ego, ten do Thomasa Muellera, by najlepszy asystent ubiegłego sezonu i w historii Bundesligi mógł zanotować swą pierwszą przy golu Leona Goretzki.
Później Lewandowski wywalczył gola na 3:0, wykorzystując rzut karny na sobie samym. Przedłużył nim passę goli lub asyst w meczach otwarcia sezonu do 10. i stał się drugim najskuteczniejszym strzelcem w historii Bayernu (163 gole) po Gerdzie Muellerze (365), wyprzedzając o jedną bramkę swego prezesa, Karla-Heinza Rummenigge.
To jednak nie hat-trick Gnabry’ego obiega w tym momencie media społecznościowe całego świata, ani nawet debiutancki gol Leroya Sane w barwach Bayernu, ale asysta "Lewego" z 69. minuty przy golu Muellera. Po tak magiczne zagrania, niczym z arsenału brazylijskich czarodziejów futbolu jak Neymar czy Ronaldinho, którzy w La Lidze bywali krytykowani za brak szacunku wobec ośmieszanych przez siebie rywali, Polak jeszcze nigdy nie sięgał. Jaki luz i fantazję trzeba mieć w sobie, żeby z bocznej strefy pola karnego zagrać piłkę raboną (zobacz TUTAJ to zagranie), czyli "krzyżakiem" do kolegi znajdującego się na 16 metrze?
Lewy, który o powstającym artykule "Spiegla" musiał wiedzieć od dawna, bo dziennikarze od miesięcy wysyłali pytania i kontaktowali się z otoczeniem zawodnika. Co do wagi zarzutów - jak napisała w oświadczeniu rzeczniczka piłkarza - "prawdziwą ocenę i wnioski można wyciągnąć tylko i wyłącznie na podstawie pełnej dokumentacji i wszystkich informacji związanych z rozliczeniem". "Lewy" uważa, że jego rozliczenia prowadzone są zawsze zgodnie z prawem, nadzorowane przez niemieckiego doradcę podatkowego i jest gotów przekazać wszelką dokumentację do sądu.
Występem z Schalke 04 Gelsenkirchen "Lewy" wysłał nam sygnał, że nie ma sensu zastanawianie się, jaki wpływ będą miały te pozaboiskowe sprawy na jego postawę w sezonie. Pokazał, że już w jego trakcie może stać się drugim najskuteczniejszym strzelcem w historii Bundesligi po Gerdzie Muellerze. Do przeskoczenia Klausa Fischera (268 gole) potrzebuje 31 bramek. Przy takiej sile ofensywnej Bayernu, który pod wodzą Flicka wygrał właśnie 34 z 37 meczów, zdobywając przy tym 124 gole i mając na skrzydle taki duet reprezentantów Niemiec jak Sane z Gnabrym, to raczej kwestia "kiedy", a nie "czy".
Czytaj też:
"Lewy" utykał w drodze do domu
Lewandowski podziękował za nagrodę