Marek Wawrzynowski: Robert Lewandowski potwierdza dominację w Europie (komentarz)

Utarło się, że Robert Lewandowski - choć jest fantastycznym piłkarzem - nie wygrywa sam meczów. Mecz z Herthą Berlin pokazał, że jest inaczej.

Marek Wawrzynowski
Marek Wawrzynowski
Robert Lewandowski PAP/EPA / LUKAS BARTH-TUTTAS / Na zdjęciu: Robert Lewandowski
To dość popularna opinia. Mecze może wygrać Leo Messi, Cristiano Ronaldo, Neymar i do niedawna Zlatan Ibrahimović. Ale Robert Lewandowski? No nie, on nie ma tej magii, tego dryblingu, tego pokrętła w nodze.

Ale polski napastnik pokazuje po raz kolejny, że geniusz piłkarski to nie tylko bajeczna technika, fenomenalne umiejętności techniczne. Geniusz to też głowa, świadomość, myślenie, mentalność.

Lewandowski w ostatnich miesiącach grał dobrze, ale nie strzelał bramek w decydujących momentach. Schodził do boku, ściągał obrońców, robił przestrzeń kolegom, co powodowało, że pojawiło się wiele głosów sceptycznych. Nie krytycznych, bo jednak każdy zdaje sobie sprawę z tego, że "Lewy" jest piłkarzem klasy światowej. Ale też można od niego oczekiwać, że w trudnych momentach musi strzelać decydujące bramki.

ZOBACZ WIDEO: Piłka nożna. Tomaszewski zachwycony nagrodami Lewandowskiego. "To jeden z najszczęśliwszych dni polskiego futbolu"

Z drugiej strony chyba wymagania były zbyt duże. Lewandowski w Lidze Mistrzów w 10 meczach strzelił 15 bramek, zaliczył 6 asyst. To nawet nie są liczby z kosmosu, ale już z innej galaktyki. Tylko Messi i Ronaldo mogą pochwalić się takimi statystkami.

Lewandowski w tygodniu słusznie odebrał nagrodę dla najlepszego zawodnika Europy, a w niedzielę z Herthą pokazał, że właśnie jemu należała się ona bardziej niż komukolwiek. Wysłał jasny sygnał tym wszystkim, którzy mieli wątpliwości, czy może wygrywać mecze. Może, i to w fantastycznym stylu. Wszystkie jego gole były znaczące. Otworzył wynik, podwyższył na 2:0, potem podniósł drużynę w trudnym momencie strzelając na 3:2 i w końcu w doliczonym czasie trafił z karnego, którego sam wywalczył. Każda bramka była przełomowa, na wagę punktów. Lewandowski pociągnął drużynę do wygranej jak wielki lider.

A przecież pamiętamy mecz z TSG 1899 Hoffenheim, gdzie Polak nie wyszedł w pierwszym składzie. I okazało się, że bez niego to zdecydowanie nie to samo. Lewandowski może podnieść drużynę w trudnym momencie. Żaden z zawodników kreowanych na jego następcę tego nie umie. To różni zawodników genialnych od tych aspirujących. Przy okazji Lewandowski dał do zrozumienia, że chce wygrać szósty tytuł króla strzelców.

Wciąż szkoda tylko nagrody "France Football", z której został okradziony on i piłkarska Polska. Bo to by było dopełnienie tego fantastycznego roku.

Bundesliga. Bayern - Hertha. Robert Lewandowski z golem numer 500. Łącznie strzelił cztery! (wideo) >>

Bundesliga. Robert Lewandowski wskoczył na podium klasyfikacji strzelców >>

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×