Szymon Mierzyński, WP SportoweFakty: W tym sezonie debiutujesz w ekstraklasie, a już kilka razy wybrano cię do jedenastki kolejki. Zaskoczenie?
Bartosz Kieliba, obrońca Warty Poznań: Na pewno i to dość spore. Nie spodziewałem się takich wyróżnień. To miłe, ale nie jest też tak, że zwracam na nie jakąś szczególną uwagę. Dużo bardziej wolę się cieszyć z punktów, niż miejsc w jedenastce kolejki.
Wygraliście po raz pierwszy dopiero w 5. kolejce z Wisłą Płock (3:1). Wcześniej też rozgrywaliście przyzwoite spotkania, ale wyniki nie dopisywały. To musiało frustrować.
Może ta frustracja nie była tak duża, jak mogłoby się wszystkim wydawać, jednak czuliśmy, że z grą, którą pokazywaliśmy we wcześniejszych meczach, dało się zrobić więcej punktów. Brak szczęścia powodował, że traciliśmy nawet remisy. Z drugiej strony wiedzieliśmy, że nasz moment nadejdzie i w Płocku w końcu się to stało. Przełamaliśmy niemoc i od razu odnieśliśmy zwycięstwo. Oby to się powtarzało, bo cztery punkty to jeszcze o wiele za mało, by zrealizować nasz cel.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: fatalny błąd bramkarza i... widowiskowy gol! Jak on to zrobił?
W ciągu pięciu lat przeszedłeś drogę z III ligi do ekstraklasy i również po ostatnim awansie radzisz sobie bez problemu. To kwestia determinacji? A może przeskok nie jest tak duży, jak niektórzy twierdzą?
Przeskok jest jednak spory. Ta droga zajęła mi trochę czasu. To nie jest tak, że ktoś mnie nagle przeniósł trzy klasy wyżej. Bardzo pomogły mi lata spędzone w II i I lidze. Jak to w życiu, zawsze lepiej przechodzić przez kolejne etapy płynnie i stopniowo, a nie od razu rzucać się na bardzo głęboką wodę.
Warta gra teraz w defensywie lepiej niż wiosną przed awansem. To duże zaskoczenie.
Trochę tak, lecz na to dobre wrażenie w tyłach pracują wszyscy - od napastnika zaczynając. Laury zbierają obrońcy czy bramkarz, jednak to jest zasługa całego zespołu. Poza tym nie skupiamy się tylko na obronie. Kiedy trzeba, potrafimy wyjść wysokim pressingiem, a to też kosztuje sporo sił.
Przed każdym wyzwaniem byliście ostatnio skreślani, a gdy już osiągaliście sukces, mówiono, że wyżej nie podskoczycie. Jakub Kiełb powiedział mi niedawno, że takie opinie go tylko nakręcają. Masz tak samo?
Pewnie, że tak, nawet rozmawiałem o tym z Kubą. Sporo się już nasłuchaliśmy, że nie stać nas na dobre wyniki. Przed awansem do ekstraklasy nawet część kibiców Warty twierdziła, że odpuściliśmy i nie chcemy wejść wyżej. To wszystko nas motywowało. Teraz mówi się, że jesteśmy pierwszym kandydatem do spadku. Okej, to nas znów poniesie i pokażemy, że teoretyczny kopciuszek zrobi swoje.
Droga z III ligi do ekstraklasy to nie jest jedyne wyzwanie, jakiemu musiałeś podołać. W pewnym momencie łączyłeś grę w piłkę z normalną pracą zarobkową.
Do 2015 roku byłem kierowcą i skończyłem z tym dopiero, gdy przenosiłem się do Warty. Praca polegała na rozwożeniu towaru do sklepów. Zrywałem się z łóżka wcześnie rano, często nawet w nocy. Potem gdy kończyłem, nie zawsze udawało mi się zdrzemnąć i musiałem już gonić na trening w Jarocie Jarocin. W weekendy do tego wszystkiego dochodziły mecze, więc mój organizm był mocno eksploatowany. Gdy dziś o tym myślę, sam siebie podziwiam za to, ile wtedy miałem energii.
Na dłuższą metę nie da się pogodzić profesjonalnego uprawiania sportu z pracą.
Dochodziło już niekiedy do niebezpiecznych sytuacji. Brakowało mi snu i byłem przemęczony za kierownicą. Dlatego podjęliśmy z żoną decyzję, że przy pierwszej okazji będziemy musieli zaryzykować i zostawię tę pracę. Dostałem wtedy propozycję z Warty. W tym czasie miałem mnóstwo telefonów z różnych klubów, byłem między innymi na testach w Zawiszy Bydgoszcz. Utworzyło się wiele opcji i wiedziałem już, że jedną z nich na pewno wybiorę. Padło na Wartę.
Teraz możesz myśleć tylko o piłce. Przez ostatni tydzień, po wygranej w Płocku, pracowało wam się pewnie znacznie łatwiej.
To zwycięstwo będzie miało duży wpływ na naszą mentalność. Gdybyśmy tam przegrali, znów stracilibyśmy punkty, a nasz dorobek byłby bardzo mały. Tak mizerne wejście w ekstraklasę byłoby przytłaczające. Cieszę się, że tego uniknęliśmy.
Mecz z Legią Warszawa budzi dodatkowe emocje?
Skłamałbym, gdybym powiedział że, nie i nie ma tu dodatkowego smaczku. Gramy z mistrzem Polski, drużyną z dużą jakością i z bardzo szeroką kadrą. Zdajemy też sobie sprawę z relacji na linii Poznań - Warszawa. Uczucia przed niedzielnym meczem są porównywalne do tych sprzed derbów. Przez to, że przegraliśmy z Lechem, teraz chcemy wygrać jeszcze bardziej.
Legia została rozbita w eliminacjach Ligi Europy przez Karabach Agdam. Czujecie, że to właściwy moment, by ją "ukąsić"?
Rywale na pewno nie będą mieć dobrych humorów, ale tym bardziej zrobią wszystko, by je sobie poprawić. My chcemy im przeszkodzić. Nie budowałbym jednak naszych szans na tym, że legioniści mają za sobą nieudany występ w pucharach. To mocna ekipa i kwestią czasu jest, kiedy "odpali". Mam nadzieję, że dopiero po meczu z nami.
Czytaj także:
Liga Europy: RSC Charleroi - Lech Poznań. Heroiczna obrona w końcówce, "Kolejorz" w fazie grupowej!
Robert Lewandowski Piłkarzem Roku UEFA. "To dopiero początek jego dominacji!"