Krzysztof Kołaczyk: Za dwadzieścia lat chcemy mieć "Błaszczykowską"

WP SportoweFakty / Tomasz Kudala / Na zdjęciu: Krzysztof Kołaczyk (z lewej)
WP SportoweFakty / Tomasz Kudala / Na zdjęciu: Krzysztof Kołaczyk (z lewej)

Czy Wisła Kraków niebawem wychowywać będzie również piłkarki, a nie tylko piłkarzy? Niedawno "Biała Gwiazda" po raz pierwszy w historii zainaugurowała futbolowe treningi dziewczynek. Jakie są plany wobec stworzenia w przyszłości sekcji żeńskiej?

Krzysztof Kołaczyk to były prezes Rakowa Częstochowa, który do Wisły trafił, by wspomóc w misji reorganizacji klubu Jakuba i Dawida Błaszczykowskich. Powierzono mu w Krakowie szefowanie Akademii Piłkarskiej, którą przejęto od TS Wisła. Nowy dyrektor Akademii przyznaje, że ewentualny rozwój piłki nożnej w żeńskim wydaniu pod szyldem "Białej Gwiazdy" to projekt na lata.

- Patrząc na to przyszłościowo, w takim klubie jak Wisła powinna istnieć żeńska sekcja piłki nożnej, ale nie chciałbym niczego obiecywać - stwierdza Kołaczyk. Mówi również, w czym w ostatnim czasie pomaga mu trener przygotowania fizycznego, znany z reprezentacji Polski Leszek Dyja.

Kołaczyk nie ukrywa, że bodźcem do zainaugurowania treningów dziewczynek w wieku 6-9 lat w Wiśle była zmiana regulaminowa dotycząca certyfikacji Akademii. W przypadku "złotej gwiazdki" wymaga się bowiem obecnie prowadzenia naboru na treningi skierowanego również do dziewcząt, nie tylko chłopców.

ZOBACZ WIDEO: PKO Ekstraklasa. Marcin Animucki: Piłkarze to najlepiej przebadana grupa społeczna w Polsce

- Certyfikacja była na pewno czynnikiem, który nas bezpośrednio zmobilizował do powołania dziewczęcej grupy treningowej - przyznaje. To jednak zmotywowało do rozważań nad poważniejszym rozwojem żeńskiej piłki w krakowskim klubie. - Wymagania certyfikacyjne dają nam do myślenia, by w przyszłości na poważnie budować taką sekcję. Uczciwie jednak trzeba powiedzieć, że nie stanie się to, dopóki nie będziemy mieć odpowiednio dużej bazy treningowej - zastrzega Kołaczyk.

Moda na żeńską piłkę

Bliski współpracownik Jakuba Błaszczykowskiego tłumaczy, dlaczego żeńska piłka pod szyldem "Białej Gwiazdy" potrzebuje jeszcze czasu. - Jeśli mielibyśmy m.in. obiekty, to moglibyśmy poważniej pomyśleć o szkoleniu żeńskich drużyn na poziomie Akademii, a później dojść aż do drużyny seniorskiej. Bo jeżeli coś budujemy, to taki projekt musi mieć swój cel. Ja nie lubię robić czegoś "po łebkach", czyli tylko do pewnego momentu. Jeżeli rozpoczęlibyśmy ten temat na poważnie, to aż do walki o najwyższe cele, czyli do etapu seniorek. Podkreślam jednak, że musiałby to być projekt długoletni. Jak będzie baza, to będą możliwości - zastrzega.

Od niedawna jednak dziewczynki mają swoją własną grupę treningową przy Reymonta. - Na ten moment są to bardziej treningi zabawowe, bo to są bardzo młode dziewczynki, w wieku raczej 6-7 lat. Natomiast zobaczymy, jak ten projekt się rozwinie. Prawdopodobnie później będziemy szukać możliwości współpracy z którymś z krakowskich klubów mających tradycje piłki żeńskiej. Póki nie będziemy mieć bazy, to taka fajna forma współpracy z innym krakowskim klubem, do którego moglibyśmy przekazywać nieco starsze roczniki, byłaby dobrym rozwiązaniem - tłumaczy Kołaczyk. I rozmarza się: - Może za 20 lat będziemy mieli jakąś "Błaszczykowską".

Wisła jest świadoma tego, że w całej Polsce rośnie zainteresowanie futbolem w wydaniu żeńskim. Warto więc się w tę modę "wstrzelić". - Coraz więcej dziewcząt garnie się do piłki nożnej. Mam też nadzieję, że dzięki takiemu projektowi będziemy docierać do kolejnej grupy docelowej wśród naszych kibiców - zwraca uwagę Kołaczyk. - Otworzymy się bardziej na żeńską część społeczności wokół Wisły i będziemy poprzez to przyciągać nowych fanów. To wszystko są naczynia połączone.

Inny projekt Akademii, na który mocno chcą postawić, to "Wisła Soccer Schools". - Tak, by "Biała Gwiazda" była obecna nie tylko na Reymonta, ale w jak największej liczbie miejsc w Małopolsce - w różnych dzielnicach Krakowa i gminach ościennych. Aby osoby, które utożsamiają się z Wisłą i chciałyby, aby ich dzieciaki z nią trenowały, miały taką szansę blisko miejsca zamieszkania. Dzięki temu będziemy też mieć wstępne rozeznanie naborowe wśród najmłodszych - tłumaczy Kołaczyk.

Trenerzy z Wisłą w sercu

Kołaczyk jest szefem wiślackiego szkolenia od niedawna. Wcześniej nie ukrywał, że z biegiem czasu będzie szykował również personalne wzmocnienia Akademii. Zapytaliśmy, czy wobec tego kontaktował się z Dariuszem Marcem, którego doskonale zna z dawnych czasów, a który kiedyś pracował w Wiśle w roli trenera młodzieży i koordynatora szkolenia. Ostatnio Marzec zanotował duży szkoleniowy sukces w piłce seniorskiej w postaci awansu ze Stalą Mielec do PKO Ekstraklasy, ale potem jego drogi z działaczami Stali się rozeszły.

- Dzień wcześniej się z Darkiem kontaktowałem, pewnie niebawem znowu będę z nim rozmawiał. A tak poważnie, znamy się z Darkiem jeszcze z czasów kadr juniorskich. Zawsze łączyły nas dobre, szczere relacje, bo bardzo się szanujemy wzajemnie. Powiem tak: z tego, co słyszałem o pracy Darka przy Reymonta w przeszłości, o tym, jak się w tę pracę angażował, to byłem pod wrażeniem. Na pewno jest to człowiek, który ma "Białą Gwiazdę" w sercu, bardzo jej oddany. Wiem jednak, że on posmakował teraz trenerki na wysokim poziomie, wywalczył ze Stalą awans do PKO Ekstraklasy - wskazuje Kołaczyk.

I tłumaczy: - Osobiście takich ludzi bez dwóch zdań bardzo bym chciał widzieć w Akademii. Ale myślę, że Darek na ten moment oczekuje czegoś więcej zawodowo. Posmakował tej "większej" piłki. Na ten temat więc z nim nie rozmawiałem. Natomiast jesteśmy w kontakcie i zobaczymy, co życie nam przyniesie. Miejsce dla Darka w Wiśle zawsze będzie. Ale myślę, że na ten moment ma inne cele. Zdecydowanie zasłużył, by dostać jakąś fajną propozycję prowadzenia dobrego klubu w roli pierwszego szkoleniowca. Tym bardziej, że to mądry trener i doświadczony, mądry człowiek.

Kołaczyk może też liczyć na doradcze wsparcie innego trenera, do niedawna współpracującego z pierwszą drużyną Wisły Kraków - Leszka Dyji. Znany z ekstraklasowych klubów trener przygotowania fizycznego najwyraźniej wcale nie obraził się na Wisłę po tym, jak przestał współtworzyć sztab Artura Skowronka w pierwszym zespole.

- Znamy się na tyle dobrze z Leszkiem Dyją i się nawzajem szanujemy, że zaoferował mi pewną doraźną pomoc. Wisłę ma nadal w sercu, więc jeśli tylko czas pozwala mu nieraz na to, by spotkać się ze mną i coś doradzić, to tak robi. Mogę liczyć na to, że doradzi mi merytorycznie, podpowie, a ja chętnie będę korzystał z jego wskazówek i wiedzy - deklaruje Kołaczyk.

Czytaj również:
PKO Ekstraklasa. Dyrektor sportowy. Człowiek, który wyda twoje pieniądze lepiej od ciebie
PKO Ekstraklasa. Cracovia. Matej Rodin transfer do Krakowa konsultował nawet z wiślakiem

Komentarze (0)